Salafici w Niemczech: matka terrorysty
23 października 2018W sobotni ranek 2015 r. w mieszkaniu Sabiny Lappe w Dortmundzie dzwoni telefon. Jest kwadrans przed szóstą. Pamięta, że była oburzona. Kto u licha dzwoni o tej porze? Był to syn Christian, wówczas 27-latek. „Mamo, jesteśmy w Turcji. Czekamy na transport do Syrii" – powiedział. Tylko tyle.
Po cichu, pod osłoną nocy opuścił z żoną Yasminą Niemcy, żeby przyłączyć się do bojowników tzw. Państwa Islamskiego (ISIS). Sabine Lappe błagała go, żeby zawrócił. Bezskutecznie. „Nie, nie wrócimy. Idziemy tam, gdzie słowo Allaha ma największą wagę" – odpowiedział.
Bolesna rozmowa
Sabine Lappe jest na początku pięćdziesiątki. Żyje sama w dwupokojowym mieszkaniu w Dortmundzie. Pomalowane kolorowo ściany, zdjęć Christiana na nich nie ma. Tylko na drzwiach wejściowych wisi jego kaftan. – Zostanie tutaj, na zawsze – mówi zdecydowanie.
Mieszkanie jest jej cichą przystanią, niechętnie wychodzi. Jest matką terrorysty. Ale jest też matką, która straciła dziecko. Nawet, jeżeli nikt poza nią go nie opłakuje. – Kocham go. Ale z Christiana, jakim był kiedyś, dużo na końcu nie zostało – przyznaje.
Sabine Lappe mówi szybko. Wydaje się wzburzona. Przyznaje, że ta rozmowa kosztuje ją dużo nerwów. Historia Christiana jest też historią jej życia. Długo opowiada, jak przeżyła jego stopniowe radykalizowanie się. Służby bezpieczeństwa nie mówią słowa na zapytanie DW o Sabinie Lappe, ze względu na ochronę danych – argumentują.
Droga do Allaha
Christian był inteligentnym dzieckiem, ciekawym świata, ale i lubił rozrabiać – opowiada jego matka. Jej zdaniem nie miał jednak beztroskiego dzieciństwa, bo wychowywała go sama. Kiedy podrósł, zaczął się staczać, brał narkotyki. Sabine zawsze starała się go wspierać.
Kiedy był nastolatkiem zachorował. Długo nie było wiadomo, co mu dolega. – Znikał w oczach. Jadł, a mimo to ciągle chudł. Lekarze uważali, że to anoreksja, na tle psychicznym – mówi Sabine.
Tuż po skończeniu 20 lat pewnej nocy tak go bolał brzuch, że matka wezwała karetkę. Jeszcze tej samej nocy został zoperowany. Diagnoza – przewlekłe zapalenie trzustki.
Po przyjściu do siebie po narkozie złożył sam sobie obietnicę. Chciał podziękować Bogu, że dał mu drugą szansę i i pozwolił dalej żyć. Z islamizem, a tym bardziej jego radykalną formą, salafizmem, nie miał dotąd nic wspólnego. Rodzina była katolicka, choć raczej nie praktykująca.
Początkowo wydawało się, że wszystko potoczy się teraz lepiej. Christian przeszedł jeszcze kilka operacji i zaczął wracać do zdrowia. Chciał nadrobić zaległości w szkole, zrobić maturę i studiować psychologię. W szkole wieczorowej poznał młodych mężczyzn z Maroka i Turcji, muzułmanów. Zaradzili go zapałem do islamu.
– Pewnego dnia przyszedł do domu i powiedział mi, że przechodzi na islam – wspomina Sabine Lappe. Był rok 2012. Sama przeżywała wówczas kryzys. Jej partner nagle zmarł, szukała sensu życia. W końcu wzorem syna sama zaczęła się interesować islamem.
Rok po Christianie też przeszła na islam. Czy, jak mówi „wróciła do Allaha”. Nowa wiara przywróciła jej równowagę. Sama określa się umiarkowaną muzułmanką.
Pierwsze różnice zdań
Kiedy wychodzi z domu, zakrywa ciało. – Ale twarzy nie, nikaba nie noszę. Uważam, że to nie na miejscu, jesteśmy w końcu w Niemczech – tłumaczy. Właśnie na temat ubioru zaczęły się pierwsze kłótnie z Christianem. – Szybko się stał bardzo radykalny – mówi Sabine. Irytowało go, że matka ucina na rynku pogawędkę ze sprzedawcą, nawet podaje mu rękę. – Mamo, tego ci nie wolno, to haram (zabronione) – denerwował się.
Sabine nie miała zamiaru dać sobą rządzić. – Podaję rękę, komu mi się podoba. Nie podam jej oczywiście muzułmanowi, ale nie powiem przecież panu Muellerowi, u którego od 15 lat kupuję pomidory, że przykro mi, teraz nie podam panu ręki, bo jestem muzułmanką – wspomina.
