Nord Stream 2: Na uzasadnione obawy Berlin reaguje beztrosko
13 września 2017Opiniotwórczy dziennik „Sueddeutsche Zeitung” (SZ) pisze o „faktycznej wojnie”, jaka toczy się w Brukseli o kontrowersyjny projekt Nord Stream 2. Chodzi o skomplikowaną kwestię prawną z „wielkim politycznym skutkiem”. UE domaga się, by jej przysługiwały kompetencje związane z tym projektem. Niemcy z kolei chcą, by obowiązywało – jak w przypadku Nord Stream 1 – prawo krajowe. Z punktu widzenia Unii projekt szkodzi europejskiej unii energetycznej, czyli dywersyfikacji źródeł energii – pisze brukselski korespondent dziennika Daniel Broessler, cytując fragmenty poufnego dokumentu, który jest przygotowaniem mandatu uprawniającego KE do negocjacji z Rosją.
Skutki dla całej UE
KE wskazuje w dokumencie na „dalekosiężne skutki” projektu dla całego europejskiego rynku energetycznego. Dotychczasowe drogi dostawy rosyjskiego gazu może zastąpić jedna dominująca – pisze SZ, wskazując na zagrożenie dostaw przez Ukrainę, Słowację, Białoruś i Polskę.
KE sama jednak podkreśla, że część gazociągu przebiega przez ziemię niczyją w świetle prawnym – dlatego ważne jest zamknięcie tej luki prawnej. Komisja zaznacza, że negocjacje z Rosją leżą nie tylko w interesie UE, ale i inwestorów.
Berlin reaguje beztrosko
W komentarzu poświęconym Nord Stream 2 Daniel Broessler zaznacza, że projekt niepokoi już nie tylko Ukrainę i kraje Europy Wschodniej, ale i Komisję Europejską. Przypomina, że gazociągiem Nord Stream 1 i 2 mogłoby płynąć do UE 80 proc. wszystkich dostaw rosyjskiego gazu. Doprowadziłoby to do zupełnie nowej sytuacji w Europie – stwierdza. „Do tej pory niemiecka polityka reaguje na to beztrosko”, argumentując, że więcej gazu oznacza większe bezpieczeństwo energetyczne”. W tym prostym rozumowaniu jest jednak kilka kontrowersji.
Jedna jedyna trasa
KE ostrzega, że gazociąg może zmienić i tak już problematyczny układ sił w regionie na niekorzyść Ukrainy i Białorusi. „Rosja nie miała w przeszłości żadnych skrupułów, by dać odczuć Ukrainie i Białorusi ich zależność od rosyjskich dostaw. Jeżeli kraje te przestaną być krajami tranzytowymi, ton Rosji wobec nich stanie się jeszcze bardziej szorstki – komentuje Broessler.
Nord Stream zmieni też sytuację w całej UE, która postawiła sobie za cel dywersyfikację źródeł energii. Nie można sądzić, że cel ten zostanie osiągnięty, kiedy i tak już największy dostawca gazu może dostarczać znaczną część surowca jedną trasą. Jeśli rury te położone zostaną na dnie Bałtyku, będzie to fakt dokonany, a Europejczycy nie będą mogli sprzeciwić się potędze rynkowej Gazpromu – czytamy w SZ.
Uzasadnione obawy
Zdaniem Broesslera nie jest to tylko i wyłącznie kwestia uczciwej konkurencji. „Rosyjska branża energetyczna jest częścią aparatu władzy i służy też celom polityki zagranicznej tego państwa” – pisze. „Niemcy mogą argumentować, że Rosja, a wcześniej Związek Radziecki, były zawsze solidnymi dostawcami. Nie mogą jednak ignorować faktu, że niektórzy partnerzy w UE mają uzasadnione obawy. Solidarność polega też na tym, by obawy takie traktować poważnie” – uważa Broessler.
Jego zdaniem Niemcy nie powinny się bronić przed wynegocjowaniem przez KE warunków dla gazociągu po dnie Bałtyku. Możliwe, że negocjacje te rozwieją największe wątpliwości. „Wtedy gazociąg będą musiały zaakceptować także te kraje na wschodzie UE, które teraz odrzucają projekt” – zaznacza komentator. Stwierdza też, że istnieje ryzyko, iż nie dojdzie do ugody lub Rosja nie będzie chciała negocjować. Wtedy będzie to oznaczało, że Nord Stream 2 nie jest zgodny z europejskimi interesami – podsumowuje SZ.
oprac. Katarzyna Domagała