Rasizm w niemieckiej policji? Poważne zarzuty pod adresem stróży prawa
1 lipca 2013W obdrapanej kamienicy w berlińskiej dzielnicy Kreuzberg zamieszkałej w dużym stopniu przez cudzoziemskich imigrantów, mieści się biuro organizacji "ReachOut", troszczącej się - na co wskazuje jej nazwa - o ofiary prawicowego ekstremizmu i rasizmu. Jednym z jej działaczy jest Biplab Basu, który kilka miesięcy temu wraz z córką został skontrolowany na granicy czesko-niemieckiej przez niemiecką policję jako jedyny pasażer w pociągu. Jest przekonany, że jedynym powodem poproszenia go o okazanie dokumentów był ciemny kolor jego skóry.
"Rasistowskie kontrole policyjne"
Biplab Basu pochodzi z Indii. W Niemczech mieszka już od ponad trzydziestu lat. Od dłuższego czasu aktywnie angażuje się w zwalczaniu wszelkich przejawów, jak sam to nazywa, "rasistowskich kontroli policyjnych" w swej przybranej ojczyźnie. Jest przekonany, że niemieccy policjanci pełniący służbę w pociągach i na lotniskach, kontrolują głównie kolorowych. Co więcej, uważa, że w ich oczach kolorowi to to samo, co "potencjalni przestępcy".
Tak radykalne opinie mogą budzić zdziwienie i wątpliwości. Ale Biplap Basu, który już we wczesnych latach 90-tych organizował pierwsze akcje protestacyjne przeciwko rasistowskim zachowaniom niemieckich policjantów, jest przekonany, że ma dość dowodów na poparcie tez, które głosi publicznie. Drażni go przy tym bierna postawa legitymowanych osób, uznających policyjne kontrole za coś, z czym trzeba się po prostu pogodzić.
Tymczasem od strony prawnej sprawa nie budzi wątpliwości. Jakiekolwiek przejawy dyskryminacji osób na podstawie koloru ich skóry są sprzeczne z niemiecką Ustawą Zasadniczą i ścigane z mocy prawa, w praktyce bywa różnie. Na mocy paragrafu 22 Ustawy o Policji Federalnej ma ona prawo przeprowadzać wyrywkowe kontrole osób dla "zapobieżenia bądź uniemożliwienia nielegalnego wjazdu na teren Republiki Federalnej Niemiec".
Chodzi tu o czysto rutynowe, wyrywkowe kontrole osób, wobec których nie ma żadnych konkretnych podejrzeń - wyjaśnia Hendrik Cremer z Niemieckiego Instytutu Praw Człowieka. "Policjanci proszą osoby o okazanie dokumentów według własnego rozeznania, na podstawie sposobu ich zachowania się w miejscu, w którym pełnią służbę i o tym, kto zostanie przez nich skontrolowany decyduje ich doświadczenie zawodowe i - by tak rzec - policyjny nos", dodaje, co kryje w sobie jednak okazję do nadużyć i nieporozumień.
Cremer uważa, że paragraf 22 należałoby znieść i zabiega o to publicznie, także podczas spotkań z funkcjonariuszami policji. Jak mówi, wyniósł z nich przeświadczenie, że większość niemieckich policjantów nie rozumie, dlaczego ktoś ich oskarża o tendencje rasistowskie. Przecież podczas słzużby kierują się przepisami regulaminu i wskazówkami przełożonych, którzy instruują ich, kto powinien zostać poproszony o okazanie dokumentów.
Policja odrzuca oskarżenia o rasizm
W odpowiedzi na zapytanie Deutsche Welle w tej sprawie, komenda główna policji federalnej przedłożyła dwustronicowy dokument, w którym kategorycznie odrzuca zarzut praktykowania zachowań podpadających pod kategorię, określaną angielskim określeniem "Racial" albo "Ethnic profilling". W tym przypadku chodzi o rasowe lub etniczne kryterium wytypowania danej osoby do kontroli, czego nie należy mylić z funkcją policyjnego "profilera", to jest policyjnego psychologa opracowującego portert osobowościowy osoby podejrzanej.
"Każdy może stać się obiektem naszych działań kontrolnych", czytamy w odpowiedzi, a "wyrywkowe kontrole i pytania kierowane przez policjantów do podróżnych opierają się na wielu różnych kryteriach, o których decydują sami policjanci w oparciu o swe wyszkolenie i doświaczenie". Okazuje się, że obok ubrania, bagażu i sposobu zachowania się, takim kryterium może być praktycznie wszystko.
Czy podczas szkoleń i kursów porusza się zagadnienie rasizmu lub zachowań policjantów podczas kontroli dokumentów, które mogą budzić podejrzenia o dyskryminowanie określonych osób? W odpowiedzi policja wskazała na program szkolenia zawodowego funkcjonariuszy, w którym zwraca się uwagę na unikanie działań, mogących dać podstawy przypuszczeniom, że u ich podłoża leżały kryteria narodowe lub etniczne.
Komenda policji podkreśliła ponadto, że w szeregach niemieckiej policji służy blisko 800 funkcjonariuszy różnych stopni i specjalności o tzw. korzeniach migracyjnych. Zdaniem Biblaba Basu jest to "zwykłe mydlenie oczu". "Kolor skóry był i jest nadal dla policji pierwszym i najważniejszym kryterium skontrolowania kogoś. Dopiero po nim analizuje się całą resztę" - twierdzi. Na uwagę, że w jego przypadku kontrole nie były ani częste, ani upokarzające mówi, że to tylko dlatego, bo nosi na co dzień garnitur i koszulę z krawatem. "Ale moją znajomą z Indii, znaną w swej specjalności w świecie profesor uniwersytetu, która wraz z córką spędzała urlop w Niemczech, podróżując po nich pociągiem, policja kontrolowała wielokrotnie. Tylko z powodu ciemnego koloru jej skóry" - dodaje z przekonaniem.
Naomi Conrad / Andrzej Pawlak
red. odp.: Elżbieta Stasik