Sto lat Disneya. Od oskarżeń o rasizm do różnorodności
19 lutego 2023Biała skóra, talia osy, skąpy top od bikini i falująca ruda czupryna. To Ariel, mała syrenka, w filmie z 1990 roku. Z tym wyglądem osiągnęła w pokojach dziecięcych na całym świecie status gwiazdy. Jej oblicze pojawiło się na wielu towarach, od kubków przez lalki aż po szminki. Firma Walta Disneya nie zmarnowała żadnej okazji, aby mocno zakotwiczyć wizerunek małej syrenki w dziecięcych umysłach i pokojach.
Po wcześniejszym długim okresie posuchy, animowany film (którego historia oparta jest na baśni „Mała Syrenka” duńskiego pisarza Hansa Christiana Andersena z 1837 roku, ale w przeciwieństwie do adaptacji Disneya nie ma szczęśliwego zakończenia) okazuje się prawdziwą kopalnią złota dla amerykańskiego studia. Staje się ogromnym sukcesem w USA i na świecie, zarabiając ok. 200 mln dolarów. Zdobywa wiele nagród: Złote Globy, Grammy i dwa Oscary; za najlepszą ścieżkę filmową i najlepszą piosenkę pt. „Under the Sea”. Jest to wstęp do prawdziwego boomu Disneya w latach 90., z kolejnymi udanymi filmami takimi jak „Piękna i Bestia” (1991), „Aladyn” (1992), „Król Lew” (1994) i „Pocahontas” (1995).
Sto lat Disneya
Amerykański ilustrator i wizjoner Walt Disney już wcześniej stworzył niezapomniane postacie – od Myszki Miki po Kaczora Donalda. Momentem założycielskim dla imperium Disneya jest 16 października 1923 roku, kiedy Walt Disney sprzedał dwanaście filmów – w tym „Alicję w Krainie Kreskówek” – nowojorskiej spółce filmowej M.J. Winkler. Umowa ta stanowi punkt wyjścia do komercyjnego sukcesu marki Disney i zostanie uczczona w 2023 roku trzema dużymi wystawami, m.in. w Filadelfii, Monachium i Londynie. W Filadelfii pokaz rozpoczął się 18 lutego, w stolicy Bawarii będzie to 18 kwietnia 2023 roku w monachijskim Parku Olimpijskim (Olympiapark).
Również z okazji rocznicy, 25 maja br., do kin trafi nowa wersja klasyki Disneya „Mała Syrenka”. Pojawiają się jednak niemałe przeszkody, które są przykładem wyzwań, z jakimi musi zmierzyć się firma Disneya w XXI wieku.
Dyskusje na temat obsady Ariel
Nowe wersje klasyków Disneya były w ostatnich latach popularnym środkiem komercyjnego sukcesu amerykańskiej firmy filmowej: król lew, Aladyn, Mulan, teraz Ariel. Gdy firma ogłosiła obsadę dla Ariel w 2019 roku, pojawiły się mieszane reakcje. Pod hasztagiem #NotMyAriel, obsadzenie afroamerykańskiej aktorki i piosenkarki Halle Bailey w roli Ariel było dyskutowane i odrzucane. Towarzyszyły temu oburzenie, a nawet rasistowskie obelgi.
Disney reaguje w sposób opanowany i wstawia się za obsadą. W oświadczeniu na Twitterze za pośrednictwem konta „Freeform”, firma wyjaśnia: autor jest wprawdzie Duńczykiem, ale fikcyjna postać Ariel żyje w podwodnym mieście Atlantica na Oceanie Atlantyckim i jest niezwiązana pod względem narodowościowym. Ponadto istnieją również czarnoskórzy Duńczycy, a zatem czarne osoby jako duńskie syreny są również możliwe w filmowej fikcji. Ponadto studio Disneya podkreśla wybitny talent Halle i radzi krytykom, aby skupili się na nim, a nie na rzekomo nieodpowiednim kolorze skóry.
Aktorka Halle Bailey również nie wdaje się w dyskusje na temat rasistowskiej wrogości, która wielokrotnie pojawiała się w internecie po zaprezentowaniu pierwszego zwiastuna we wrześniu 2022 roku. Zamiast tego podkreśla, jak pozytywny wpływ na wiele osób miało obsadzenie jej w tej roli.