Na zewnątrz wszystko wyglądało normalnie. W 2013 r. Christian skończył szkołę, jednocześnie regularnie chodził do meczetu al Taqwa w Dortmundzie. Kiedyś poszła z nim też Sabine. Chciała zobaczyć, w jakim towarzystwie przebywa jej syn. – Początkowo byłam pod wrażeniem – opowiada – Przychodzisz jako Niemka i czujesz się jak gwiazda. Wszyscy chcą wiedzieć, jak odnalazłaś drogę do islamu i wszyscy cię kochają.
Ale były też rzeczy, które się jej nie podobały. – Zauważyłam, że kobiety powtarzają wszystko po mężczyznach. Powiedziałam im, żeby przecież same czytały Koran, a nie zachowywały się jak papugi – mówi.
Podpadła tym, co odczuł też Christian, któremu zwrócono uwagę, żeby przywołał do porządku matkę, która „stawia na głowie cały meczet”. O syna jeszcze się wtedy nie martwiła. Myślała, że musi się wykazać jako niemiecki muzułmanin.
Brzemienne w skutkach spotkanie
Tuż przed maturą, w 2014 r. Christian poznał Yasminę, późniejszą żonę. Była pochodzenia niemiecko-marokańskiego, z trudnego domu – mówi Sabine i przyznaje, że właściwie sama ich zapoznała. Niespełna 17-letnia wówczas Yasmina zagadała ją w meczecie, bo koniecznie chciała wyjść za muzułmanina ściśle przestrzegającego religijnych zasad. Dzisiaj Sabine wie, że dziewczyna chciała znaleźć męża, z którym będzie mogła wyjechać do Syrii. Z nią rozpoczął się proces radykalizacji syna. – Christian był zakochany po uszy w dziewczynie, która go akceptowała takim, jaki jest. Z jego bliznami po trądziku, uszkodzoną trzustką i pobytami w szpitalu – tłumaczy.
Pół roku później młodzi pobrali się. W meczecie we Frankfurcie nad Menem. Na przełomie lat 2014/15 Yasmina zdradziła, że oboje chcą pojechać do ISIS. – Niestety nie potraktowałam tego poważnie, była przecież jeszcze prawie dzieckiem – mówi Sabine Lappe.
W rzeczywistości ich plany były już zaawansowane. Wyjazd przygotowywali w kafejce internetowej, tylko nie w Dortmundzie. – Nikt nie jest taki głupi, że robić coś takiego z domu – mówi matka.
Christian znał już wówczas wiele osobistości ze środowiska salafitów, wśród nich Ibrahima Abou-Nagie,założyciela zabronionej już akcji „Lies”, która miała przybliżyć Niemcom Koran. Innym był Abu Walaa, uważany za kluczową postać ISIS w Niemczech. W 2016 r. został aresztowany, obecnie toczy się przeciwko niemu proces. Znajomym Christiana był też Anis Amri, który 19 grudnia 2016 dokonał zamachu terrorystycznego na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie.
Przed opuszczeniem przed Christiana Niemiec zainteresowała się nim policja w Dortmundzie, opowiada Sabine. Ona sama jest do dzisiaj pod obserwacją, kilkakrotnie musiała oddać swój telefon komórkowy. Dużo korzysta z Internetu, w mediach społecznościowych utrzymuje kontakt ze środowiskiem salafitów. Wszystko po to, by jak najwięcej dowiedzieć się o synie.
Podróż do ISIS
Po wyjeździe we wrześniu 2015, Christian i Yasmina często się kontaktowali z Sabine. A potem milczeli całymi tygodniami. Zawsze zgłaszał się Christian, zawsze z innym numerem telefonu. Sama nie mogła go osiągnąć. – Był w Racce, Idlibie i Abu Kamal w Syrii. Raz także w Iraku – mówi matka.
Ciągle próbowała skłonić go do powrotu. – Ale jakkolwiek zwariowanie to brzmi: byłam z nim duszem i ciałem. A potem zobaczyłam to wideo. Była to chwila, kiedy syn stał się kimś całkowicie obcym – stwierdza.
Był wrzesień 2016, rok po wyjeździe Christiana z Niemiec. Bliska ISIS platforma Furat Media opublikowała wideo, w którym Christian, nazywający się teraz Abu Issa al-Almani, opowiada swoją historię. Mówi o swojej chorobie, o szukaniu sensu życia i odpowiedziach, jakie przyniósł mu islam. I wzywa do zamachów w Europie.
Pokazujące go sekwencje przerywane są szokującymi scenami, na których widoczna jest związana ręka mężczyzny – i spadająca na nią siekiera. Nie można rozpoznać, czy trzyma ją Christian. Ale widać, jak w następnym ujęciu całuje katowanego człowieka w głowę.
