1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

"Skreśleni". Symboliczny akt zadośćuczynienia we Wrocławiu

Aureliusz Marek Pędziwol22 stycznia 2015

70 lat po zakończeniu II wojny światowej uniwersytety wrocławski i koloński postanowiły zrehabilitować naukowców skrzywdzonych przez władze nieistniejącego już Śląskiego Uniwersytetu im. Fryderyka Wilhelma we Wrocławiu.

https://p.dw.com/p/1EPDw
Prof. Gideon Greif
Zdjęcie: DW/A.-M.Pędziwol

W czwartek (22.01.2015), w Auli Leopoldyńskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, rektorzy uniwersytetu kolońskiego i wrocławskiego podpisali oświadczenie o uznaniu odebrania stopni naukowych za niebyłe, za „null und nichtig”, jak po niemiecku dodano w polskim tekście.

To właśnie Uniwersytet Koloński przejął w 1951 r. patronat nad byłym niemieckim Ślą­skim Uniwersytetem im. Fryderyka Wilhelma we Wrocławiu i obecnie jest związany umową partnerską z Uniwersytetem Wrocławskim. Śląski Uniwersy­tet im. Fryderyka Wilhelma rozwiązano w 1945 r. i nie posiada on prawnego następcy.

Podpisane oświadczenie symbolicznie przywraca tytuły naukowe wszystkim tym pracownikom przedwojennego niemieckiego uniwersytetu wrocławskiego, którzy zostali ich pozbawieni przez III Rzeszę.

Skreśleni za poglądy i pochodzenie

„Skreśleni” – tak przez autorów tej inicjatywy zostali nazwani studenci, pracownicy i absolwenci dawnej przedwojennej wrocławskiej uczelni, którzy po przejęciu władzy w Niemczech przez Hitlera w 1933 roku zostali ze względów politycznych lub rasowych z niej wyrzuceni lub pozbawieni przyznanych przez nią wcześniej tytułów i stopni naukowych. Większość z nich reżim zmusił do emigracji, wielu trafiło do więzienia, niektórzy stracili życie.

To nie była wcale odosobniona praktyka. Tak postępowały wszystkie niemieckie uczelnie wobec tych, których jedyną winą było żydowskie pochodzenie, małżeństwo z osobą pochodzenia żydowskiego, albo też nieskrywana niechęć do nowych władz. – Ich dorobek naukowy, nierzadko wybitny, ich postawa społeczna i obywatelska w poprzednich latach, teraz nie miały znaczenia – mówi prof. Marek Bojarski, obecny rektor Uniwersytetu Wrocławskiego.

Unterzeichnung der Erklärung in Breslau
Rektorzy prof. prof. Axel Freimuth (z lewej) i Marek Bojarski podpisują oświadczenieZdjęcie: DW/A.-M.Pędziwol

Prześladowani pomimo zasług

Psychiatrze Siegfriedowi Fischerowi, w którego metryce urodzenia zapisane było żydowskie pochodzenie, nie pomogły Żelazne Krzyże II i I klasy, którymi został odznaczony za zasługi na polach walki I wojny światowej. Na niemieckiej uczelni Żyd nie mógł przecież pracować. W 1934 r., w wieku 43 lat, Fischer został bez podania powodu przeniesiony na emeryturę, rok później wyjechał do Panamy, gdzie zorganizował szpital psychiatryczny. Potem przeniósł się do USA. Do Niemiec nie wrócił.

Otto Landsberg, syn żydowskiego kupca z Wrocławia, obronił w 1889 roku we Wrocławiu doktorat z algebry. Tytuł stracił w 1938 roku, pozbawiony uprzednio obywatelstwa, jako „zdrajca”, który uciekł do Wielkiej Brytanii. Przez władze niemieckiej uczelni był mylony z żydowskim politykiem SPD, który nosił te same imię i nazwisko. Zmarł w Leicester 1942 roku.

