Silny trend w Niemczech. „Sprawiedliwy Handel”
7 sierpnia 2015Kto stoi za produkcją naszych ubrań? Kto zbiera bawełnę, z których są szyte? Kto je farbuje? Większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy, ale Ben Irion pragnie ich w tym uświadomić. W jego sklepie ulokowanym w berlińskiej dzielnicy Kreuzberg, sprzedaje certyfikowane ubrania, których producenci respektują prawa pracownicze i dbają o środowisko naturalne.
Ubrania, które sprzedaje Ben Irion muszą spełniać oba te warunki. Oferuje on produkty mniej znanych marek, co do których ma jednak absolutną pewność.
– Najważniejsze jest to, by nie dochodziło do wyzysku pracobiorców oraz, żeby ludzie byli godziwie wynagradzani za swoją pracę – podkreśla 45-letni przedsiębiorca.
Długa droga
Eleganckie spodnie, koszulki z nadrukiem z ekologicznej bawełny i buty z materiałów z recyklingu. Liczący 100m² sklep „Supermarché” oferuje ubrania, wliczając w to skarpetki i bieliznę. Dobre obroty w 2014 roku zachęciły Bena Iriona, by przenieść się na większy metraż.
– Wielu klientów celowo wybiera nasz sklep, bo chcą kupować ubrania Fairtrade – opowiada Irion. Jednak statystycznie produkty Fairtrade stanowią jedynie pół procenta wszystkich ubrań na rynku odzieżowym. Duże koncerny modowe nie są gotowe na niezależną kontrolę standardów fair-trade. – Nie chcą, by ktoś im zaglądał w karty, bo boją się przejrzystości – krytykuje Irion.
Kontrola wszystkich dostaw
Gdy padają te słowa, niezadowolona klientka wychodzi ze sklepu mówiąc: „Co za drożyzna”. Rzeczywiście, odzież Fairtrade przegrywa w kategorii niskich cen z wielkimi koncernami modowymi. Tutaj najtańsza koszulka kosztuje 12 euro. Jednak zainteresowanie odzieżą Fairtrade ciągle wzrasta. Organizacja „Fairtrade International” pracuje nad znakiem jakości produktów, który pomagałby w kontroli procesu produkcji. Dotychczas znakowano tylko bawełnę. Według danych organizacji branżowej „Forum Fair Handel” sprzedaż produktów Fairtrade w Niemczech wzrosła w zeszłym roku o 31%. Najlepiej z nich sprzedaje się kawa.
Fairtrade inaczej
Innym tropem zdecydowała się podążać trójka młodych przedsiębiorców z Berlina. Oferują oni gatunkowo wartościową kawę z Etiopii. Licząca pięć lat firma nazywa się Coffee Circle i zatrudnia aktualnie 20 pracowników.
Na korytarzu fabryki w dzielnicy Wedding, gdzie mieści się siedziba firmy, pachnie świeżo zaparzoną kawą. Martin Elwert i jego współpracownicy osobiście wybierają w Etiopii ziarna kawy. W Berlinie ją prażą i wystawiają na sprzedaż w Internecie. 350 gramów kosztuje średnio 8 euro. – Mowa o jednej z najlepszych na świecie kaw – chwali się współzałożyciel Elwert. Wielu jego klientów abonuje dostawy tej kawy. Coffee Circle płaci drobnym plantatorom kawy wyższe ceny od rynkowych i wspiera różnego rodzaju projekty socjalne w regionie, ale nie jest uczestnikiem programu Fairtrade. – To nie prezent, tylko docenienie dobrej roboty rolników – podkreśla 34-letni przedsiębiorca. – Plantatorzy kawy osiągają sukces z pobudek ekonomicznych, a nie z poczucia solidarności – dodaje Elwert. Dlatego, jak stwierdza, nie potrzebuje stempla, by prowadzić sprawiedliwy handel. Produkt ze znaczkiem Fairtrade kosztuje więcej, ale „nie zawsze przekłada się to na jakość kawy”. Plantatorzy płacą duże sumy za certyfikację, „co prawda zarabiają wtedy też więcej, ale nie dlatego, że produkują lepszą kawę”. – Na dłuższą metę jest to bezsensu – twierdzi założyciel firmy. Stąd jego kawa nie jest uwzględniona w oficjalnej statystyce Sprawiedliwego Handlu.
Zainteresowanie rośnie
– Zgadza się, smak i jakość nie są kryteriami standardów Sprawiedliwego Handlu – mówi prezes organizacji branżowej „Forum Fair Handel” Manuel Blendin. – Kryteria określane są przez aspekt społeczny i częściowo ekologiczny – dodaje. Na regałach z produktami Fairtrade spotkać można jednak wiele wysokojakościowych produktów, a do tego coraz częściej widać etykietkę „bio”. Blendin spodziewa się, że w nadchodzących latach sprawiedliwy handel w Niemczech będzie odnotowywał roczny wzrost rzędu kilkunastu bądź kilkudziesięciu procent.
W porównaniu z innymi krajami Niemcy nie wydają zbyt dużo na produkty Fairtrade. Podczas gdy mieszkańcy RFN wydają na nie 13 euro rocznie, Brytyjczycy – 33 euro. Na pierwszym miejscu są jednak mieszkańcy Szwajcarii, którzy wspierają Sprawiedliwy Handel przeznaczając nań średnio 55 euro rocznie.
Nina Werkhäuser, Rebecca Brasse