Rusza budowa tarczy antyrakietowej. "Znaczenie symboliczne"
13 maja 2016Amerykański system obrony przeciwrakietowej powstanie tylko 3,5 km od słupskiego ratusza. – To dla nas katastrofa – mówi prezydent Słupska Robert Biedroń. I dodaje, że w promieniu 15 km od bazy nie może powstać nic bez zgody amerykańskiego Departamentu Stanu. – Nie wolno nam nawet zbudować hali produkcyjnej – skarży się samorządowiec. W ten sposób system obrony przeciwrakietowej wpisuje się w strategię odstraszania, tyle, że "przede wszystkim inwestorów". Ponieważ pomimo obietnic miasto nie otrzymało żadnej rekompensaty, mieszkańcy są rozczarowani i czują się oszukani – twierdzi prezydent.
Jednak dla wielkiej polityki takie małe problemy nie mają znaczenia. Budowa tarczy jest w toku. Obok Redzikowa elementy systemu obrony antyrakietowej znajdują się także w Rumunii, w miejscowości Deveselu. Tamtejsze urządzenia są gotowe od kilku miesięcy i baza ruszyła oficjalnie w czwartek 12 maja. System antyrakietowy jest "znaczącym wzmocnieniem możliwości obrony rakietowej Sojuszu" – powiedział sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg na uroczystości w Rumunii.
Obie bazy w Europie Wschodniej są częścią powstającego już od dekady systemu obrony Aegis, który chronić ma Europejczyków przed atakami rakietowymi z Bliskiego i Środkowego Wschodu. Obok małych baz zlokalizowanych w Polsce i Rumunii, do systemu należy wielka baza radarowa w Turcji i oraz cztery okręty rakietowe stacjonowane u wybrzeży Hiszpanii. Centrum dowodzenia znajduje się w Niemczech, w amerykańskiej bazie lotniczej Ramstein. W czasie szczytu NATO w Warszawie system ma zostać oficjalnie podporządkowany strukturom Sojuszu.
Fiasko gestu Obamy
Pomysł budowy tarczy antyrakietowej powstał w 2007 r. Wtedy ówczesny prezydent USA George W. Bush zapowiedział budowę systemu obrony przeciwrakietowej w Europie Wschodniej i wywołał tym samym oburzenie Moskwy. Kiedy prezydentem został Barack Obama, najpierw wstrzymał prace nad tarczą, co z kolei poirytowało sojuszników w Europie Wschodniej. – To było ustępstwo Obamy wobec Moskwy, w nadziei na polepszenie wzajemnych relacji – wyjaśnia Gustav Gressel z międzynarodowego think-tanku "European Council on Foreign Relations" w Berlinie. Także później, zamiast systemu zaplanowanego przez administrację Busha, "o większym zasięgu i z większymi rakietami, Obama zdecydował się na wyraźnie słabszy wariant" – dodaje ekspert.
Rosja czuje się zagrożona
To jednak w niczym nie pomogło. Na kilka tygodni przed szczytem NATO w Warszawie, tarcza stała się znowu tematem politycznym. Moskwa mówi o prowokacji i zagrożeniu własnego bezpieczeństwa. W końcu system jest w stanie wystrzelić rakiety i zagraża równowadze strategicznej – argumentuje rosyjski MSZ.
– Ten system ma przede wszystkim znaczenie symboliczne – uważa poseł Rainer Arnold, rzecznik ds. obronności klubu poselskiego SPD w Bundestagu. Podobnie jak niektórzy eksperci wątpi on w skuteczność tego systemu. Arnold podkreśla, że pomimo to większość partnerów NATO opowiedziała się za budową tarczy, ponieważ ważna dla nich jest zasada solidarności. – Jesteśmy zdani na wspólne działanie i dlatego musimy zawierać kompromisy. Jeśli NATO byłoby podzielone, Putin naprawdę dopiąłby swego, ale tak nie jest – dodaje polityk.
Wszystko tylko propaganda
Opinie ekspertów w sprawie interpretacji rosyjskiego stanowiska są podzielone. – To nic innego jak tylko propaganda – uważa ekspert ds. obronności Gustav Gressel z Berlina. – Starania Obamy o dobre relacje z Rosją zakończyły się fiaskiem, ponieważ Rosja z powodów wewnątrzpolitycznych potrzebuje wyimaginowanego wroga w postaci NATO i Ameryki.
Także rosyjski politolog Radu Magdin uważa, że ostra reakcja Moskwy ma bardziej podłoże polityczne, niż spowodowane realnym zagrożeniem militarnym.
– Rosja się złości, ponieważ przegrywa walkę o geopolityczną dominację w Europie Wschodniej – tłumaczy ekspert.
Wolfgang Richter z Fundacji Nauka i Polityka w Berlinie apeluje z kolei, żeby zrobić wszystko, aby tarcza nie została odebrana przez Rosję jako zagrożenie.
Polityczny sygnał
Pomimo tego inauguracja prac nad bazą w Redzikowie jest ważnym sygnałem politycznym dla sojuszników w Europie Środkowo-Wschodniej. Dla rządu w Warszawie ma to także ważne znaczenie wewnątrzpolityczne. Polepszenie bezpieczeństwa państwa to jedna z obietnic wyborczych prezydenta Dudy i jeden z priorytetów obecnego rządu. Nawet jeśli prawdą jest, że budowa bazy w Redzikowie może kosztować region 12 mld złotych z tytułu straconych inwestycji gospodarczych - jak wynika z niektórych szacunków, nie jest to wygórowana cena za sukces polityczny.
Róża Romaniec, Robert Schwarz / Bartosz Dudek