Bosbach o odwołaniu pochodu karnawałowego [WYWIAD]
16 lutego 2015DW: Z powodu możliwego zamachu terrorystycznego w ostatniej chwili odwołano w tym roku pochód karnawałowy w Brunszwiku. Czy Pana zdaniem tamtejsza policja postąpiła właściwie?
Wolfgang Bosbach: Nie znam, co prawda, wszystkich szczegółów tej sprawy, ale wychodzę z założenia, że tym razem nie chodziło o zwykłe pogróżki, tylko bardzo konkretne zagrożenie, które należało potraktować z nadzwyczajną powagą. W przeciwnym razie pochód karnawałowy nie zostałby odwołany. To była niezwykle trudna decyzja, którą musiały podjąć właściwe instancje. Spodziewano się około 5 tysięcy uczestników pochodu i prawie 300 tysięcy gości i widzów. W centrum Brunszwiku miał się zatem odbyć naprawdę wielki festyn, i jeśli zdecydowano się z niego zrezygnować, to w grę musiały wchodzić bardzo konkretne powody. Gdyby było inaczej, wystarczyłoby przecież wzmocnić tylko środki bezpieczeństwa, a nie odwoływać całej imprezy.
Czy po ostatnich zamachach w Kopenhadze policja stała się ostrożniejsza i bardziej wyczulona?
To nie było przecież pierwsze zagrożenie, odnoszące się do dużej imprezy masowej, ani też, jak można przypuszczać, ostatnie. Poza tym zawsze trzeba liczyć się z ryzykiem pojawienia się naśladowców, zdecydowanych skopiować, a najlepiej, przewyższyć jakiś wcześniejszy czyn przestępczy. Dlatego też bardzo ważnym i trudnym zarazem zadaniem władz bezpieczeństwa jest ustalenie sposobu, w jaki należy podejść do każdej informacji o możliwym zagrożeniu, jak ją zaklasyfikować, i jak na nią zareagować. To oczywiste, że po wydarzeniach w Paryżu, Belgii i, ostatnio, w Kopenhadze, także nasze władze stały się bardziej wyczulone. Z jednej strony nie chcemy ugiąć się przed przemocą. Nie chcemy, żeby ekstremiści decydowali o tym, w jaki sposób mamy żyć. Chcemy żyć tak, jak do tej pory: w pokoju i wolności. Z drugiej strony jednak w sytuacji zagrożenia najwyższy priorytet musi mieć zawsze ochrona życia i to wszystko, co może zagwarantować nam bezpieczeństwo. Innymi słowy, mamy rzeczywiście do czynienia ze wzmożoną wrażliwością i czujnością służb bezpieczeństwa, ale nie nastąpiło to bez powodu, tylko wskutek zaszłych ostatnio, tragicznych wydarzeń.
A jak wytłumaczy Pan to, że na krótko przed odwołaniem pochodu karnawałowego w Brunszwiku ministerstwo spraw wewnętrznych oświadczyło, że nie ma żadnych konkretnych wskazówek świadczących o planowaniu zamachów terrorystycznych w Niemczech?
Sytuacja w zakresie bezpieczeństwa nie zmieniła się zasadniczo także po odwołaniu pochodu karnawałowego w Brunszwiku. Trzeba by wiedzieć dokładnie, jakimi informacjami dysponowała policja i inne władze w Brunszwiku. Skąd one pochodziły? Czy były wiarygodne i czy można je było szybko i pewnie zweryfikować?
Ale przecież mówiło się, że informacja o możliwym zamachu terrorystycznym z, jak to ujęto, pobudek islamistycznych, pochodzi z pewnych i wiarygodnych źródeł państwowych. Tymczasem wcześniej rzeczniczka MSW oświadczyła, że nie ma żadnych konkretnych informacji wskazujących na istnienie takiego zagrożenia. Czyżby zatem w służbach nie wiedziała lewica, co czyni prawica?
Nie mogę odpowiedzieć na pytanie, kiedy władze bezpieczeństwa Dolnej Saksonii poinformowały o zagrożeniu zamachem odpowiednie władze federalne. Ale, niezależnie od tego, ogólna sytuacja bezpieczeństwa nie uległa zmianie. Sprawą najważniejszą jest to, kiedy bliżej nieokreślone, abstrakcyjne zagrożenie, nabiera konkretnych kształtów. A dzieje się tak wtedy, kiedy pojawiają się wiarygodne informacje o tym kto, kiedy, jak i gdzie szykuje zamach. Najwidoczniej władze w Brunszwiku dysponowały takimi informacjami i wiedziały, że pochód karnawałowy jest zagrożony w bardzo konkretny, określony sposób. Taka impreza rozgrywa się na obszarze całego śródmieścia, do którego prowadzi wiele dróg. Każdy może tam łatwo wejść i równie łatwo z niego uciec. Zapewnienie bezpieczeństwa ludziom biorącym udział w dużej imprezie pod gołym niebem jest o wiele trudniejsze niż wtedy, kiedy przebywają oni w zamkniętych pomieszczeniach, co pozwala dokładnie sprawdzić każdego.
W jaki sposób może to odbić się na pochodach karnawałowych w poniedziałek zapustny w Nadrenii? Są one przecież dużo większe niż w Dolnej Saksonii i bierze w nich udział znacznie większa liczba osób?
Tylko w Kolonii liczymy się z około milionem widzów. A to oznacza wzmożoną uwagę i większą odpowiedzialność. System zapewnienia bezpieczeństwa uczestnikom karnawału został dodatkowo starannie sprawdzony pod kątem ewentualnych luk i uchybień. Nie możemy jednak ugiąć się przed terrorystami. Gdybyśmy tak postąpili, byłoby to ich sukcesem, bo ich najważniejszym celem, do którego dążą, jest zmiana sposobu naszego życia.Krótko mówiąc: oboswiązuje nas wzmożona czujność, ale nie możemy poddać się strachowi i panice.
Z Wolfgangiem Bosbachem rozmawiał Arnd Riekmann
Przekład: Andrzej Pawlak