Prasa: Europa destabilizuje się sama. Płot za pieniądze UE
12 listopada 2021Im dłużej trwa dramat na granicy UE, im więcej drutu kolczastego rozwijają Polacy, im zimniejsze stają się noce oraz im większe cierpienie ludzi, których zwabiono tam obietnicą, że Unia Europejska czeka na nich, tym mniej chodzi o pytanie, kto spowodował tę sytuację, zwłaszcza, że odpowiedź jest znana. „Bardziej będzie chodzić o pytanie, kto może tę sytuację zmienić i dlaczego tego nie robi” – pisze „FAZ”.
Szefowa KE „Ursula von der Leyen mówi o ‚wojnie hybrydowej', co do niedawna rozumiano jako systematyczną dywersję i destabilizację demokratycznych społeczeństw. Ale czy celem ludzi, którzy na wschód od Białegostoku czy na południe od Wilna próbują przetrwać głód i zimno, jest zhakowanie naszych komputerów, fałszowanie naszych wyborów, dezorientowanie opinii publicznej czy stosowanie innych metod wojny hybrydowej?” – zauważa autor felietonu Claudius Seidl. „Czy może są to raczej przede wszystkim Kurdowie i Jezydzi, którzy zagrożeni i prześladowani przez Erdogana albo syryjskich islamistów, byli na tyle naiwni, by uwierzyć Łukaszence (i powierzyć jego handlarzom ludzi swoje oszczędności)?” – pisze „FAZ”.
Sygnały słabości i bezsilności
„Łukaszenka, ukarany przez Europejczyków sankcjami za to, że łamie prawo, wsadza swoich krytyków do więzienia i stosuje przemoc wobec własnego narodu, ten Łukaszenka wskazuje teraz palcem na tych właśnie Europejczyków: oni rozciągają drut kolczasty, łamią prawo, odsyłając uchodźców, którzy byli na ziemi europejskiej z powrotem na Białoruś. A wolność prasy wzdłuż granicy została zawieszona – z uzasadnieniem, że obrazy i relacje stamtąd mogą za bardzo poruszyć opinią publiczną. W ten sposób Europa destabilizuje się sama” – ocenia dziennik.
Zdaniem autora felietonu dyskusja UE o finansowaniu budowy płotu na polskiej granicy oraz prośba o pomoc, skierowana przez kanclerz Angelę Merkel do Putina to „wstrząsające sygnały słabości i bezradności, które wraz z wojennymi obrazami z granicy tworzą wizerunek UE, która pozwala się wpędzić w panikę komuś takiemu, jak Łukaszenka”.
„Co pozostałoby z szantażu Łukaszenki, gdyby granice się otwarły a Europejczycy, nie spierając się latami o rozdzielenie (uchodźców), przyjęliby tych ludzi i ulokowały w tych miastach i miejscach, które są na to gotowe?” – zastanawia się Seidl. I pyta, czy być może adresatem tych strasznych obrazów z polskiej granicy wcale nie jest poruszona opinia publiczna w europejskich demokracjach, „ale Europejczykom chodzi przede wszystkim o to, by wysłać przesłanie na Bliski Wschód: nie przyjeżdżajcie, jeżeli nie chcecie utracić nadziei w białoruskich lasach”.
Unia chce się odgrodzić
Dziennik „Die Welt" pisze z kolei o zwrocie w polityce unijnej w sprawie migracji i finansowania ze środków UE budowy ogrodzeń na granicy zewnętrznej, czemu jak dotąd przeciwna jest Komisja Europejska i jej przewodnicząca Ursula von der Leyen. Tabu to naruszył jednak szef Rady Europejskiej Charles Michel, który „swoją inicjatywą przekazuje to, czego najwyraźniej chce większość krajów UE”. „Chodzi o zasadnicze kwestie. Von der Leyen chce, by migrantami na polskim terytorium zajęli się eksperci azylowi UE ‘z godnością' i zgodnie z prawem. To przeciwieństwo tego, czego chce Polska. Rząd w Warszawie próbuje wszelkimi środkami zapobiec temu, by nielegalni migranci w ogóle dostali się na polskie terytorium, a tym samym do UE” – pisze „Die Welt”.
„Sfinansowany przez UE płot jest dziś najlepszą ochroną przed nielegalną migracją i zorganizowanym przemytem ludzi. Kto naprawdę potrzebuje ochrony, może z pomocą ONZ przybyć do UE legalnie. Komisja Europejska powinna wreszcie dostrzec rzeczywistość” – pisze „Die Welt”.