Podobny los – utrata obywatelstwa i tytułu naukowego – spotkał historyka i filozofa Hugo Steinthala, gdy w 1935 roku z całą rodziną wyjechał do Francji. W przeciwieństwie do wielu innych po wojnie powrócił do Niemiec, do Saarbrücken.

„Zdradzili” także Danzigerowie, małżeństwo lekarzy. Oboje uzyskali tytuły doktorów medycyny we Wrocławiu. Elfriede w 1920 roku, Karl siedem lat wcześniej. Po przejęciu władzy przez Hitlera jako Żydzi stracili możliwość wykonywania zawodu. Przenieśli się więc tam, skąd pochodził Karl – na Górny Śląsk, który przez kilka lat jeszcze pozostawał pod nadzorem Ligi Narodów i mogli ponownie otworzyć praktyki lekarskie. Ale i to się skończyło w 1937 roku, a rok później, podczas „nocy kryształowej”, Karl Danziger został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. Jego żona pojechała do Berlina, do gestapo, by wydobyć go stamtąd. Doszło do tego po kilku miesiącach, a potem Danzingerom udało się też wyjechać do Palestyny. Z tego powodu także oni zostali pozbawieni najpierw obywatelstwa, a potem tytułów naukowych.

Universität Breslau
Główny budynek Uniwersytetu Wrocławskiego. Przed wojną uczelnia ta uchodziła za jeden z najbardziej brunatnych niemieckich uniwersytetówZdjęcie: DW/A.-M.Pędziwol

Gorliwi naziści

Na tle innych niemieckich uczelni Śląski Uniwersytet im. Fryderyka Wilhelma we Wrocławiu wyróżnił się szczególną gorliwością w odbieraniu stopni naukowych. Straciło je co najmniej 262 jego absolwentów, podczas gdy w całych Niemczech było to 1685 osób, a chcąc uwzględnić sytuacje nieujawnione, można z dużym prawdopodobieństwem założyć 2000 przypadków pozbawienia stopni naukowych” mówił we Wrocławiu rektor Uniwersytetu Kolońskiego, prof. Axel Freimuth.

Na żadnym innym z uniwersytetów nie pozbawiono stopni doktorskich tak wielkiej liczby osób podkreśla jeden z inicjatorów symbolicznego przywrócenia tytułów doktorskich, prof. Krzysztof Ruchniewicz, dyrektor Centrum im. Willy Brandta na Uniwersytecie Wrocławskim. – Większość z nich, to byli Żydzi tlumaczy i zwraca uwagę, że w XIX wieku tytuł doktora dla Żydów był ważny także jako jedna z nielicznych możliwości awansu społecznego: – Dla Żyda doktor przed nazwiskiem był tym, czym dla niemieckiego szlachcica tytuł barona czy też hrabiego. To był symbol ich prestiżu, wagi i znaczenia w społeczeństwie niemieckim. Odbierając im ten tytuł, zabierano im też ten prestiż.

Brunatny Breslau

Czym tłumaczyć nazistowską gorliwość wrocławskiej uczelni? Z jednej strony prowincjonalnym położeniem miasta w III Rzeszy, które w ten sposób chciało się jakoś wyróżnić. Kilka lat później podobnie zachował się jeszcze bardziej odległy od Berlina Uniwersytet Wiedeński. – Ale trzeba zwrócić uwagę, że brunatny był nie tylko uniwersytet, ale i miasto, i region mówi prof. Ruchniewicz. W wyborach z 1933 roku NSDAP zdobyła w okręgu Breslau ponad 50 procent głosów, czyli o dobrych kilka procent więcej niż krajowa średnia. – Także uniwersytet był brunatny. Naziści przejęli tu władzę bardzo szybko, nie było żadnego sprzeciwu, znamy tylko pojedyncze przypadki oporu – mówi dyrektor Centrum im. Willy Brandta.

