Reiter o uchodźcach: Trzeba przygotować społeczeństwo
16 czerwca 2015DW: Rozmawiamy w Stoczni Gdańskiej, gdzie powstała Solidarność. A dziś Polska ma kłopoty z solidarnością. Mam na myśli sprzeciw wobec zapowiedzi Komisji Europejskiej narzucenia krajom członkowskim, ilu mają przyjąć uchodźców z Afryki. Jak to więc wygląda z tą odpowiedzialnością Polski?
Janusz Reiter*: Polscy politycy uważają, że kierują się zasadą odpowiedzialności za własny kraj w przekonaniu, że nie można tworzyć sytuacji, do których kraj nie jest przygotowany. Mnie wydaje się zaś, że Polska ocenia swoje możliwości zbyt pesymistycznie i że jest zdolna wziąć na siebie większą odpowiedzialność.
Myśl o tym, że mielibyśmy przyjąć większą falę uchodźców z Ukrainy, nie powoduje w Polsce paniki. Budzi ją natomiast pytanie, czy Polska jest zdolna przyjąć uchodźców z zupełnie innych kulturowo regionów, o których Polacy niewiele wiedzą i obawiają się, że nie będą potrafili z nimi współżyć. To jest problem, ale w tym sensie, że trzeba przygotować społeczeństwo.
Takie kraje jak Austria, Niemcy, czy Szwajcaria od lat przyjmują jednak uchodźców z obcych kulturowo regionów – z Bliskiego Wschodu, czy Afryki.
No tak, ale proszę też zauważyć, że wiele krajów, które szczyciły się kiedyś tolerancją oraz współżyciem różnych narodowości i różnych religii, dzisiaj przeżywa głęboki kryzys tego multikulturalizmu. Wznosi się tam potężna fala antyimigranckich, a zwłaszcza antyislamskich resentymentów. Tego nie wolno nie dostrzegać i Polska musi pamiętać o tej lekcji, o tym doświadczeniu.
Ale to, o czym mówimy w tej chwili, to nie są przecież zjawiska, które by mogły stworzyć takie zagrożenie. Mówimy o tysiącach ludzi. Polska – kraj, który ma 38 milionów mieszkańców – sobie z tym spokojnie poradzi. Trzeba to bardzo dobrze kontrolować, ale nie należy uchylać się przed stawieniem czoła temu wyzwaniu.
Kto powinien się tym zająć?
To są decyzje polityczne, które podejmuje rząd i parlament. Jak rozumiem, polscy politycy postępują dzisiaj w ten sposób w przeświadczeniu, że tego oczekuje od nich opinia publiczna.
Ale czyż rolą polityków nie jest wyznaczanie kursu, a nie płynięcie z falą, którą kształtują sondaże polityczne?
Z pewnością tak. Ale tu już mówimy o sferze życzeń, a ja odnoszę się do świata realnego.
A jak wygląda odpowiedzialność Polski wobec Ukrainy? Choć w Polsce mówi się sporo o potrzebie pomocy dla tego kraju, nie wygląda ona zbyt imponująco.
Ukraina potrzebuje nie tylko pomocy humanitarnej, ale i gospodarczej. Problem polega na tym, jak ją zorganizować. To wymaga partnerów po drugiej stronie, którzy będą umieli dobrze formułować projekty i zapewnią pełną przejrzystość ich realizacji. Z tym zaś są na Ukrainie bardzo często kłopoty. To jest przecież kraj w stanie wojny. Bardzo trudno jest więc formułować dobre, ciekawe, a w dodatku jeszcze opłacalne projekty współpracy gospodarczej.
Ale nie tylko Polska ma ten problem; ma go cała Unia Europejska.
Sięgać wyżej
Wróćmy na południe Europy. Po arabskiej "Wiośnie Ludów" także w Polsce pojawiło się zainteresowanie tym regionem. Czy to była tylko chwilowa moda, czy coś jednak z tego pozostało?
Chciałbym się mylić, ale boję się, że to było jednak zjawisko sezonowe. Tymczasem Polska powinna inwestować w Afrykę, bo jest to kontynent, na którym rosną rynki bardzo atrakcyjne dla Polski – zarówno jako miejsca dla inwestycji, jak i sprzedaży towarów. Coraz częściej się mówi, że Polska nie może już tylko sięgać po te najniżej wiszące owoce, czyli polegać wyłącznie na rynkach Unii Europejskiej, które zna najlepiej, lecz musi wychodzić na inne rynki.
Nowe rynki to także część poszukiwań strategii rozwojowych i oczywiście są tutaj różne pomysły, kampanie – a to w Chinach, a to w Afryce. Ale mam wrażenie, że ich wyniki nie są na razie przesadnie imponujące.
Tymczasem na rynkach zachodnich polscy eksporterzy mają się dobrze, ale sprzedają swe produkty pod znakami handlowymi firm zachodnich, na przykład niemieckich. To wystarczy, by się tam utrzymać?
To, że polskie firmy tak wiele towarów eksportują do Niemiec pod nie swoimi logami, nie jest ani prawem natury, ani historyczną prawidłowością. To można zmienić. I mam nadzieję, że to się zmieni. I że zmienią to właśnie oni – polscy przedsiębiorcy. Zapewne wtedy, gdy pojawią się inni, którzy takie same usługi i towary będą sprzedawali jeszcze trochę taniej. Wtedy okaże się bowiem, że te najniżej wiszące owoce już nie wystarczają i że trzeba sięgać wyżej.
Nie ma zresztą na co czekać – należy to robić już teraz.
Widzi Pan u polskich przedsiębiorców taką gotowość?
Myślę, że tak. Wielu nie wie jeszcze, jak to robić, ale myślę, że już samo zainteresowanie tym jest przejawem poczucia, że ta sytuacja nie może trwać wiecznie.
A czy w Afryce byłoby łatwiej występować pod własnym logo, jak to robi Ursus w Etiopii?
Pewnie tak, bo tamtejszy konsument nie jest tak wybredny i nie ma tak silnych nawyków, jak konsumenci w dojrzałych, bogatych krajach – zwłaszcza europejskich.
Co dalej?
Pytania, które przed nami stoją, brzmią: Jak uniknąć pułapki średnich dochodów? Co zrobić, żeby nie zatrzymać się, tylko rozwijać się dalej? Tak żeby Polska nie była już krajem peryferyjnym, jak to się zdarzało często w przeszłości, lecz by również w sensie dobrobytu stała się centrum Europy.
rozmawiał Aureliusz M. Pędziwol
*Janusz Reiter (ur. w 1952 roku na Kaszubach), germanista, dziennikarz i dyplomata.
Od 1990 do 1995 roku był ambasadorem Polski w Republice Federalnej Niemiec. Po powrocie do Warszawy stworzył w 1996 fundację Centrum Stosunków Międzynarodowych (CSM) i kierował nią do 2005 roku, kiedy stał się ambasadorem w Stanach Zjednoczonych. Odwołany z Waszyngtonu po dwóch latach, został mianowany w 2008 specjalnym wysłannikiem polskiego rządu do spraw zmian klimatu. Od 2010 do 2013 roku ponownie kierował CSM; od tego czasu do dziś przewodniczy radzie fundacji.