Putin dalej przykręca śrubę organizacjom pozarządowym
25 lipca 2014- Represjom nie ma końca - twierdzi Grigorij Melkonjanc.
W miniony poniedziałek (21.07) rosyjskie Ministerstwo Sprawiedliwości wciągnęło przymusowo pięć organizacji pozarządowych na tzw. listę agentów, w tym znaczące organizacje jak Memoriał czy Agora i działaczy ekologicznych z Kaliningradu. Na początku czerwca taki los spotkał już 5 NGO-sów z Saratowa na południu Rosji, z Kostromy na północy kraju i z Moskwy, w tym także organizację, którą kieruje Grigorij Melkonjanc (organizacja obserwacji wyborów "Golos").
Melkonjanc opowiada, że jego organizacja musi często zmieniać swoje biura, bo wciąż dostaje wymówienia, a trudno jest znaleźć jakieś nowe lokum.
- Jak tylko wynajemca dowiaduje się, co robimy, że obserwujemy przebieg wyborów, budzi się w nim instynkt samozachowawczy i wycofuje się.
"Golos" był pierwszą organizacją, wobec której rosyjskie władze już przed dwoma laty zastosowały ustawę o "agentach zagranicy", która znowelizowana została 5 czerwca 2014 r. Według nowych przepisów, Ministerstwo Sprawiedliwości otrzymało uprawnienia do wciągania organizacji pozarządowych na listę "agentów zagranicy" na podstawie własnej decyzji, bez wyroku sądowego.
Na łasce i niełasce władz
"Golos" oponował przeciwko wciągnięciu go na listę "agentów" i wolał zaprzestać działalności. Od tego czasu obserwatorzy wyborów są tylko "ruchem", wykorzystując prawną niszę. Mogą w ten sposób dalej działać, tyle że nie wolno im posiadać konta bankowego.
Fakt, że "Golos" wciągnięto na listę "agentów" jest dla Melkonjanca dowodem na to, żie władzom w ogóle nie chodzi o przepisy prawa, ale o to, by organizacjom tym zamknąć usta. Działania władz przynoszą zamierzony skutek: wielu działaczy czuje się zastraszonych przez ciągłe naciski.
- Wczoraj omawialiśmy nasze plany związane z przyszłymi wyborami w Moskwie. Jest nas, obserwatorów, zaledwie garstka. Ludzie stają się coraz bardziej apatyczni - twierdzi.
Moskwa we wrześniu br. wybierać będzie nową Moskiewską Dumę Miejską. Jeszcze dwa i pół roku temu, podczas wyborów do Dumy Federacji Rosyjskiej, niezależni obserwatorzy wykryli w całym kraju wiele oszustw wyborczych. Po ich ujawnieniu doszło do wielotygodniowych masowych demonstracji.
- Ludzie w naszym kraju wiedzą, że z władzą lepiej nie zadzierać. Ten strach mają już zakodowany w genach. Dlatego tak wielu wolało się wycofać. W Rosji ludzie wiedzą, że jeżeli władze postawią sobie za cel zniszczenie kogoś, to ten człowiek będzie zdany na pastwę władzy - zaznacza Melkonjanc.
Absurdalne zarzuty
Na własnej skórze doświadcza tego obecnie Walentyna Czerewatienko. Przewodniczy ona "Donieckim Kobietom" w regionie Rostowa na południu Rosji. Organizacja ta walczy o prawa kobiet, przeciwko domowej przemocy, próbowała też poprawić wizerunek policji, oferując platformę do kontaktów dzieci z policjantami. "Donieckie Kobiety" uznano nie tylko za "agentów zagranicy"; ich szefowej wytoczono proces. Organizacja ta współpracuje ze zbliżoną do niemieckich Zielonych Fundacją im. Heinricha Boella.
Szef moskiewskiego biura fundacji Jens Siegert uważa zarzuty stawiane Czerewatienko za absurdalne
- Do Walentyny Czerewateinko napisał jeden z więźniów obozu karnego, prosząc, by go odwiedziła. Tuż po tym prokuratura wystąpiła z zarzutem, że w rozmowie z więźniem, miała ona powiedzieć, iż na jej sygnał ma on zorganizować rewoltę w kolonii karnej, co jest całkowitym absurdem i czego ona z pewnością nie zrobiła. Prokuratura obstaje jednak przy swoim i sąd dopuścił wdrożenie postępowania.
Renesans stereotypów z ery stalinowskiej
Działaczce ruchu kobiecego grozi kara kilku lat więzienia. Szef biura fundacji zna wiele przypadków, kiedy przewodniczącym NGO-sów, rzekomym "agentom" grozi się postawieniem ich przed sądem. Arsienij Roginski, szef Memoriału, nazywa t drugą falą represji. - Pierwsza fala miała miejsce jesienią 2013 r. w związku ze zbliżającymi się wtedy igrzyskami olimpijskimi. Teraz jest jej wznowienie, ale w zmienionym klimacie ideologicznym. W związku z Ukrainą propaganda na wszystkich kanałach telewizyjnych w świadomości mas rewitalizowała i dalej rozwinęła stereotyp z czasów stalinowskich: Rosja otoczona jest wrogami a w jej wnętrzu działa Piąta Kolumna.
W telewizji wciąż się powtarza: Organizacje pozarządowe, sterowane przez zagranicę będą próbowały rozsadzić Rosję od wewnątrz. Prezydent Putin niedawno powtarzał to w swym wystąpieniu przed rosyjską Radą Bezpieczeństwa Narodowego. Inne państwa też mają ponoć próbować osłabić Rosję na płaszczyźnie międzynarodowej.
- W tym celu korzysta się z tajnych służb, nowoczesnych technologii informatycznych i organizacji pozarządowych, finansowo uzależnionych od zagranicy. Musimy na to adekwatnie zareagować - mówił Władimir Putin.
Coraz mniejsze pole działania
- Narzędzi władze mają pod dostatkiem: nowe, restrykcyjne ustawy. Arsienij Roginski wskazuje na list, leżący na biurku. Jest to wniosek Memoriału, adresowany do Ministerstwa Kultury. Od 1 stycznia br. każdy, kto w Rosji chce publicznie wyświetlić jakiś film, musi uzyskać na to zezwolenie. Osobne dla każdego filmu. Memoriał organizuje seanse filmowe prawie co tydzień, po których jest potem dyskusja z publicznością we własnych pomieszczeniach. Mimo to potrzebuje zezwolenia władz.
- Nasze pole działania jest coraz bardziej ograniczane. Nie sądzę, żeby władze chciały zniszczyć ostatnie, niezależne instytucje. Ale będą miały nad nimi całkowitą kontrolę.
dlf / Małgorzata Matzke