Prasa o ataku na elektrownię: Dla Kremla ludzie są obojętni
5 marca 2022„Ostrzelanie elektrowni atomowej w Zaporożu wzniosło i tak już wielkie obawy Zachodu na nowy poziom” – czytamy w dzienniku „Frankfurer Allgemeine Zeitung”. „Poprzez celowy ostrzał artyleryjski można zrobić z takiej elektrowni super-Czarnobyl. Rosyjska doktryna wojskowa nie wyklucza użycia taktycznej broni jądrowej, gdy wojsko nie posuwa się do przodu. Putin doprowadziłby wówczas do eskalacji konfliktu, jakiej dotychczas unikał. Z drugiej strony Putin, będący pod coraz większą presją sukcesu, pokazuje przeciwnikowi, co mu jeszcze może zrobić. Stawia to Zachód przed trudnym zadaniem: musi pokazać samotnemu niedźwiedziowi w jego gawrze, że nie tylko on ma pazury, ale w taki sposób, aby nie powiększyć jego obłędu. Putin chce walczyć tak długo, jak osiągnie to, co będzie uważać za zwycięstwo. I to sięgając po wszystkie środki”.
W dzienniku „Volksstimme” czytamy, że stopień szaleństwa w wojnie w Ukrainie może być jeszcze wyższy. „Teraz realnym stało się zagrożenie atomowe. (…) Co kieruje rosyjskimi generałami, żeby atakować elektrownię jądrową, zamiast ją osłaniać albo omijać? Aby odciąć Ukraińców od wszelkiego zaopatrzenia rosyjskie wojsko nie cofa się przed zbrodnią wojenną, jaką byłby atak na elektrownię atomową. Na szali jest Czarnobyl do potęgi. Także ta atomowa ruina znajduje się w Ukrainie. Kiedy w 1986 doszło tam do stopienia reaktora wysłano na miejsce młodych żołnierzy z łopatami i maskami, aby usuwali radioaktywne śmieci. Komando śmierci w czasach pokoju. Teraz, w czasie wojny, napromieniowani zostaliby nie tylko Ukraińcy, ale też rosyjski napastnicy. Dla Kremla ludzie są obojętni”.
Gazeta „Hannoversche Allgemeine Zeitung” ocenia, że przypadek Zaporoża pokazuje, jak szybko rosyjska wojna napastnicza na Ukraine może dalej eskalować. „Uszkodzony reaktor jądrowy byłby zagrożeniem dla całej Europy. Czy powstałaby wówczas sytuacja, w której w konflikt zaangażowałoby się NATO, jak uważa szef CDU Friedrich Merz, to inne pytanie. NATO zdecydowało się nie pomagać Ukrainie na drodze bezpośredniego uderzenia. Powodem jest strach przed wojną atomową z Rosją. Byłby on nie mniejszy po spowodowanej celowo lub przypadkowo katastrofie atomowej. A NATO tak czy inaczej nie mogłoby nic zrobić, gdyby atomowa chmura ciągnęła się na zachód. Ta wojna najprawdopodobniej będzie eskalować inaczej: jeszcze więcej bomb na ukraińskie miasta, jeszcze więcej ofiar cywilnych, więcej uchodźców. Obłędna żądza podboju Putina skierowana jest przede wszystkim wobec Ukraińców. I to o nich powinniśmy się głównie martwić”.
Komentator „Badische Zeitung” pisze, że zdjęcia z Ukrainy i relacje ludzi, którym udało się przedrzeć do Niemiec, zapierają dech w piersiach. „Równocześnie rosną obawy, że ta anachroniczna wojna najeźdźcza moskiewskiego władcy będzie nas kosztowała więcej, niż tylko oczywista pomoc dla ludzi w potrzebie. Zagraża ona gospodarce i dobrobytowi. Prowadzi do zamykania fabryk, wzrostu cen energii i żywności i może nawet doprowadzić do tego, że będzie zimno w mieszkaniach. A to wszystko po dwóch latach pandemii. Jeśli dodamy do tego obawy atomowe (o katastrofę w elektrowni jądrowej – red.) to czara może się już przelać”.
Dziennik „Sueddeutsche Zeitung” pisze z kolei: „Amerykańska historyczka Barbara Tuchman wyłożyła 40 lat temu, że wiele wydarzeń o przełomowym znaczeniu dla historii świata – od upadku Troi po wojnę w Wietnamie – może wytłumaczyć tym, że rządzący wówczas byli po prostu głupi. Od tysiącleci – przekonywała Tuchman – ludzie, którym brakowało chęci, zdolności albo zainteresowania, aby przemyśleć konsekwencje swoich działań, podejmowali decyzje zmieniające losy całych narodów i niszczące życie milionów ludzi”.