Świat Sabiny Lappe się wali. – Nie rozumiem, jak można zrobić coś takiego. To niedopuszczalne. Tego nie ma w Koranie, w żadnym rozdziale – konstatuje. Kiedy mówi to synowi w rozmowie telefonicznej, ten robi jej wymówki, że jest niewierną. – Zarzucił mi, że nie rozumiem mojej wiary – tłumaczy.
Z opublikowaniem wideo zniknęła ostatnia nadzieja, że syn wróci kiedyś skruszony do Niemiec. – Jasne, że dostałby 10-15 lat więzienia – mówi matka i dodaje, że byłaby to stosowna kara. – Ale przynajmniej mogłabym go odwiedzać w więzieniu – dodaje. Podczas wywiadu cały czas mówi o Christianie, imienia Abu Issa al-Almani nie używa. – Dla mnie jest on i pozostanie Christianem – podkreśla.
Na pytanie, czy syn zabija, odpowiada wymijająco. – Powiem tak, na pewno nie obierał tylko dla Abu Bakr al-Baghdadiego (przywódca ISIS) ziemniaków. Całkowicie go popierał. Dlatego jest mi nieskończenie ciężko. Christian chciał przejść do historii i jako niemiecki muzułmanin umrzeć w imię prawdy – tłumaczy Sabine Lappe.
Nagle stało się coś, z czym się nie liczyła. Pewnego dnia dostała zdjęcie: promieniujący Christian z całkowicie zawoalowaną Yasminą. I drugie zdjęcie z jednoznacznym przesłaniem: widać na nim kałasznikowa, na magazynku test ciążowy. Sabine Lappe mówi, że zrobiło się jej niedobrze: – Oboje nie posiadali się ze szczęścia i dumy. Ale perspektywa zostania ojcem sprawiła, że Christian stał się jeszcze bardziej radykalny.
Śmierć na pustyni
1 sierpnia 2017 Sabine Lappe po raz ostatni rozmawia z synem. – Powiedział, że idzie do walki i że mnie kocha – wspomina. Przeczuwała coś złego i jest przekonana, że także Christian miał złe przeczucia. O przyszłość Yasminy zadbał. Na wypadek, gdyby miało mu się coś stać, miała wyjść za wybranego przez niego irackiego bojownika. Wszystko było już omówione.
19 września kolejny telefon. Od synowej. – Z dumą zakomunikowała, że Issa jest teraz szahidem, męczennikiem. Zginął w imię Allaha – mówi Sabine z goryczą – Nie, Christian nie zginął w imię Allaha, tylko w wojnie al-Baghdadiego i jego zbrodniarzy. W mediach społecznościowych szybko pojawia się wideo i zdjęcia ze zwłokami Christiana leżącymi na pustyni w pobliżu Homs.
Sabine Lappe ma łzy w oczach, pierwszy i ostatni raz w czasie tej rozmowy. – W takiej chwili przedstajesz myśleć – mówi. Opowiada o pierwszych dnia po wiadomości o śmierci syna, o rozpaczy, przerażeniu, bezradności. Już tylko funkcjonowała. Oparcie znalazła w wierze. W islamie, który interpretuje inaczej niż syn. – Odnajduje w nim pokój – mówi.
Nieosiągalny wnuk
Sabine Lappe jest osamotniona, prawie nikogo już nie ma. I raz po raz widzi, że ludzie patrzą na nią ze strachem, kiedy słyszą, że jest matką Christiana. „Jesteś matką TEGO Christiana Lappe?”. – Znam już to pytanie – mówi. „Tak, JESTEM matką TEGO Christiana Lappe” – odpowiada. Dodaje, że nie stanowi żadnego niebezpieczeństwa. Nie ukrywa pod ubraniem kałasznikowa i nie odrąbuje nikomu rąk.
Najpóźniej od śmierci Christiana jest „tą” matką. W aptece na jej ulicy nie zostaje obsłużona. – Kiedy przyniosłam ostatnio receptę, zażądano, żebym wyszła. Wszędzie jestem matką, która poniosła porażkę. Albo sama jestem terrorystką – opowiada. Do swojego dawnego meczetu też już nie chodzi. Nie jest tam mile widziana, bo jej obecność postawiłaby wiernych w złym świetle.
W końcu 2017 r. na zrujnowanych terenach zajmowanych przez ISIS przychodzi na świat syn Christiana. W ojca urodziny. Sabine Lappe pokazuje zdjęcia, syn jest bardzo podobny do ojca. Yasmina jest teraz żoną irackiego bojownika, ktrórego znalazł jej Christian. Czasami tygodniami nie daje znaku życia.
Sabine Lappe niczego nie życzyłaby sobie bardziej niż wzięcia wnuka w ramiona. Ale w to nie wierzy. – Czułam, że utracę Christiana. I to maleństwo też stracę – mówi.