Przemoc za kratkami. Szokujące wyniki badań w RFN
21 sierpnia 2012Co czwarty więzień pada ofiarą przemocy. W przypadku młodocianych skazanych, nawet co drugi. Siedem procent badanych przyznało, że padło ofiarą przemocy seksualnej - wynika z najnowszej analizy opracowanej przez renomowany Instytut Kryminologii Dolnej Saksonii. - To bardzo wysoka liczba - komentuje prof. Christian Pfeiffer, dyrektor Instytutu. W badaniach uczestniczyło prawie 6400 więźniów. W 33 zakładach karnych ustawiono specjalne zamknięte urny, do których osadzeni mogli wrzucać wypełnione anonimowo kwestionariusze. Ponieważ klucze do urn miał tylko Instytut Badawczy Pfeiffera, więźniowie mogli się wypowiadać bez strachu przed szykanami.
,,Błędna koncepcja pedagogiczna"
- Rozmiar przemocy rzeczywiście nas zaalarmował - oświadczył Pfeiffer. Zaszokowała go zwłaszcza częstotliwość przemocy na dziedzińcach więziennych, mimo, że akurat tam strażnicy widzą osadzonych jak na dłoni. Poza tym do użycia siły dochodzi często pod prysznicem, albo w przywięziennych warsztatach, choć również raz po raz we wspólnych celach. Są to wszystko miejsca, których nie sposób w stu procentach kontrolować.
Zakwaterowanie młodocianych też stało się przedmiotem krytyki. - To, że akurat w ,,grupach mieszkalnych'' młodych skazanych dochodzi często do brutalnych bójek świadczy o tym, że nasza koncepcja pedagogiczna pozostawia wiele do życzenia - podkreśla Christan Pfeiffer.
Bo z chwilą zamknięcia przez strażnika drzwi za ostatnim młodym więźniem, w celi obowiązuje prawo silniejszego. Wtedy kosztem słabszych umacnia się własne poczucie pewności siebie.
Zmniejszyć przemoc, tylko jak?
Instytut Kryminologii Christiana Pfeiffera żąda w związku z tym przemyślenia na nowo koncepcji ,,grup mieszkalnych'', po drugie zaopatrzenia, zwłaszcza starszych, więzień w więcej kamer, po trzecie zwiększenia na początku swobód, które będzie się ograniczało osadzonym, gdy zastosują przemoc (w jednym ze zbadanych zakładów karnych to się znakomicie sprawdza), i wreszcie po czwarte - niedopuszczenie do dalszych redukcji personelu.
Przed tym ostrzega również Anton Bachl, przewodniczący Związku Pracowników Niemieckich Zakładów Karnych.
Władze: nie widzimy problemu
Jednak resorty sprawiedliwości Nadrenii Północnej - Westfalii (NRW) i Badenii-Wirtembergii (wymiar sprawiedliwości pozostaje w RFN w gestii landów) skrytykowały pracę Instytutu. Podkreśliły, że przemoc w zakładach karnych nie jest fenomenem masowym. Podały, że w więzieniach Nadrenii Północnej - Westfalii wyroki odsiadywało w 2011 roku ponad 48.000 więźniów i zarejestrowano tylko 587 przypadków użycia siły. Władze Badenii-Wirtembergii wymieniły zaledwie 30 podejrzanych przypadków znęcania się nad współwięźniami. Zaznaczono przy tym, że w 2005 roku ta liczba była dwukrotnie wyższa.
- Jestem zaskoczony, że ministrowie mają odwagę powiedzieć publicznie, że u nich wszystko wygląda lepiej, mimo, że właściwie dokładnie nie wiedzą, czy tak jest naprawdę i nie mają żadnych stuprocentowych danych na ten temat - komentuje Christian Pfeiffer. Również Bachl jest przekonany, że kraje związkowe nie mają odwagi spojrzeć prawdzie w oczy. NRW i Badenia-Wirtembergia nie należą do pięciu landów, które wzięły udział w badaniach.
,,Areszt ostrzegawczy"
Z początkiem lipca (2012) zaostrzono prawo karne dla nieletnich. Tym samym sądy, które orzekły karę w zawieszeniu, mogą dodatkowo posłać młodocianego sprawcę do więzienia na okres do czterech tygodni w ramach tzw. "aresztu ostrzegawczego". Tego typu areszt ma mieć charakter odstraszający. Christian Pfeiffer temu zaprzecza. Uważa, że taki dodatkowy areszt przyczyni się do dalszej brutalizacji wśród osadzonych w zakładach karnych. - Więźniowie uczą się prawa silniejszego, które gwarantuje przeżycie. I tylko to się tam liczy - dodaje.
Marco Mueller / Iwona D. Metzner
red. odp.: Bartosz Dudek