Krzysztof Ruchniewicz Historiker Polen Berlin
Prof. Krzysztof RuchniewiczZdjęcie: DW/R. Romaniec

Owa brunatność wynikała zdaniem Ruchniewicza także z trudnej sytuacji gospodarczej miasta i regionu, ogromnego bezrobocia. Ale być może też z poczucia zagrożenia wynikającego z położenia na granicy między Polską a Niemcami, „bycia bastionem Niemczyzny na wschodzie”.

Najszczęśliwszy dzień życia

W uroczystości, podczas której rektorzy Uniwersytetów Wrocławskiego i Kolońskiego, profesorowie Axel Freimuth i Marek Bojarski, podpisali oświadczenie o uznaniu pozbawienia tytułów doktorskich za niebyłe, uczestniczyła także Beatrice Greif, córka Elfriedy i Karla Danzingerów, oraz jej syn, a ich wnuk, badacz holocaustu profesor Gideon Greif. Oboje bardzo wzruszeni tym, co przed chwilą przeżyli.

Beatrice und Gideon Greif
Beatrice i Gideon Greif - córka i wnuk jednego ze zrehabilitowanych naukowcówZdjęcie: DW/A.-M.Pędziwol

– Mój słownik jest zbyt ograniczony, bym słowami wyraził, co dziś czuję – odpowiada na pytanie, co znaczy dla niego ten dzień. Na pewno jest to dzień, którego ani on, ani jego rodzina nigdy nie zapomną. Chwilę wcześniej, podczas uroczystości w Auli Leopoldyńskiej, powiedział, że to najszczęśliwszy dzień jego życia.

Jestem dumny, że miałem takich dziadków, naprawdę dumny. Szkoda, że ich tu dziś nie ma. Ale być może mogą to skądś widzieć – mówi. I dodaje, że zrobienie takiego kroku to wielki honor dla tego uniwersytetu. – Bardzo odważny, bardzo ważny, znaczący historycznie i moralnie. Sprawił nam wielkie szczęście.

To był przypadek

Symboliczne przywrócenie tytułów doktorskich Śląskiego Uniwersytetu im. Fryderyka Wilhelma we Wrocławiu 262 osobom pozbawionym ich przez III Rzeszę to przede wszystkim zasługa historyka Kaia Kranicha.

Der Historiker Kai Kranich
Historyk Kai KranichZdjęcie: DW/A.-M.Pędziwol

– To był przypadek. Przyjechałem do tego pięknego miasta jako student, w ramach programu Erasmusopowiada.

Brał udział w projekcie „Narodowy socjalizm i ruch oporu”. Dzieje uniwersytetu go zainteresowały. Zaskoczyło go, jak wiele dokumentów było w archiwum. Pochłonęły go to do tego stopnia, że stało się to jego głównym tematem badań, którym zajmuje się już od dziesięciu lat. Ale i on jest pod wrażeniem uroczystości w Auli Leopoldyńskiej. – Gdy można zobaczyć, że badania mogą coś zmienić w teraźniejszości, jest to po prostu piękne. A dla historyka wcale nie oczywiste dodaje.

Kontrowersyjny sygnał?

Ten całkiem oczywisty – jak mogłoby się wydawać – pomysł symbolicznego zadośćuczynienia za krzywdy sprzed wielu lat wywołał w Polsce niespodziewanie wiele emocji. Krytykowano m. in. to, że władze obecnej polskiej uczelni chcę zadośćuczynić za coś, co jest sprawą nazistowskich Niemiec.

W świat poszła jednak zupełnie inna wiadomość: Dwa uniwersytety, niemiecki i polski, wspólnie uznają polityczne prześladowania, w których wzięła udział dawna niemiecka uczelnia we Wrocławiu, jako niegodne uniwersytetu, a związane z tym jej decyzje są dla nich niebyłe i pozbawione mocy prawnej.

Aureliusz Marek Pędziwol, Wrocław