Prasa o broni dla Ukrainy: „Kanclerz musi zdecydować”
21 kwietnia 2022„Handelsblatt“ z Duesseldorfu zauważa: „Zieloni porzucili stare przekonania z tempie zapierającym dech w piersiach. Broń w strefie wojny; jeszcze kilka tygodni temu była to czerwona linia w programie wyborczym. Teraz partia ta jest siłą napędową koalicji w tej kwestii. Nie jest to tylko zasługa minister spraw zagranicznych Annaleny Baerbock. Pojazdy opancerzone już nie stanowią tabu, jak powiedziała dopiero w środę (20.04.2022). Jest to również zasługa innego polityka Zielonych, Antona Hofreitera, który potrafi wymieniać typy czołgów, jakby w swojej karierze politycznej nie zajmował się niczym innym. Oprócz turbin wiatrowych, do symboli zielonej polityki obecnie należy broń. W kontekście partii, która urosła również dzięki ruchowi pokojowemu, jest to tym bardziej zdumiewające. (...) Pacyfistyczna baza prawdopodobnie z osłupieniem, z obawy przed dalszą eskalacją, będzie przyglądać się temu zwrotowi. Habeck i Baerbock jednak dzięki temu zyskują w sondażach jako najpopularniejsi ministrowie w koalicji, a i partia nadrabia w niedzielnych sondażach”.
Jak czytamy w „Rheinpfalz“ z Ludwigshafen: „Usprawiedliwienie ówczesnego zielonego ministra spraw zagranicznych Joschki Fischera podczas wojen bałkańskich brzmiało ‘Nigdy więcej Auschwitz!’, także nie w Kosowie, zaś obecną naczelną zasadą jest teraz: do obrony otwartych społeczeństw w ostateczności potrzebna jest siła militarna. W przeciwnym razie każda demokracja jest zagrożona, także niemiecka. To tłumaczy, dlaczego na przełomie tysiącleci przeciwko Fischerowi wciąż latały worki z farbą i dlaczego baza Zielonych dziś popiera o wiele bardziej bojową politykę swojego kierownictwa. Nie chodzi tu o odległe wojny, ale o kryzys, który jest u naszych drzwi”.
„Rhein-Zeitung“ z Koblencji podkreśla: „Dla mieszkańców Ukrainy nie chodzi o abstrakcyjne, okrutne pole bitwy. Dla nich każda minuta to bardzo konkretna różnica między życiem a śmiercią, wolnością a uciskiem. Przede wszystkim nie rozumieją, dlaczego tak wielu Niemców nie widzi, co ta wojna ma z nimi wspólnego. W rosyjskich mediach prorządowych od dawna trwa dyskusja o tym, kiedy po zwycięstwie nad Ukrainą przyjdzie kolej na Mołdawię, kraje bałtyckie, Polskę i Niemcy. Każda ciężka broń, wstrzymywana przez Niemcy, zwiększa to prawdopodobieństwo, nie zaś tylko osłabia możliwości stawiania oporu przez Ukrainę. Niedostarczenie jej zwiększa prawdopodobieństwo, że wojna będzie coraz bliżej, zamiast zakończyć się na Ukrainie”.
„Suedkurier“ z Konstancji analizuje: „Lista życzeń z Kijowa jest jasna. Jeśli Ukraina ma mieć szansę wobec rosyjskiej przewagi, potrzebuje ciężkiej broni: dział, rakiet, a przede wszystkim czołgów. Rząd niemiecki mógłby dostarczyć część z nich, ale tego nie robi. Kanclerz po raz kolejny nie skorzystał z okazji, by wyjaśnić swoje motywy. Zamiast tego Ukraińcy są odprawiani starymi wymówkami, jak te, że ich żołnierzom brakuje wyszkolenia. W kraju, który walczy o swoje istnienie, nikt już nie chce tego słuchać. Jeśli Scholz ma swoje powody, niech je przedstawi. Na przykład, że czołgi nie są bronią czysto defensywną. Mogą zagrozić armii rosyjskiej i skłonić nieobliczalnego władcę na Kremlu do dalszej eskalacji. Tego właśnie Scholz stara się uniknąć. Szef niemieckiego rządu może to widzieć w ten sposób. Musi jednak ujawnić swoje wątpliwości. Obecnie nie rozumieją ich nawet partnerzy koalicyjni”.
Podobnie pisze „Suedwest Presse“ z Ulm: „Zasadniczy problem polega na tym, że Olaf Scholz nie mówi nam, jaki jest cel pomocy dla Ukrainy. Czy kraj ten ma wygrać wojnę z Rosją? Ponieważ zwycięstwo agresora oznaczałoby zagrożenie dla całej Europy? A może po prostu chodzi o to, by Kremlowi pokazać granice? A może chodzi raczej o pomoc symboliczną? Od odpowiedzi na te pytania powinny zależeć dostawy broni. A Olaf Scholz musi w końcu na nie odpowiedzieć”.
„Reutlinger General-Anzeiger“ przestrzega: „Zaledwie kilka tygodni temu Scholz ogłosił, że nastąpił przełom. Tymczasem jednak mnożą się wątpliwości. Z determinacji kanclerza, wyrażonej w jego przemówieniu siedem tygodni temu, pozostało chyba niewiele. Opozycja CDU/CSU chce w przyszłym tygodniu zmusić Scholza do podjęcia decyzji, składając własny wniosek w sprawie dostaw broni. Jest to ładunek wybuchowy dla rządu federalnego. Koalicja musiałaby zaprezentować swoje stanowisko. Dla Scholza byłoby to ryzykowne. Czy chce zaryzykować i narazić na porażkę? Nie może już być pewny ani własnej partii, ani trójpartyjnej koalicji. Z drugiej strony, Niemcy nie mogą sobie pozwolić na zmianę rządu w tej trudnej sytuacji w polityce zagranicznej”.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>