Projekt KE: Handel rolny z Ukrainą z paroma bezpiecznikami
29 stycznia 2024Szefowie gabinetów komisarzy UE – wedle nieoficjalnych informacji – zdecydowali na swym cotygodniowym spotkaniu w poniedziałek (29.1.2024), że Komisja Europejska ma już w najbliższą środę przyjąć propozycję kolejnego jednorocznego przedłużenia zliberalizowanego handlu UE z Ukrainą, jaki wprowadzono w 2022 roku w formie pomocy wojennej dla Kijowa. Decyzja Komisji zakończy parę tygodni żmudnych rokowań, bo choć jej propozycja będzie jeszcze musiała zostać zatwierdzona w Radzie UE większością kwalifikowaną (15 z 27 krajów obejmujących 65 proc. ludności Unii) za zgodą Parlamentu Europejskiego, to celem było opracowanie projektu, który przejdzie tę procedurę bez poprawek, a zwłaszcza ryzyka zablokowania.
Zaakceptowany dziś wstępnie projekt Komisji Europejskiej obejmuje, jak wynika z przecieków, limity na import drobiu, jaj oraz cukru z Ukrainy. Ich bezcłowy wwóz do UE będzie możliwy wyłącznie w ilości nieprzekraczającej średniej wielkości importu w 12 miesiącach („okresie referencyjnym”) poprzedzających nową decyzję o liberalizacji handlu. Szczegółowe spory o obliczanie „okresu referencyjnego” być może przeniosą się nawet na środę. M.in. przedstawiciele polskich władz, ale i komisarz UE ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski postulowali obliczanie średniej na podstawie aż trzech poprzedzających lat, co w efekcie obniżyłoby bezcłowe kontyngenty na ukraińskie mięso drobiowe, jaja i cukier.
KE będzie obserwować sytuację w poszczególnych krajach
Pozostałe produkty rolne, w tym pszenica, kukurydza, rzepak oraz słonecznik, zostaną – wedle dzisiejszego wstępnego projektu – objęte innym bezpiecznikiem. Bruksela będzie zobowiązana do ciągłego monitorowania rynku nie tylko pod kątem zaburzeń w skali całej Unii (to standardowa reguła w unijnych umowach handlowych), lecz również pod kątem zaburzeń w poszczególnych krajach, a zatem np. na rynku rolnym w Polsce. Jeśli dane państwo Unii zawnioskuje o wprowadzenie ograniczeń importowych w wypadku dużych zaburzeń na swym rynku krajowym (lub rynku zaledwie kilku krajów), Komisja będzie mogła podjąć taką decyzję, choć – wedle dzisiejszej wersji projektu – za zgodą przedstawicieli zwykłej większości państw UE (w „procedurze komitetowej”).
Polski postulat bez szans
Negocjacyjnym postulatem maksimum ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego było – jak na początku stycznia pisał do Komisji Europejskiej – nieprzedłużanie zliberalizowanego handlu UE z Ukrainą, lecz negocjowanie kwot bezcłowych na bazie reguł obowiązujących przed 2022 rokiem. „Natychmiastowa i pełna liberalizacja importu towarów rolnych z Ukrainy spowodowała poważne zakłócenia na rynkach rolnych niektórych krajów członkowskich, w szczególności krajów w bezpośredniej bliskości Ukrainy. Wywołała również obawy społeczne o skutki dalszego procesu akcesji Ukrainy do struktur UE w obszarze rolnym” – przekonywał Siekierski w piśmie do Valdisa Dombrovskisa, wiceszefa Komisji Europejskiej. Jednak postulat nieprzedłużania liberalizacji nie miał szans w Brukseli.
Polska wiosną 2023 roku jednostronnie, a zatem wbrew regułom UE, zablokowała cały import rolny z Ukrainy, ale szybko poszła na ugodę z Komisją Europejską, która – również naciągając zasady unijne – w zamian za zniesienie tego embarga zaproponowała ograniczenia w imporcie ukraińskich zbóż do Polski, a także Węgier, Słowacji, Bułgarii i Rumunii. Pszenica, rzepak, kukurydza i słonecznik z Ukrainy mogły przejeżdżać przez Polskę, Słowację, Węgry, Bułgarię i Rumunię wyłącznie tranzytem do pozostałych państw UE oraz do portów morskich, a potem poza Unię. Gdy Komisja Europejska zniosła ten system ograniczeń w połowie września 2023 roku, rząd Mateusza Morawieckiego nie podporządkował się tej decyzji. I te ograniczenia, sprzeczne z regułami UE, obowiązują teraz również po zmianie władzy w Polsce. – Ukrainę należy wspierać, ale to wsparcie nie powinno stanowić zagrożenia dla sektora rolnego w Unii Europejskiej – przekonywał przed tygodniem Siekierski podczas obrad ministrów rolnictwa w Brukseli.
Bruksela przymyka oko
Projekt, który Komisja Europejska ma ogłosić w tym tygodniu, powinien obowiązywać od czerwca tego roku, a zatem nie odpowiada na problemy z obecnym nielegalnym embargiem w Polsce. Jednak Bruksela przymyka na nie oko. I namawia – robiła tak już za poprzedniego rządu – do rozwiązań podobnych do umów ukraińsko-rumuńskich, w którym system licencjonowania handlu zbożem chroni rynek rumuński w sposób odbiegający od standardowych reguł UE, ale tolerowany zarówno przez Brukselę, jak i przez Kijów. – Nasi eksperci z ministerstwa rolnictwa będą rozmawiać z ekspertami z ministerstwa rolnictwa Ukrainy i będą omawiać produkt po produkcie. Byłyby licencje, które określałyby wielkości eksportu i także w tych licencjach jest zapisany odbiorca, gdzie towar jest kierowany – zapowiadał Siekierski w Brukseli.
Unijny rolnicy, którzy w różnych państwach UE protestują m.in. w związku z kosztami Zielonego Ładu, stają się obecnie przedmiotem dużego politycznego zainteresowania m.in. zabiegającej o ich głosy centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej (m.in. niemiecka chadecja, PO, PSL). – Prosta kontynuacja obecnych [zasad zliberalizowanego handlu z Ukrainą – red.] jest nie do utrzymania i konieczne jest wprowadzenie pewnych zabezpieczeń. Nalegamy, aby Komisja Europejska zaproponowała rozwiązania mające na celu ochronę dotkniętych branż przy jednoczesnym zapewnieniu odpowiedniego poziom wsparcia dla Ukrainy” – głosi pismo autorstwa m.in. Manfreda Webera, szefa Europejskiej Partii Ludowej, skierowane 26 stycznia do Ursuli von der Leyen, szefowej Komisji Europejskiej.