Rodziny ISIS wracają do Iraku. Państwo stoi przed wyzwaniem
25 listopada 2021– Potrzeba odwagi, by mówić o tym, co się stało, bo to tak bardzo boli – mówi szejk Ahmed al-Muhairi w rozmowie z DW. Mimo to 27-letni przywódca uważa, że ważne jest przebaczenie. Mężczyzna nie chce, żeby gniew wpływał na jego życie.
Ryzyko radykalizacji
Jego ojciec i czterej wujowie zostali zabici przez ugrupowanie terrorystyczne, tzw. Państwo Islamskie. Dziś, cztery lata później, przyjmuje on członków plemienia w swoim odnowionym pokoju gościnnym w irackim mieście Hawija, 290 km od Bagdadu, stolicy kraju.
Dom Ahmeda al-Muhairi, podobnie jak wiele innych w jego sąsiedztwie, został zniszczony w ataku ISIS. Mimo to młody szejk dokonuje rzeczy przełomowej – przyjmuje powracające rodziny członków ISIS z powrotem do społeczności. Jest to rzadkość w Iraku, gdzie domy należące do walczących w ISIS są raczej niszczone, aby uniemożliwić ich rodzinom powrót.
Szejk Ahmed czuje się jednak odpowiedzialny za powracające kobiety i dzieci.
– Wybaczyłem rodzinom, które były związane z Daesh – mówi, używając lokalnego określenia na to ekstremistyczne ugrupowanie.
– Kobiety i dzieci nie stanowią żadnego zagrożenia. Ponadto są częścią plemienia, a my nie możemy pozwolić na zerwanie tych więzi – tłumaczy mężczyzna i dodaje: – Oczywiście, za sprawców odpowiada policja.
Oprócz przebaczenia jest też inny, bardziej przyziemny powód. Mężczyzna przyznaje, że jeśli społeczność nie będzie w stanie włączyć tych rodzin, to wśród krewnych ISIS, włączając w to dzieci, pojawi się ryzyko radykalizacji. W ocenie szejka Ahmeda al-Muhairi pojednanie utknęło w martwym punkcie; choć inni przywódcy plemienni zaczęli podążać jego śladem, dla większości jest to wciąż zbyt bolesne.
Powracające rodziny ISIS
Powrót wdów po ISIS do rodzinnych miast i wiosek oznacza, że zamieszkają obok ludzi, którzy padli ofiarą tego samego ugrupowania, z którym związani byli ich mężowie czy synowie. Z jednej strony jest to krok w kierunku normalizacji sytuacji w kraju. Z drugiej, to duże wyzwanie. Z obozów w Syrii, w których obecnie przebywają rodziny tzn. Państwa Islamskiego, może powrócić nawet 30 000 osób. Do tego dochodzi ponad 17 tys. osób, które były związane z Daesh i nadal przebywają w Iraku.
Jedną z takich osób jest Intissar Ali Hamad wraz z pięciorgiem dzieci. Jej mąż, a także najstarszy syn i teść, przyłączyli się do ISIS. – Mój syn miał tylko 13 lat, gdy się przyłączył – powiedziała DW Hamad, wzdychając. Dziś uważa, że ISIS „nie są dobrzy”.
Kobieta z dziećmi niedawno opuściła iracki obóz dla uchodźców wewnętrznych, by osiedlić się w ubogiej dzielnicy Mosulu. Jest w pełni świadoma, że mogła wrócić tylko dzięki sąsiadom. Jednak jej dom został częściowo spalony, a 45-latka musiała rozbić namiot, w którym rodzina mogłaby spać. Aby chronić ją przed mściwymi sąsiadami, wokół jej posesji powstał mur, który pomogła jej zbudować organizacja pozarządowa. Ale nawet ten mur ochronny doprowadził do zazdrości wśród sąsiadów. – Ci Daeshi dostają wszystko – powiedział DW jeden z sąsiadów. – My nie dostajemy nic.
Kobieta mówi, że to nie jest życie, jakiego chciała. – To my, rodziny, cierpieliśmy najbardziej – żali się Hamad. Mówiąc to, nie odnosi się tylko do dwóch lat, które spędziła w obozie więziennym. Jej głównym zmartwieniem jest bieda, w jakiej znalazła się rodzina, i to, jak są teraz traktowani.
– Ludzie się boją. A jeśli na mnie doniosą, natychmiast mnie zgarną – mówi. Kobieta, bez ochrony życzliwych sąsiadów, nie mogłaby pozostać w swoim domu.
Życie jej dzieci również jest ciężkie. Gdy bawią się poza domem, są przezywane.
Piętno rodzin ISIS
Hamad i inne wdowy po ISIS są pozbawione świadczeń rządowych, takich jak np. renta po mężu. Jej 5-letni syn, który urodził się w szpitalu Daesh, nie może uzyskać ważnego irackiego aktu urodzenia bez zgody ojca. Ponieważ jej mąż nigdy oficjalnie nie został uznany za zmarłego, nadal potrzebuje jego podpisu do wszystkiego, w tym do zapisania syna do szkoły.
Bez rządowego wsparcia rodzina ledwo wiążą koniec z końcem. Utrzymują się z dochodów córki, która pracuje w przetwórni ziemniaków. Piętno, które noszą, prawdopodobnie zostanie przeniesione na następne pokolenie.