Pewnego razu… czyli rasizm w Disneyu
Rasizm w Disneyu ma jednak długą historię.
Grupa wron siedzi na gałęzi, jedna z nich pali cygaro. Śmieją się, tańczą i śpiewają, nabijając się z małego słonia Dumbo z jego wielkimi uszami, który słucha ich ze smutkiem. Przywódca chóru wron nazywa się Jim Crow. Nie jest to imię wybrane przypadkowo – w USA w XIX wieku oznaczało stereotyp tańczącego, śpiewającego czarnoskórego człowieka. Postać sceniczna stworzona przez białego komika Thomasa D. Rice'a, który występował jako Blackface.
Disney zdaje sobie w międzyczasie sprawę, że ta scena w filmowym klasyku „Dumbo” z 1941 roku nie była w porządku: przypominała rasistowskie „minstrel shows”, w których biali wykonawcy z poczerniałymi twarzami i potarganymi ubraniami naśladowali i wyśmiewali zniewolonych Afrykanów na plantacjach południowych stanów.
Początek filmu też jest więcej niż wątpliwy: widzimy pozbawionych twarzy czarnych robotników rozstawiających namiot cyrkowy. Śpiewają piosenkę, której tekst mówi: „pracujemy cały dzień, pracujemy całą noc. Nigdy nie nauczyliśmy się czytać i pisać. Jesteśmy szczęśliwymi niewykwalifikowanymi robotnikami”. I dalej: „kiedy inni idą spać, my harujemy aż do śmierci”. Cyniczny portret czarnych ludzi w USA i trywializacja historii niewolnictwa.
Filmy z ostrzeżeniem
„Dumbo” to nie jedyny film Disneya, w którym rdzenni mieszkańcy lub osoby pochodzące z innych kultur są przedstawiane w sposób dyskryminujący. W swoich produkcjach Disney operuje stylistycznym narzędziem antropomorfizmu, w którym przenosi ludzkie cechy na zwierzęta. W ten sposób portrety zwierząt powielają stereotypy kulturowe – często dotyczące osób z marginesu społecznego. Jednym z wielu przykładów jest małpa Król Louis z „Księgi dżungli”. Poprzez slang, którym się posługuje, czy preferowanie przez Louisa jazzu, wyobrażamy sobie tę postać jako Afroamerykanina. Małpa jako obraźliwa karykatura czarnej osoby jest również bardzo powszechnym rasistowskim pejoratywem funkcjonującym do dziś. W klasyku filmowym Disneya „Piotruś Pan” (1953) rdzenni Amerykanie mówią niezrozumiałym językiem i wielokrotnie otrzymują rasistowską etykietę „czerwonoskórzy”.
Disney wychodzi naprzeciw problemowi, zamieszczając teraz ostrzeżenia przed produkcjami o starszych datach produkcji, takich jak „Dumbo”, „Piotruś Pan” i „Arystokraci”. „Ten program zawiera negatywne portrety i/lub niewłaściwe traktowanie ludzi lub kultur. Te stereotypy były złe wtedy i są nadal złe teraz” – takie wstawki mają na celu pobudzenie dyskusji, które umożliwią integracyjną przyszłość bez dyskryminacji, twierdzi koncern. Ale czy ostrzeżenie na początku filmu wystarczy?
Przywłaszczenie kulturowe – dawniej i dziś
Przywłaszczenie kulturowe to sytuacja, w której elementy kultury – takie jak własność intelektualna, formy wyrazu kulturowego, artefakty, historia lub formy wiedzy – zostają przejęte przez członków innej kultury i wyjęte z kontekstu. Intencją takiego działania jest dostosowanie ich do własnych upodobań i czerpanie z nich zysków. Filmografia Disneya zawiera kilka przykładów, w których elementy danej kultury zostały zmienione dla celów rozrywkowych. Na przykład film „Pocahontas” nie ma prawie nic wspólnego z oryginalną historią: Disney zmienił dziesięcioletnią dziewczynkę w atrakcyjną, lekko ubraną kobietę, która zakochuje się w Johnie Smisie, angielskim poszukiwaczu przygód i kolonizatorze.
