Rosyjska Grupa Wagnera wspiera reżimy w Afryce
23 października 2022We wrześniu 2021 r. rząd tymczasowy zachodnioafrykańskiego państwa Mali zadeklarował, że chce podpisać kontrakt z Grupą Wagnera, prywatną firmą wojskową powiązaną z rosyjskim wywiadem. Szef rządu Assimi Goita, który po puczu generałów doszedł do władzy w sierpniu 2020 roku, płaci podobno równowartość dobrych 9,1 mln euro miesięcznie nawet tysiącu najemników Grupy Wagnera. W kwietniu tego roku minister spraw zagranicznych Abdoulaye Diop próbował bagatelizować sprawę: Od dłuższego czasu istnieje współpraca z państwem rosyjskim.
Mali nie jest odosobnionym przypadkiem. Mówi się, że najemnicy działają również w Libii, Republice Środkowoafrykańskiej, Sudanie i Mozambiku.
Znani z brutalności
Eksperci polityczni z niepokojem obserwują działania grupy, która nie wchodzi w skład regularnych sił zbrojnych Rosji. I nie tylko dlatego, że Rosja chce tym zaangażowaniem zapewnić sobie wpływy w Afryce. W syryjskiej wojnie rosyjscy najemnicy udowodnili, że ludzkie życie nie bardzo się dla nich liczy.
Na początku sierpnia Organizacja Narodów Zjednoczonych poinformowała o masakrze dokonanej przez malijską armię na granicy z Mauretanią. Ofiary były członkami grupy etnicznej Peulh. „Białymi żołnierzami”, o których relacjonowali Malijczycy, byli przypuszczalnie najemnicy Wagnera. Mówi się również, że są częściowo odpowiedzialni za śmierć nawet 400 osób w Moura w centrum kraju.
Powiązania z Kremlem i GRU
Podpułkownik Dmitrij Utkin, były członek rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU, jest wielokrotnie wymieniany jako założyciel tej formacji. „Wybrał nazwisko Wagner jako hołd dla niemieckiego kompozytora i ze względu na symboliczny charakter z nim związany" – czytamy w wydanej niedawno książce „Tajna armia Putina". Utkin był „wielkim wielbicielem III Rzeszy i Adolfa Hitlera". Na portalach społecznościowych najemnicy przedstawiali się jako członkowie orkiestry prowadzonej przez „kompozytora" i dającej „koncerty" na całym świecie.
Służba w tej formacji jest dość intratna. Najemnicy mogą zarabiać na zagranicznych zleceniach nawet 3 tys. euro miesięcznie – średnia płaca w Rosji wynosiła ostatnio 400 euro. Za główne zaplecze uważa się oligarchę Jewgienija Prigożyna. 62-latek w młodości odsiadywał wyrok w więzieniu za kilka przestępstw. Po upadku Związku Radzieckiego rozpoczął drugą karierę i prowadził m.in. sieć sprzedaży hot dogów oraz kilka luksusowych restauracji.
Dziś „kucharz Putina" ma bezpośredni kontakt z władcą Kremla i, jak twierdzą autorzy książki, działa jak ojciec chrzestny starej mafii: „Wszechobecny, ale niewidzialny".
Kontakty z czasów ZSRR
„Temat najemników stale znajduje się na agendzie naszych partnerów w Mali" - mówi Adegbola Faustin Adeye, szef biura dialogu i łączności organizacji pomocowej niemieckiego Kościoła Misereor na Mali, Burkina Faso i Niger. Dodaje jednak, że duża część mieszkańców pogrążonego w kryzysie kraju postrzega wagnerowców całkiem pozytywnie. „Mieszkańcy Mali chcą pokoju i bezpieczeństwa, a jeśli to konieczne, pacyfikacji siłą" – mówi Adeye.
Wyjaśnia, że sympatie dla Rosji mają też korzenie historyczne. Pierwszy prezydent Mali, Modibo Keita, obrał kurs socjalistyczny. Zarówno studenci, jak i wojskowi byli zawsze witani z otwartymi ramionami w Związku Radzieckim i państwach, które powstały po jego rozpadzie. Adeye szacuje, że około połowa oficerów w Mali przeszła szkolenie wojskowe w Rosji.
Kontrowersje wśród mieszkańców
W Republice Środkowoafrykańskiej sytuacja wydaje się podobna do tej w Mali. „Od czasu rosyjskiej interwencji w kraju jest więcej bezpieczeństwa" – mówi pracownica naukowa w stolicy Bangui. „Odepchnęli rebeliantów na tyle daleko, że mogliśmy żyć w miarę bez strachu". W przeciwieństwie do błękitnych hełmów ONZ w tym kraju, najemnicy Wagnera kierowali w swoich wrogów także broń, nie tylko kamery.
Redaktor gazety internetowej w Bangui również potwierdza obecność rosyjskich bojowników: „Przed rozpoczęciem wojny na Ukrainie było ich 2,5 tys. Gdy wybuchła wojna, część z nich wróciła do Rosji". Jednak „złe traktowanie" ludności doprowadziło do zmiany myślenia: „Nie są już popularni. Ludzie chcą, żeby odeszli".
W Mozambiku rząd próbował z pomocą Grupy Wagnera stłumić powstanie islamistów, które rozpoczęło się w 2017 roku. Jednak misja okazała się „czystą porażką", jak twierdzi ekspert od Mozambiku Eric Morier-Genoud. „Sześciu czy ośmiu ich ludzi zostało ściętych przez powstańców, po czym postanowili ponownie wyjechać". W tym południowoafrykańskim kraju wzrosły w tym okresie także doniesienia o „atakach na cywilów" jak mówi Johan Viljoen, dyrektor katolickiego Denis Hurley Peace Institute w Pretorii.
„Kucharz Putina” szuka kolejnych sojuszników
Wszędzie tam, gdzie się pojawiają, wagnerowcy zagarniają część lokalnej gospodarki. Są zaangażowani w sudański sektor złota, jak również w kopalnie diamentów w Afryce Środkowej; mówi się nawet, że weszli w biznes kawowy i cukrowy. W Mali, oprócz złota, są wszędzie – aż po gaz, ropę, potas, uran i wodę. Kraj ten ma dostęp do ogromnego zbiornika wodnego, który sięga aż do Libii.
Oprócz najemników Moskwa wysyła ostatnio więcej pomocy politycznej i gospodarczej, także w postaci broni – mówi Gustavo de Carvalho, ekspert Południowoafrykańskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (SAIIA). Putin wykorzystuje nieufność, jaka istnieje między Zachodem a niektórymi krajami afrykańskimi – analizuje.
Tymczasem „kucharz Putina" Prigożyn najwyraźniej przygotowuje grunt pod kolejne sojusze. Wcześniej w tym miesiącu wypowiedział się po zamachu stanu w Burkina Faso: „Pozdrawiam i wspieram kapitana Ibrahima Traore".
(KNA/sier)