Rosyjski dziennikarz: media Putina kupują opinie i rozmówców
6 lutego 2016Roman Dobrochotow mówi o sobie: „Dziennikarz i aktywista”. Jest członkiem grupy krytycznych wobec władzy dziennikarzy, którzy są aktywni głównie w mediach społecznościowych. Dobrochotow twierdzi, że państwowe media w Rosji działają na zamówienie Kremla manipulując informacjami i kupując opinie i rozmówców.
Na przykład rosyjski "Pierwyj Kanal” – pierwszy program telewizji publicznej – zrobił tak w przypadku emitowanej, zmyślonej historii o gwałcie 13-letniej dziewczynki pochodzenia rosyjskiego, zamieszkałej w Berlinie. Miał ją zgwałcić podobno imigrant. Potem jednak okazało się, że z własnej woli dziewczyna ukrywała się u znajomego. To nie pierwszy taki przypadek - mówi dziennikarz. Rosyjska telewizja nagminnie produkuje fałszywe doniesienia o imigrantach w Europie. Te materiały Dobrochotow nazywa „informacyjną artylerią”.
14 stycznia kanał telewizyjny „Zvezda” na przykład po raz kolejny ostrzegał przed moralną apokalipsą w Europie. W audycji pod tytułem „Europa, paradoks, i tolerancja” protagonistką była niejaka Wiktoria Schmidt z Niemiec. Drżącym głosem opowiadała o rzekomych zbrodniach popełnianych przez imigrantów. O tym, że nosi przy sobie gaz pieprzowy. A tak w ogóle to planuje powrót z mężem do Rosji, gdyż życie w Niemczech stało się nie do wytrzymania.
Kupione wypowiedzi
Sęk w tym, że owa Wiktoria Schmidt jest wytworem fantazji, mówi Roman Dobrochotow. – W rzeczywistości nazywa się Natalia Weiß, mieszka w Hanowerze i jest kimś w rodzaju agentki pośredniczącej w znalezieniu rozmówców dla rosyjskich kanałów telewizyjnych. Czasami też sama występuje przed kamerą.
Roman Dobrochotow odnalazł ją i zadzwonił. Przedstawił się jako producent rosyjskiej telewizji poszukujący odpowiednich protagonistów. Rozmowę z nią wypostował na swoim portalu „insider”. Natalia oświadczyła w niej, że jest gotowa do współpracy. Cena zależy od rodzaju usługi i budżetu stacji telewizyjnej. – Kogo Pan chciałby? W jakim wieku? Jakiej płci? W jakim języku ma mówić – po rosyjsku czy niemiecku? – pytała kobieta. Wyjaśniała Romanowi, że jej klienci płacą do 1000 euro, ale może uda się kogoś załatwić taniej. Bo ostatecznie każdy płaci, ile może. Tematów jest dużo, dużo scenariuszy, Roman miał po prostu tylko powiedzieć, co najchętniej by chciał usłyszeć od swoich rozmówców.
Co dla jednych jest fuchą, dla innych jest gorzką prawdą o Niemczech. Blisko 6 mln mieszkańców RFN może oglądać rosyjskie programy telewizyjne i rozumie język rosyjski. Co się za tym wszystkim kryje? – Dla osób postronnych wygląda to na dobrze przemyślaną strategię lojalnych wobec rządu kanałów telewizyjnych, sterowanych przez Kreml przeciwko Niemcom – twierdzi Roman Dobrochotow. – Prezydent Putin przeciwko kanclerz Merkel. Putin bombarduje Syrię, zmusza coraz więcej Syryjczyków do ucieczki do Niemiec.
W Niemczech podburza się środowiska Niemców rosyjskiego pochodzenia przeciwko Syryjczykom i prowokuje do organizowania demonstracji. Aż ostatecznie kraj ten stawałby się coraz bardziej niestabilny, że Merkel musiałaby odejść – mówi rosyjski dziennikarz.
"Czarna Międzynarodówka"
Planu tego jednak – tłumaczy Roman Dobrochotow – nigdy się nie uda wcielić w życie. Nie jest wprawdzie tajemnicą, że Kreml współfinansuje takie grupy ultranacjonalistyczne jak „Czarna Międzynarodówka” (Schwarze Internationale). To te grupy, które organizują m.in. demonstracje przeciwko Angeli Merkel. Ale ostatecznie Niemcy wybiorą kanclerza, którego sami chcą, a nie tego, którego chce Kreml. A ten ich kanclerz na pewno nie będzie nacjonalistą – twierdzi Dobrochotow.
Wielu imigrantów rosyjskiego pochodzenia jest zaszokowanych protestami przeciwko kanclerz Merkel. – Kiedyś byli dumni z tego, że pochodzą z kraju, który wyzwolił Niemcy spod jarzma faszyzmu. Teraz obawiają się, że będą utożsamiani z neonazistami. A to byłoby niesprawiedliwe – ocenia rosyjski dziennikarz.
„Independent” jest małą grupą dziennikarzy, wolnych strzelców i dziennikarzy dochodzeniowych w Moskwie, którzy finansują swoją działalność przez reklamy i strony internetowe „crowdfunding” oraz „kilku przyjaciół”, których nazwisk Dobrochotow nie chce ujawnić.
Dziennikarze skupieni wokół "independent" piszą artykuły na tematy niewygodne, np. o więźniach politycznych, zabójstwie Litwinenki, przekrętach finansowych rosyjsko-prawosławnej cerkwi, czy też Rosjanach w Niemczech, których można kupić. To w rosyjskiej rzeczywistości wymaga sporej dziennikarskiej odwagi. Dobrochotow nie obawia się jednak o swoje życie. – Dla władz nie jesteśmy jeszcze tak ważni. Na Facebooku mamy maksymalnie milion polubień miesięcznie. Dla Kremla bylibyśmy interesujący dopiero od pół miliona klików dziennie – tłumaczy.
Juri Reszeto / Barbara Cöllen