Szczyt Partnerstwa Wschodniego bez otwartych drzwi do Unii
24 listopada 2017Partnerstwo Wschodnie obejmuje kraje UE oraz Ukrainę, Mołdawię, Gruzję, Białoruś, Armenię i Azerbejdżan. Przed zaledwie kilku dniami ukraińscy dyplomaci ostrzegali, że prezydent Petro Poroszenko „nie pojawi się” na piątkowym szczycie Partnerstwa Wschodniego w Brukselialbo nie poprze jego końcowej deklaracji, o ile nie znajdzie się w niej obietnica otwartych drzwi do akcesji Ukrainy i innych chętnych krajów Partnerstwa. Jednak opór wielu kluczowych krajów UE (w tym Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii) wobec rozszerzania Unii na wschód – nawet w dłuższej perspektywie – jest tak stanowczy, że Kijów musiał zrezygnować z tego dyplomatycznego blefu.
Ostatecznie Poroszenko poparł deklarację z ogólnikowymi zapisami o uznaniu „europejskiego wyboru i aspiracji”, czyli powtarzającą sformułowania z poprzedniego szczytu i z umów stowarzyszeniowych UE z Ukrainą, Gruzją i Mołdawią. - Osobiście wolałbym ambitniejsze sformułowania, ale jak zawsze, deklaracja jest kompromisem – przyznał szef Rady Europejskiej Donald Tusk.
Prezydent Poroszenko dostał na pocieszenie obietnice Komisji Europejskiej, że ta przygotuje studium wykonalności dla kilku „unii” sektorowych z Ukrainą – w dziedzinie energii, gospodarki cyfrowej oraz unii celnej. – Na tym etapie to właściwy krok - powiedział Poroszenko po zakończeniu szczytu.
Partnerstwo czy konkurs piękności?
Donald Tusk przekonywał, że w Partnerstwie Wschodnim nie chodzi o „geopolityczny konkurs piękności” (w domyśle – nie chodzi o geopolityczną rywalizację z Rosją). Sęk w tym, że Moskwa od kilku lat postrzega Unię (a nie tylko NATO) jako swego geopolitycznego rywala na obszarze poradzieckim i także pod tym kątem lustruje działania Partnerstwa. Ponadto Tusk podkreślał, jak ważne jest – zapisane w deklaracji szczytu – wspólne zobowiązanie UE i wschodnich krajów Partnerstwa (Ukrainy, Mołdawii, Gruzji, Azerbejdżanu, Armenii i Białorusi) do „wzmacniania demokracji, praworządności, praw człowieka i podstawowych wolności”. W Brukseli nawet autorytarnej Białorusi i Azerbejdżanowi nie wytykano w piątek publicznie, jak bardzo daleko są od tych wartości. Z kolei Ukrainie kurtuazyjnie nie wypominano zablokowanych reform antykorupycyjnych.
Tusk o Polsce i Rosji
Podczas konferencji prasowej szefa Rady Europejskiej zapytano o jego niedawny wpis na Twitterze, w którym krytykował rząd PiS i sugerował zbieżność skutków jego polityki z planami Kremla. – Prawa człowieka, praworządność, wolność słowa różnią Unię od alternatywy geopolitycznej dla UE – Tusk w ten sposób nawiązał do zagrożenia ze strony Rosji. Przywołał hybrydowe „wrogie” działania i manipulacje, w tym podczas wyborów w USA. I wzywał kraje UE, by – także dla zachowania swej atrakcyjności w ramach Partnerstwa Wschodniego – były czujne wobec działań ze strony Rosji. – Dlatego alarmowałem także swych rodaków – powiedział Tusk. Podczas szczytu premier Beata Szydło nie rozmawiała z Tuskiem o jego tweecie.
Białoruś chce być „rzetelnym partnerem” UE
Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka po raz pierwszy od 2009 r. dostał osobiste zaproszenie na szczyt Partnerstwa Wschodniego, ale w swoim imieniu wysłał do Brukseli szefa dyplomacji Uładzimira Makieja. – Europa Wschodnia powinna być strefą dostatku, a nie strefą buforową między Zachodem i Rosją. Unia potrzebuje rzetelnych partnerów, a Białoruś nigdy nie była źródłem niestabilności – miał, wedle naszych informacji, przekonywać minister Makiej podczas obrad za zamkniętymi drzwiami. Odpierał zarzuty litewskiej prezydent Dalii Grybauskaite wobec rosyjsko-białoruskich manewrów wojskowych „Zapad-2017” z września. Powiedział, że Mińsk „zrobił wszystko”, by „Zapad” był przejrzysty dla sąsiadów z UE. Stanowczo zaprzeczał spekulacjom, że część rosyjskich wojsk nie wycofała się z Białorusi po tych manewrach.
Białorusin miał się z uznaniem wypowiadać o – podpisanej w piątek - umowie o partnerstwie między UE i Armenią jako czymś „pośrednim” między stagnacją we wzajemnych relacjach a ambitną pogłębioną umową o wolnym handlu (DCFTA) na wzór – kontestowanych przez Moskwę – porozumień między Unią a Gruzją, Ukrainą i Mołdawią. Niektórzy zachodni dyplomaci odebrali to jako sygnał ze strony Mińska, że chciałby podjęcia negocjacji umowy z UE podobnej do tej, którą ma Armenia. Podczas zamkniętych dla mediów obrad Grybauskaite ostro zarzucała Białorusinom, że ich elektrownia atomowa w Ostrowcu budowana jest przez rosyjską firmę niegodną zaufania w sprawie bezpieczeństwa. – To nie jest dwustronny problem między Litwą i Białorusią. Będziemy się tym pilnie zajmować – obiecywał potem publicznie szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker.
Tomasz Bielecki, Bruksela