Prasa o kryzysie niemieckiej gospodarki: ponure perspektywy
23 października 2024„Republika Federalna (Niemiec) zmierza w kierunku drugiego roku recesji z rzędu, a kanclerz szerzy optymizm. ‘Niemcy to potrafią – jesteśmy silnym krajem' – powiedział Olaf Scholz podczas Dnia Pracodawców" – pisze ekonomiczny dziennik „Handelsblatt”. Wcześniej podczas szczytu ds. cyfrozacji wyjaśnił, że pesymistyczne podejście do lokalizacji jest całkowicie nieodpowiednie, „ponieważ siły, które tkwią w naszym kraju – duch wynalazczości, innowacyjności i pracowitości – nadal mają znaczenie". „Problem polega na tym, że gospodarka nie ufa już obecnemu rządowi w kwestii obudzenia tych sił. Co gorsza, firmy obwiniają nieustanne kłótnie rządu za to, że siły te nadal słabną” – stwierdza komentator dziennika. I ostrzega: „Scholz musi zatem uważać, aby jego postrzeganie sytuacji, podsycane przez socjaldemokratyczne echo, nie zostało w pewnym momencie zinterpretowane jako arogancja na granicy negowania rzeczywistości”.
„Frankfurter Rundschau” komentuje: „W poniedziałek kanclerz Olaf Scholz na szczycie ds. cyfryzacji nadal szerzył optymizm: cyfryzacja się uda. A we wtorek: witamy z powrotem w kryzysie. Albo z powrotem do rzeczywistości, jak prawdopodobnie powiedziałby szef zrzeszenia pracodawców Rainer Dulger. Nic się nie układa, nie ma co do tego dwóch zdań: niemiecka gospodarka jest w kryzysie. Co prawda, ważni niemieccy producenci samochodów jeszcze osiągają zyski, jednak ich model biznesowy nie ma przyszłości. W innych branżach sytuacja wygląda podobnie – perspektywy są ponure. I akurat teraz ważne projekty transformacyjne, takie jak fabryki chipów w Kraju Saary i Magdeburgu są zagrożone. Coś musi się wydarzyć. Kanclerz Scholz o tym wie, podobnie jak jego minister gospodarki Robert Habeck. Właśnie teraz powinni zainwestować pieniądze i zaciągnąć długi, aby przygotować kraj i jego infrastrukturę na przyszłość. Zamiast tego Niemcy oszczędzając coraz głębiej popadają w kryzys”.
W „Südwest Presse” czytamy: „Wydaje się, że Scholz zdał sobie teraz sprawę, że musi coś zrobić. To, że wpada na pomysł zorganizowania szczytu przemysłowego, jest zrozumiałe, ponieważ jeśli chodzi o gospodarkę, socjaldemokraci zawsze myślą o przemyśle, a rzadko o średnich i małych przedsiębiorstwach lub rzemiośle. Jednak fakt, że Scholz po raz kolejny zawęża ramy tego tak zwanego szczytu branżowego i zaprasza tylko głównych producentów samochodów, nie przekonuje. Oczywiście Niemcy są krajem samochodów i jeśli VW, BMW i Mercedes kiepsko sobie radzą, to gospodarka jako całość nie może sobie dobrze radzić. Jednak niemiecki rząd w swoim raporcie gospodarczym bardzo wyraźnie przeanalizował, że problem nie leży tylko w radykalnej zmianie warunków dla koncernów motoryzacyjnych. Największymi problemami są zbyt wysokie koszty energii, zbyt mała liczba wykwalifikowanych pracowników i zbyt duża biurokracja”.
Z kolei dziennik „Rhein-Zeitung” z Koblencji stwierdza, że zrzeszenia średnich i małych przedsiębiorstw słusznie narzekają, że rząd o nich zapomina. „Mają one nadal płacić wysokie ceny energii, podczas gdy dla przemysłu planowane są nowe ulgi. Oczekuje się, że pracochłonna branża rzemieślnicza będą płacić znacznie wyższe składki na ubezpieczenie społeczne, podczas gdy przemysł może oczekiwać miliardowych subwencji na utrzymanie miejsc pracy. Polityka gospodarcza musi być tworzona dla całego spektrum przedsiębiorstw, a nie tylko dla nielicznych. Tego ten rząd jeszcze nie zrozumiał” – pisze dziennik regionalny.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>