Jeśli chodzi o pieniądze, Disney woli się zabezpieczać. Firma miała na przykład chronioną prawnie markę „Hakuna Matata” (w języku suahili oznacza „Nie martw się”) już w 1994 roku, gdy na ekrany kin wszedł pierwszy film „Król Lew”. Amerykański Urząd Patentów i Znaków Towarowych przyznał rejestrację znaku towarowego w 2003 roku – i Disney wydrukował slogan na koszulkach. Aktywista Shelton Mpala rozpoczął wtedy petycję oskarżającą korporację o zarabianie na obcej kulturze.
Disney z czasem uznał swoje błędy. Obecnie firma coraz częściej stara się opowiadać autentyczne historie oraz współpracować i rozmawiać nie o, ale z ludźmi z innych kultur. Disney założył na przykład platformę „Stories Matter”, na której firma opowiada nie tylko o nowym podejściu do tworzenia filmów, ale także o starych błędach. Krótki film „Reflect” zrywa pod koniec 2022 roku z ideałem ciała, jakim jest szczupłość. Baletnica o imieniu Bianca jest jedną z pierwszych tęgich aktorek pierwszoplanowych w filmie Disneya.
Disney wyciąga wnioski
Od końca lat 90. w Disneyu można zauważyć swego rodzaju nową taktykę. Był to czas, kiedy w firmie dokonano wielu zmian, w tym wymiany niemal całego zarządu. Autentyczne historie muszą być opowiadane – ale przede wszystkim muszą być opowiadane właściwie. Teraz panuje imperatyw współpracy. Na potrzeby „Królowej Lodu II” Disney był zmuszony podpisać umowę z przedstawicielami ludu Sámi, którego kultura posłużyła za podstawę obu filmów.
Również w przypadku filmu „Nasze magiczne Encanto” Disney stara się uczyć na błędach z przeszłości: aby stworzyć autentyczny portret Zenú (kolumbijskich ludów nadmorskich, o których mowa w bajce), twórcy „Encanto” ściśle współpracowali z artystami i rzemieślnikami Zenú. Mimo to krytycy wciąż oskarżają Disneya o „wyprzedaż” ich kultur.
Oskarżenie o seksizm
Wiele klasyków Disneya jest również problematycznych z feministycznego punktu widzenia. Szczególnie Ariel nie wypada dobrze, ponieważ rzuca się w ramiona księcia, którego ledwo zna – uciekając od swojego surowego, patriarchalnego ojca. Tylko po to, by oddać dla partnera nie tylko swoje pochodzenie, ale i głos.
W kwestii seksizmu, wiele się jednak zmieniło. Od kilku lat nowe bohaterki Disneya mogą przeżywać swoje przygody bez ostatecznego zdobycia celu, jakim jest książę (np. Vaiana), albo przynajmniej brać na celownik romantyczną ideę miłości (np. w Królowej Lodu). Od 2010 roku w uniwersum Disneya pojawiają się również postacie homoseksualne (np. w „Dziwnym świecie” z 2022 r.), choć korporacja Disneya również spotkała się z ostrą krytyką, jeśli chodzi o reprezentowanie społeczności LGBTQ.
Różnorodność jako wielostronna strategia
Problemy całego społeczeństwa, takie jak rasizm, seksizm i homofobia, można rozwiązywać tylko w trojaki sposób: poprzez opowiadanie bardziej zróżnicowanych historii we współpracy z ich kulturowymi korzeniami, poprzez reprezentowanie dotychczas niedoreprezentowanych osób w głównych rolach (czego przykładem jest m.in. hitowy serial „Bridgertonowie”) oraz różnorodność na wszystkich poziomach produkcji filmowej. Ta może odbywać się począwszy od różnorodności w pracujących nad filmem zespołach kreatywnych, a skończywszy na zwalczaniu „nieświadomych uprzedzeń” na wszystkich poziomach – od castingu po stanowiska kierownicze.
Sposób, w jaki Disney na nowo opowiedział historię Ariel mając na uwadze powyższe kryteria, pozostaje dobrze strzeżoną tajemnicą aż do premiery w maju. Niemniej jednak, wielu fanów już teraz cieszy się na obsadzenie roli Ariel czarnoskórą aktorką – pomimo feministycznie wątpliwej historii „Małej Syrenki”.