Unia kusi Bałkany. Tusk, von der Leyen i miliardy euro
25 października 2024Donald Tusk w Belgradzie część przemówienia wygłosił po serbsku. Jego zdaniem bez Serbii UE „nie będzie kompletna”. „Ja bardzo serio mówię o perspektywie europejskiej dla państw bałkańskich, które są nią zainteresowane” – podkreślał, choć zastrzegł, że ten proces nie będzie łatwy. Obie strony różniły się w podejściu do Rosji, ale – jak zaznaczał Tusk – „dobrze rozumieją”, dlaczego. Tusk uderzył też w czułe serbskie struny. „Macie prawo do dumy, macie prawo do partnerskiego traktowania przez największe siły polityczne na świecie” – oświadczył.
Prezydent Serbii Aleksandar Vučić najwyraźniej usłyszał to, na co czekał. Nazwał Tuska jednym z najważniejszych europejskich liderów, chwalił rozwój polsko-serbskich relacji gospodarczych – Polakowi towarzyszyła delegacja biznesmenów – i podkreślił, że były szef Rady „w odróżnieniu od innych polityków w Brukseli zawsze chciał słuchać serbskiej perspektywy”.
Dzień po Tusku do Belgradu przyjechała Ursula von der Leyen. Szefowa KE ruszyła na tournée po Bałkanach w ramach planu przyspieszenia ich integracji z UE. Jego powodem jest Kreml.
Dyplomatyczna i gospodarcza ofensywa UE na Bałkanach
Po ataku Rosji na Ukrainę w wielu gremiach w Brukseli zrozumiano, że albo kandydaci do UE zobaczą realistyczną perspektywę członkostwa i miliardy euro pomocy rozwojowej i inwestycji, albo wpadną w orbitę polityczno-gospodarczą Rosji i Chin. Ale kij z napisem „realistyczna perspektywa” ma dwa końce.
W przypadku Ukrainy trudno mówić o przewidywalnej dacie członkostwa – czyli politycznego sukcesu Brukseli. Mołdawia kilka dni temu przegłosowała wpisanie akcesji do UE do konstytucji – ale o włos. Proeuropejska prezydentka Maia Sandu w drugiej turze wyborów prawdopodobnie obroni stanowisko, ale za rok jej partia może przegrać ze stronnictwami prorosyjskimi. Władze w Kiszyniowie oskarżyły prorosyjskich oligarchów o kupowanie głosów. Opcja prounijna wygrała głównie za sprawą pracującej w UE diaspory.
UE znów patrzy na Bałkany
Na tym tle kraje bałkańskie to – jak wyraził się w styczniu 2024 r. premier Czarnogóry Milojko Spajić – „nisko wiszące owoce”. Przyciągając nowych członków Unia może pokazać, że wciąż ma siłę przyciągania jako globalna potęga polityczno-gospodarcza. A niewielkie populacje krajów bałkańskich po akcesji do UE nie wytworzyłyby olbrzymiej fali migracji. Niektóre z nich borykają się raczej z brakiem, aniżeli z nadmiarem siły roboczej – usłyszał korespondent DW na brukselskim Szczycie Wysokiego Szczebla Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego (Komitet jako pierwsza instytucja UE w ramach tzw. „stopniowej integracji” współpracuje z przedstawicielami NGO’sów, związków zawodowych czy pracodawców z krajów kandydujących, integrując ich z unijnymi gremiami). Akcesja krajów bałkańskich oznaczałaby też, że długa, kontynentalna granica zewnętrzna UE, przez którą wiedzie jeden z migracyjnych szlaków, stałaby się stopniowo granicą morską. Czarnogóra i Albania są też w NATO, co w historycznie niestabilnym regionie jest atutem.
Ale klucz do stabilności Bałkanów – i bałkańskiej flanki UE – jest, jak zawsze, w Belgradzie. Donald Tusk niejako przetarł szlak Ursuli von der Leyen, uznając, że rozmowa z Vuciciem otwiera „o wiele szerszą perspektywę” współpracy zarówno Polski z Serbią, jak i Serbii z UE. Wyraził też pewność, że rozmowa ta będzie sprzyjała bardziej jednolitej polityce zagranicznej.
