Prasa o ustawie ws. kolejek do lekarzy: niewiele to zmieni
15 marca 2019„Zeit Online" uważa, że „tych 600-800 mln euro, z pomocą których minister zdrowia Spahn chce motywować lekarzy do przyjmowania więcej pacjentów ubezpieczonych w publicznych kasach chorych, to dobra inwestycja. Istotnym powodem, dla którego osoby ubezpieczone prywatnie mają pierwszeństwo u lekarza, jest to, że za ich leczenie dostają więcej pieniędzy. Dlatego podniesienie stawek jest w tym przypadku sensowne. W najlepszym wypadku finansowe zachęty sprawią, że przydzielanie terminów do lekarzy specjalistów będzie bardziej sprawiedliwe, przy czym trudno jeszcze przewidzieć, czy ten dodatek wystarczy. Na inny powód długiego czasu oczekiwania na badania polityka nie znalazła jeszcze stosownego lekarstwa – to brak lekarzy. Przede wszystkim w rejonach wiejskich, a i w biedniejszych dzielnicach miast brakuje tysięcy lekarzy. Mimo wszystko (nowa) ustawa to krok we właściwym kierunku”.
Niemieckie ministerstwo zdrowia ma zamiar rozbudować sieć centrali udzielających informacji o wolnych terminach u lekarzy i umawiających pacjentów na wizytę. Pacjenci niechętnie jednak korzystali w przeszłości z takiego serwisu – zauważa „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. „Czy to się zmieni, pozostaje sprawą otwartą” – czytamy. Dziennik przypomina ponadto, że lekarze i tak już oferują więcej godzin porad medycznych, niż powinni, i więcej niż chce wprowadzić obowiązkowo Spahn. „Nie czarujmy się, w dyskusji o czas oczekiwania na wizytę lekarską chodzi przede wszystkim o samopoczucie. Chodzi też zawsze o sentyment dużej grupy społeczeństwa, w której – nawiasem mówiąc – wielu uprawnionych jest do głosowania. Dzięki swojej drogiej reformie Spahn interesuje się samopoczuciem 73 mln pacjentów publicznych kas chorych, oczekując z pewnością, że mu zawczasu podziękują”.
„Berliner Morgenpost" zwraca uwagę na koszty uchwalonej przez koalicję chadeków i socjaldemokratów ustawy. „Chodzi dodatkowo o ok. 3 mld euro rocznie. Teraz kasy chorych mają wystarczająco dużo pieniędzy i mogą to finansować ze swoich rezerw, ale przyjdzie dzień, kiedy to wszyscy ubezpieczeni będą musieli zapłacić wyższe składki.Najważniejszą obietnicą Spahna jest to, że pacjenci publicznych kas chorych nie będę musieli czekać dłużej na wizytę niż pacjenci ubezpieczeni prywatnie. Radość z zatarcia granicy między państwowym a prywatnym ubezpieczeniem zdrowotnym jest jednak przedwczesna. Ustawa ta nie zlikwiduje medycyny dwóch klas. Kto ma pieniądze, zawsze sobie kupi szybszą i na pozór lepszą opiekę lekarską” – uważa stołeczny dziennik.
W podobnym tonie komentuje regionalna gazeta z Lipska „Leipziger Volkszeitung": „Z pewnością znajdą się pacjenci, którzy w przyszłości szybciej dostaną wizytę, bo są dla lekarzy szczególnie lukratywni. Inni z kolei będą musieli dłużej czekać. Możliwości przyjmowania pacjentów w gabinetach nie dają się bowiem dowolnie powiększyć. Przewlekle chorzy i inni, którzy muszą chodzić na kontrole lub leczenie częściej niż tylko od czasu do czasu, mogą być na końcu przegranymi. Spahn przedstawił nieczytelną ustawę o rozmiarach XXL z wieloma małymi indywidualnymi regulacjami”.
Bawarski lokalny dziennik „Straubinger Tagblatt/Landshuter Zeitung" zauważa zaś, że główną bolączką jest brak lekarzy i nowa ustawa niczego tutaj nie zmieni. „Niemcy cierpią na brak lekarzy, szczególnie w rejonach wiejskich. Tam, gdzie lekarz przechodzi na emeryturę, niejednokrotnie nie ma następcy. A ten, który otworzy swój gabinet w mieście, ma więcej potencjalnych pacjentów, w tym niejednokrotnie więcej osób ubezpieczonych prywatnie, krótsze odcinki do pokonania przy wizytach domowych, więcej kolegów, którzy mogą go zastąpić podczas urlopu oraz lepszą infrastrukturę medyczną. W atrakcyjnych miejscach aż kłębi się od lekarzy, a gdzie indziej pustoszeją całe obszary”.