Prasa: "Ameryka wystawia na szwank swoje stosunki z sojusznikami"
30 października 2013O szpiegostwie Amerykanów pisze dziennikNuernberger Nachrichten: „Pielgrzymki niemieckich polityków za ocean pozostaną kompletnie bezskuteczne, jeżeli Berlin nie przystąpi zdecydowanie do działania. Propozycja, by odroczyć rozmowy w sprawie strefy wolnego handlu już padła. Tyle, że niemiecki rząd boi się własnej odwagi i w ten sposób do amerykańskich partnerów nie dotrze żadne przesłanie. A w Stanach Zjednoczonych - i to ponad wszelkimi partyjnymi podziałami - zakorzeniło się przekonanie, że Ameryka jest wyjątkowa, i że międzynarodowe zasady obowiązują wszystkich, oprócz niej. Kładzenie uszu po sobie, jakie obecnie obserwuje się w Berlinie, tylko jeszcze bardziej potęguje to wrażenie. Dlatego teraz potrzebne są czyny a nie słowa".
Straubinger Tagblatt / Landshuter Zeitung uważa, że „ryzykownym manewrem jest wyznanie Dianne Feinstein, że ani Obama, ani jej komisja ds. tajnych służb nic nie wiedziały o podsłuchu Angeli Merkel. To narzuca pytanie, czy amerykańskie tajne służby już zupełnie wymknęły się spod kontroli. Czy Obama nigdy się nie zastanawiał, skąd pochodzą tak szczegółowe, przedkładane mu szczegółowe informacje o polityce Angeli Merkel. Czy prezydent nie wie, jak sobie poczyna jego aparat administracyjny? Zdaje się, że Obama zadecydował, iż szkody będą mniejsze, gdy będzie udawał, że nie miał o niczym pojęcia”.
„Co można uczynić, by powstrzymać choć część działań agencji NSA, które doprowadziły do obecnej politycznej katastrofy" - zastanawia sięAllgemeine Zeitung z Moguncji. „Elektronicznych węszycieli można tylko skutecznie powstrzymać, jeżeli kategorycznie zmniejszy się uprawnienia, jakie przyznano im po zamachach 11 września. Lecz jest wątpliwe, czy Barack Obama zbierze w tym celu polityczną większość. Co prawda ma on poparcie wielu partyjnych przyjaciół, lecz służy ono raczej temu, by usunąć go z linii strzału. Inaczej jednak myśli opozycja, która jest przekonana, że dopuszczalne jest wszystko, co służy dobru USA. Bardzo trudne będzie przekonanie jej, że ich ukochana Ameryka doznaje poważnego uszczerbku, jeżeli na taki szwank wystawia się stosunki z jej sojusznikami”.
Francja: To pachnie rewoltą
O niepokojach budzących się we Francji pisze m.in.Frankfurter Allgemeine Zeitung: „Teraz mści się to, że Hollande wygrał wybory prezydenckie za pomocą zupełnie utopijnego programu, a mianowicie obietnicy, że Francja upora się z kryzysami finansowym i gospodarczym bez ponoszenia ofiar przez obywateli i bez gruntownych reform np. w sferze publicznej. Stać się to miało za sprawą wzrostu wspieranego przez państwo, a finansowanego przez wyższe opodatkowanie najbogatszych. Tyle, że wzrostu ani widu, ani słychu, a podatki znacznie podskoczyły też zwłaszcza dla ludzi o normalnych dochodach. Ekonomiści i socjolodzy ostrzegają już przed nowym strajkiem podatników. Protestujący rolnicy i kierowcy tirów w Bretanii mają na głowach czapki jakobinów. To pachnie rewoltą”.
Ekonomiczny dziennikHandelsblatt twierdzi, że „Hollande chciał prezentować się jako alternatywa do kanclerz Merkel. Ale nie mogło to wypalić, ponieważ dąży on właściwie do takiej samej polityki obniżenia deficytu budżetowego, żeby go rynki nie ukarały. Koniec końców jedynie nadwyrężył stosunki z Niemcami. Pomimo to w Berlinie będzie się dbać o francuskiego partnera. Bo sprawy mogą przybrać jeszcze gorszy obrót. Jeżeli w przyszłym roku skrajnie prawicowa partia Front National umocni się jeszcze bardziej, polityczne pole manewru Hollande'a będzie się zawężać”.
Małgorzata Matzke
red.odp.: Iwona D. Metzner