Prasa: Cyberatak mógłby nawet wywołać wojnę
12 czerwca 2015"Frankfurter Allgemeine Zeitung" uważa, że "W przypadku hakerskich ataków zawsze jest trudno jednoznacznie zidentyfikować sprawców. Fakt, że poszlaki wskazują, iż atak nastąpił z zagranicy, przypuszczalnie z Rosji, jest przerażającym dowodem na to, jak bardzo to, o czym na co dzień dyskutuje się w Berlinie, rozmija się z rzeczywistością. Od lat toczą się polityczne dyskusje, jakoby największe zagrożenie dla bezpieczeństwa danych wychodziło od niemieckiego państwa albo jego amerykańskich sojuszników. Natychmiast podnosi się raban, jeśli pada choćby cień podejrzenia o rolę Federalnej Służby Wywiadowczej albo NSA. Nie ma wątpliwości, że trzeba mieć na oku także własne służby, ale rzeczywiste zagrożenie w erze cyfrowej pochodzi, jak się wydaje, z zupełnie innej strony świata".
"Nuernberger Zeitung" pyta: "Co właściwie musi się jeszcze wydarzyć, żeby wreszcie coś się zaczęło dziać? Informatyków powoli nachodzi zwątpienie. Atak hakerów na system komputerowy Bundestagu jest jeszcze jednym powodem, by mówić o totalnym fiasku cyfryzacji w Niemczech. Niesprawiedliwe byłoby całą winą obarczać deputowanych do Bundestagu, którzy sami padli teraz ofiarą ataku. Administracja Bundestagu dała im słabo zabezpieczony system, z amerykańskim oprogramowaniem, który jeszcze do niedawna był administrowany przez amerykańskiego providera. Jeżeli poseł do Bundestagu nie może nawet ufać narzędziom, które daje mu się do ręki, jak może w ogóle skutecznie zabiegać o to, by znów go wybrano?"
"Schwaebische Zeitung" zaznacza, że "Wskutek tego ataku niemiecki parlament poniósł zdaje się poważne straty finansowe. To faktycznie coś nowego. Tradycyjne ostrzeżenia, by zachowywać czujność i ostrożnie obchodzić się ze swoimi danymi, nie wystarczają. Ciekawe, czy rządy mają w zanadrzu jakieś awaryjne strategie, wychodzące poza normalne ograniczanie rozmiaru strat i napraw po ataku hakerów. Czy my sami jesteśmy w ogóle w stanie odpowiedzieć na taki atak? Szefostwo NATO ostrzega wręcz, że jakiś poważniejszy cyberatak mógłby nawet spowodować uruchomienie systemu obronnego Sojuszu. Innymi słowy: wojnę. W związku z tym polityka powinna jak najszybciej podjąć dyskusję, co konkretnie oznaczałoby to dla Niemiec".
"Nuernberger Nachrichten" podkreśla, że "Niemcy potrzebują czegoś więcej niż tylko kilku nowych komputerów w Reichstagu. Potrzebne jest nowe, poważniejsze polityczne podejście do wszystkich wyzwań związanych z ucyfrowieniem naszego życia. Powinna powstać jedna skutecznie działająca placówka, gdzie zbiegałyby się wszystkie działania specjalistów od cybernetycznej obrony; z dostateczną personalną obsadą, która byłaby w stanie chronić krytyczną infrastrukturę naszego kraju. W ramach tych działań jako pierwsze należałoby wyrzucić na śmietnik retencyjne gromadzenie danych telekomunikacyjnych".
"W politycznej centrali naszego kraju jest jak w kurniku, bo administracja Bundestagu zdaje się nie radzić sobie z polityką informacyjną" - pisze komentator "Die Welt". "Jeżeli nie ma nawet żadnej fachowej ekspertyzy o całej zaistniałej sytuacji, to tym bardziej można wytaczać przeciwko sobie polityczne działa. (...) Nadszedł czas, by niemieckie służby specjalne, a konkretnie minister spraw wewnętrznych, porozmawiał otwarcie z parlamentem jako suwerenem, który akurat zupełnie nie sprawia wrażenia suwerennego. Chodzi przy tym, ni mniej, ni więcej, tylko o bezpieczeństwo narodowe Niemiec".
opr. Małgorzata Matzke