Brak oficjalnych procedur powrotu
Pomimo takich nierozwiązanych sytuacji, które są powszechne wśród powracających rodzin ISIS, rząd iracki jeszcze nie stworzył ram integracji. Na razie obozy dla uchodźców wewnętrznych są zamykane, a pojednanie zostało przesunięte na szczebel regionalny.
W Mosulu, niegdyś stolicy kalifatu tzw. Państwa Islamskiego, wicegubernator Ali Omar Gabou postawił sobie za zadanie pomóc rodzinom w powrocie do domu lub w ich relokacji. Do tej pory ponad tysiąc rodzin ISIS znalazło nowy dom w Al-Mahalabia, dzielnicy Mosulu.
– To jest daleko od miejsca, z którego pochodzą te osoby, więc nie ma bezpośredniego konfliktu między rodzinami a ich sąsiadami. Ważne jest również to, że mężowie i synowie powracających nie skrzywdzili nikogo w tych dzielnicach - wyjaśnia Ali Omar Gabou.
Powrót umożliwiono też byłym zwolennikom ISIS, którzy otwarcie zdystansowali się od Daesh i mają na to świadków. Ich pochodzenie sprawdziły siły bezpieczeństwa, pod których nadzorem pozostają te osoby.
Pomoc, ale brak zaufania
Seif jest młodym mężczyzną, któremu udało się wrócić do domu, do swojej rodziny w Mosulu, w dzielnicy Al-Mahalabia. W 2014 roku, gdy miał 17 lat, wstąpił do tzw. Państwa Islamskiego. Jego ojciec twierdzi jednak, że Seif był w obozie szkoleniowym tylko przez jedną noc, zanim udało mu się wydostać syna. Ta historia jest często wykorzystywana w przypadku młodych ludzi, którzy dołączyli do grupy, aby uniknąć surowych kar wymierzanych byłym bojownikom Daesh.
Ponieważ ktoś powiedział władzom kurdyjskim, że Seif był w ISIS, po upadku tzw. Państwa Islamskiego, Seif trafił do więzienia w irackim Kurdystanie.
– Jest mu przykro z powodu wyboru, którego dokonał –stanowczo mówi jego ojciec; dodając, że „teraz chce wrócić do swojego życia”. Rodzina wolała nie ujawniać swojego nazwiska rodowego, a ojciec Seifa przedstawił się dla DW jako Abu Seif, czyli „ojciec Seifa”.
Rodzina chłopaka jest uważana za rodzinę ISIS z dwóch powodów: przez decyzję Seifa, jak również z uwagi na fakt, że rodzina pozostała w Al-Mahalabii podczas okupacji. Abu Seif jest z tego powodu wściekły, gdyż uważa się za ofiarę.
– To był ciężki okres. Straciłem wszystko. Dwa z naszych domów zostały zniszczone podczas bitwy, a moje gospodarstwo z 32 krowami zostało zbombardowane z powodu zgromadzenia Daesh obok – opowiada w rozmowie z DW.
Na razie młodszy Seif znów wyjechał do irackiego Kurdystanu. Tym razem w poszukiwaniu pracy. Sąsiad rodziny, 42-letni Hussein Ahmed, uważa, że tak będzie lepiej dla społeczności. Jednak to on odebrał Seifa po tym, jak został zwolniony z miejscowego więzienia, w którym odsiedział jakiś czas po powrocie z kurdyjskiego aresztu.
– Nasze dzieci bawiły się razem, a jego rodzina nie ma samochodu – wyjaśnia Ahmed.
Czy znów ufa swojemu sąsiadowi? – Szansa, że ponownie dołączy do grupy jest niewielka. Zobaczyli, że to, co zrobił Daesh, nie miało nic wspólnego z człowieczeństwem ani sprawiedliwością – mówi Ahmed.
Brak integracji jest zagrożeniem
Oprócz Seifa, do miasta powróciło także dwóch innych młodych mężczyzn, którzy zostali zwerbowani przez ISIS.
– Urodzili się tutaj i tu mają swoje domy. Jeśli im odmówimy, mogą zwrócić się przeciwko nam – mówi Ahmed. Podkreśla też, że jeśli chodzi o codzienne życie, wszystko wróciło do normy, tak jak było przed Daesh. Podobnie jak w przypadku społeczności w Hawiji, w Mosulu nikt nie mówi o tym, co się stało. Nie ma przeprosin ani wymiany doświadczeń.
– Unikam z nim tego tematu, a on też o tym nie mówi – mówi Osama, syn Ahmeda, który dorastał z Seifem.
W Mosulu wicegubernator Ali Omar Gabou narzeka na brak wizji stolicy w zakresie sposobu reintegracji byłych członków ISIS i ich rodzin.
– Jeśli rząd ich nie zintegruje, dołączą do innych radykalnych grup i nigdy nie przerwiemy cyklu przemocy – mówi Gabou. Również on uważa, że kobiety i dzieci nie są winne.
Dla niego alternatywa jest gorsza. – Jeśli nie rozwiążemy ich problemu, będzie on tylko narastał, a wraz z nim ryzyko nowego konfliktu – mówi.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>