Późna rehabilitacja "zdrajców wojennych".
3 lipca 2009Po żmudnych negocjacjach wszystkie partie zasiadające w niemieckim parlamencie przystały na to, że wciąż obowiązujące wyroki hitlerowskiego sądownictwa mogą być nazwane tym, czym faktycznie były: wyrazem samowoli i niesprawiedliwości. Odpowiednia ustawa w tej sprawie uchwalona zostanie na nadzwyczajnym posiedzeniu Bundestagu 26 sierpnia 2009.
Ponad 30 tysięcy wyroków śmierci
Wyrok mógł zapaść na każdego, kto wątpił w "ostateczne zwycięstwo", krytykował sposób prowadzenia operacji lub naruszał regulaminy obowiązujące w Wehrmachcie. I wyroki takie ferowano: sądy wojskowe wydały ponad 30 tysięcy wyroków śmierci. Za "dywersję w łonie sił zbrojnych" uznawano kontaktowanie się z jeńcami wojennymi, nie mówiąc o pomocy udzielanej Żydom. Także po roku 1945 ofiary samowolnej jurysdykcji hitlerowskiej nie doznały zadośćuczynienia i były napiętnowane społecznie, podczas gdy sędziowie posłuszni nazistowskiemu reżimowi robili kariery zawodowe w praworządnej Republice Federalnej Niemiec. Tylko nieustępliwości i zaangażowaniu grupy ofiar, naukowców i polityków jest do zawdzięczenia, że tak zwani "zdrajcy wojenni" mogą teraz liczyć przynajmniej na prawne zadośćuczynienie.
Nie zdrada tylko opór
Jedną z tych zaangażowanych osób jest Jan Korte, poseł Partii Lewicy z Hanoweru. Od ponad 3 lat domagał się rehabilitacji ofiar hitlerowskiego reżimu. Domniemana zdrada, jakiej mieli się dopuścić, w rzeczywistości była aktem oporu - twierdzi Korte. "Ważne jest, aby uznania doczekał się opór i niesubordynacja zwykłych, szeregowych żołnierzy". Należy zdjąć z nich stygmat tego, że byli karani. Domniemani "zdrajcy" muszą doczekać się wreszcie uznania i szacunku. Korte wskazuje przy tym na wyniki najnowszych badań naukowych: większość żołnierzy ukaranych jako "zdrajcy wojenni" działała z pobudek sumienia, nie chcąc być trybikiem w wojennej maszynerii hitlerowców.
Spełnione marzenie
Jest to spełnienie marzenia Ludwika Baumanna, który zdezerterował z Wehrmachtu, został ujęty, był torturowany i skazany na śmierć. Jako jeden z niewielu przeżył. W roku 1990 wraz z 36 innymi byłymi wermachtowcami założył Federalne Zrzeszenie Ofiar Sądownictwa Hitlerowskiego. Zrzeszenie walczy o prawną rehabilitację ofiar i domaga się unieważnienia wszystkich wyroków nazistowskiej jurysdykcji. "Walczymy o późne odzyskanie honoru"- mówi Baumann. Jako były dezerter skorzystał on już w roku 2002 z ustawy rehabilitującej wszystkich, którzy samowolnie opuścili szeregi Wehrmachtu.
Poparcie gminy żydowskiej
Lecz w myśl prawa tak zwani "zdrajcy wojenni" pozostali sprawcami czynu karalnego. To, że teraz także i oni mają zostać uniewinnieni, popiera ze wszystkich sił przewodnicząca Gminy Żydowskiej w Berlinie Lala Suesskind. Jak pisze w liście skierowanym do wszystkich frakcji Bundestagu. "Chodziło przecież o to, żeby jak najszybciej skończyła się wojna. Zakończenie wojny oznaczało, że szybciej skończyłaby się także zagłada w obozach koncentracyjnych i obozach śmierci, i że wielu ludzi, w tym wielu Żydów mogłoby uniknąć śmierci."
"Prześladuje mnie to do dziś"
Jan Korte i poseł Zielonych Wolfgang Wieland mówią o "ostatnim tabu" nazistowskiej jurysdykcji, które zostanie obecnie złamane. Korte przypomina o piętnowaniu innych działaczy ruchu oporu. Na przykład żołnierze, którym nie powiódł się zamach na Hitlera 20 czerwca 1944, jeszcze długo po 1945 roku uważani byli "za zdrajców i odszczepieńców". Ich zdaniem trzeba też zabiegać o to, aby przestano twierdzić, że "wszyscy żołnierze Wehrmachtu mieli czyste ręce".
Niezależnie od pozytywnej decyzji Bundestagu o rehabilitacji domniemanych "zdrajców“, Ludwikowi Baumannowi nie pozwoli ona zapomnieć tego, co się wydarzyło. "Cierpienie zawsze pozostanie" - mówi. "To było tak potworne, że prześladuje mnie do dzisiaj".
Marcel Fuerstenau / Małgorzata Matzke
Red: Andrzej Pawlak