To dyplomatyczne ujęcie polityki serbskiego lidera, który pilnuje relacji z Xi Jinpingiem i Władimirem Putinem, ale czuje też ciepły wiatr z Brukseli i zamiast organizowanego przez Rosję szczytu BRICS wybrał uścisk z polskim premierem. Podkreślił, że przedstawił Tuskowi argumenty dotyczące Kosowa (Belgrad nie uznaje jego niepodległości), a w odpowiedzi na wezwania do współudziału w sankcjach na Rosję podkreślał pomoc, której Serbia udzieliła Ukrainie.
„Rozmawialiśmy też o tym, co czeka Serbię na drodze do UE. Premierzy Polski i Grecji przekazali mi bardzo ważne wiadomości w tej kwestii. Dali nam nową nadzieję” – zaznaczył Vučić, dodając: „Wiem, że Donald Tusk będzie nas wspierał na drodze europejskiej znacznie bardziej od tych, którzy nam to regularnie obiecują”.
Za rzecznika interesów Serbii w UE – jak pisał na X politolog dr Dominik Hejj - uznają się od lat Węgry. Ale Orban miał swojego komisarza ds. rozszerzenia UE przez ostatnie pięć lat i teraz już nie zdyskontuje politycznie akcesji. Nową komisarz zostanie prawdopodobnie Słowenka Marta Kos. Trudno o lepszą bałkańską historię sukcesu niż Słowenia, ale kluczowe będzie wsparcie polityczne i finansowe - Vučić już w lutym 2024 r. podkreślał, że Serbia jest zdeterminowana, aby przyspieszyć na drodze do akcesji i oczekuje „wyraźnych sygnałów”.
Politycznie trudno o sygnał wyraźniejszy niż wizyta przewodniczącej Komisji Europejskiej. Po Macedoniii – gdzie zapewniała, że rozszerzenie będzie „najwyższym priorytetem” UE – i Bośni von der Leyen pojechała do Serbii. Z gospodarczymi asami w rękawie.
W 2023 r. UE uzgodniła opiewający na 6 miliardów euro Plan Wzrostu dla Bałkanów Zachodnich. 23 października Komisja zaaprobowała agendę reform dla Albanii, Serbii, Czarnogóry, Macedonii Północnej i Kosowa – dzięki temu pieniądze z Planu mogą zacząć płynąć – pod warunkiem realizacji reform. Ale chyba najbardziej „wyraźny sygnał” przyszedł w lipcu 2024 r., gdy UE i Serbia podpisały umowę ws. rozwijania wydobycia złóż litu.
Najbogatsze takie złoże w Europie znajduje się właśnie w Serbii, a zagospodarowuje je australijski koncern Rio Tinto. Jak podawało Deutsche Welle w lipcu, projekt Jadar może zaspokoić nawet dziewięć dziesiątych obecnego zapotrzebowania Europy na lit do baterii dla elektrycznych aut. To oznacza inwestycje np. niemieckich koncernów samochodowych czy giganta Stellantis, do którego należą m.in. Chrysler, Citroën, Dodge, Fiat, Opel i Peugeot. Dla UE to droga do uniezależniania się od Chin, aktualnie dostarczających na kontynent 97 proc. litu - i budowania strategicznego dostępu do surowców. Dla Serbii – żyła złota, dlatego Vučić, który zamroził ten projekt po protestach społecznych (wiele kopalni litu na świecie niszczy środowisko i zanieczyszcza wodę) – dał mu znów zielone światło. Von der Leyen zapewniła o wsparciu UE dla Jadaru i o tym, że inwestycja będzie przeprowadzona zgodnie z unijnymi przepisami dot. ochrony środowiska.
W jej oświadczeniu nie padło za to słowo „Kosowo” – a to największa przeszkoda na drodze Serbii do UE. Szefowa Komisji wolała mówić o tym, że UE jest – według raportu Parlamentu Europejskiego – największym partnerem gospodarczym Belgradu, odpowiadającym za 70 proc. inwestycji bezpośrednich i 81 proc. eksportu, o inwestycjach w farmy wiatrowe w Kostolacu i renowacji hydroelektrowni Vlasina. A także o 1,5 mld euro, które Serbia otrzyma w ramach Planu Wzrostu. Przyszłość Serbii w UE – podobnie jak całych Bałkanów Zachodnich – rysuje się tym wyraźniej, im więcej euro Bruksela wyda na to, aby owoce wisiały wystarczająco nisko.
Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!