Prasa o Bidenie w Berlinie: nadchodzą nowe relacje z USA
18 października 2024„Frankfurter Allgemeine Zeitung” komentuje: „Wizyta Bidena w Berlinie jest (.) bardziej pożegnalna niż robocza. Za dwa i pół tygodnia wybory w Stanach Zjednoczonych, a wtedy prezydent stanie się tym, co w Waszyngtonie nazywa się „kulawą kaczką”. Jeśli wybory pójdą w miarę gładko, to światowa polityka szybko skupi się na nowym głównodowodzącym w Białym Domu, a dotyczyć to będzie w szczególności głównych wojen i kryzysów. Harris zbliżyła się do Trumpa w niektórych kwestiach, ale pod względem polityki zagranicznej kontrasty (...) są nadal duże: Demokratka najprawdopodobniej niewiele zmieni w stosunku do głównych założeń polityki Bidena, podczas gdy Trump opowiada się za izolacją i sceptycyzmem wobec sojuszy. Jego pierwsza kadencja pokazała, że nie zawsze jest w stanie wcielić to w życie, ale z pewnością będzie to różnica w stosunku do zagorzałego atlantysty Bidena.”
„Suedwest Presse” pisze: „Biden jest starą twarzą narodu, który jest beznadziejnie podzielony, ale wciąż dynamiczny i silny. Dla Europejczyków, a w szczególności dla Niemiec, pożegnalna podróż Bidena oznacza jednak punkt zwrotny, a raczej ostatni dzwonek. Ponieważ wraz z Bidenem odchodzi powojenne pokolenie amerykańskich polityków, którzy rozpoczęli swoją pracę podczas zimnej wojny i nauczyli się wtedy zasad, do których wielokrotnie odwoływali się w swoich karierach. Niezależnie od tego, czy Trump, czy zastępczyni Bidena, Kamala Harris: następny głównodowodzący sił zbrojnych USA, następny prezydent Stanów Zjednoczonych nie będzie już transatlantystą i z pewnością nie będzie już zwolennikiem wolnego handlu.”
„To zarówno późna premiera, jak i wczesne pożegnanie”, zauważa „Muenchner Merkur”. Joe Biden przybywa do Berlina na swoją pierwszą wizytę państwową na krótko przed opuszczeniem Białego Domu. „A jednak – można już użyć czasu przeszłego – 81-latek miał bliskie relacje z Niemcami, zwłaszcza z Monachium, gdzie przez dziesięciolecia był stałym gościem Konferencji Bezpieczeństwa. W jego osobie odchodzi ostatni prezydent, dla którego transatlantycki sojusz – i polityczna socjalizacja w ramach sojuszu – podczas zimnej wojny były oczywistościami. Jego dzisiejsza wizyta będzie prawdopodobnie świętem tej solidarności. I pomimo wojen w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie, w powietrzu będzie wyczuwalna nutka nostalgii" – podkreśla dziennik.
O zmianach zachodzących w transatlantyckiej współpracy pisze z kolei „Rheinpfalz”. Kiedyś było ono jedną ze stałych elementów polityki międzynarodowej, jednak – zdaniem komentatora – dla Stanów Zjednoczonych straciło swój unikatowy charakter. „W globalnej rywalizacji o sfery władzy i wpływów, ta globalna potęga coraz częściej poszukuje partnerów i sojuszników także poza Europą. Zwiększa to ryzyko transatlantyckich interesów. W tym kontekście, jak również wobec neoimperialistycznej polityki Rosji, która nie cofa się przed wojną, Europa musi stać się bardziej autonomiczna w zakresie polityki bezpieczeństwa i obrony. Nowe koncepcje są również potrzebne w polityce gospodarczej i handlowej, skoro nie tylko Chiny, ale w coraz większym stopniu również Stany Zjednoczone przyjmują protekcjonistyczne zachowania w celu ochrony własnego przemysłu” – stwierdza dziennik z Ludwigshafen.