Szczyt UE o pieniądzach za udaremnianie migracji
19 października 2017Obrady dwudniowego szczytu UE zaczęły się w czwartek po południu w Brukseli. Jednym z głównych tematów jest migracja. Szef Rady Europejskiej Donald Tusk chce, by – zgodnie z ogłoszonym w tym tygodniu „Programem Przywódców” - sprawa politycznie wybuchowej reformy systemu azylowego (projekt obejmuje stały rozdzielnik uchodźców) została rozstrzygnięta do czerwca 2018 r. A teraz Unia, o co m.in. Tusk apelował od początku kryzysu migracyjnego, ma nadal skupiać się na wzmacnianiu swych granic zewnętrznych i współpracy z krajami spoza Unii w hamowaniu fali migrantów, w tym uchodźców.
Najważniejszym z tych krajów jest Turcja, która dzięki ugodzie z Unią z marca 2016 r. (de facto wynegocjowaną przez kanclerz Angelę Merkel) pomogła przeciąć bałkański szlak migracyjny prowadzący z wybrzeży Turcji przez morze do Grecji i potem przez Bałkany na północ Europy, a głównie do Niemiec. - Turcja wykonuje dobrą pracę w sprawie uchodźców. Unia podjęła zobowiązania finansowe wobec Turcji I będziemy to honorować – powiedziała kanclerz Angela Merkel tuż przed rozpoczęciem szczytu.
Kraje UE zobowiązały się w 2016 r. do wypłacenia Turcji łącznie 3 mld euro do 2017 r. na potrzeby syryjskich uchodźców (m.in. programy integracji, szkoły, ochronę zdrowia) i najprawdopodobniej wywiążą się z tego do końca grudnia. Szkopuł w tym, że zgodnie z nieformalną obietnicą z 2015 r. Turcja powinna dostać kolejne 3 mld euro w najbliższych dwóch-trzech latach.
– Na tym szczycie nie będzie oficjalnych zobowiązań, lecz przypomnienie przywódcom, że czas zacząć myśleć o nowych pieniądzach dla Turcji, a w zasadzie na Syryjczyków w Turcji – mówi nam wysoki urzędnik UE. Paradoksalnie, również na tym szczycie ma odbyć się dyskusja o autorytarnych praktykach prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, reakcji UE (lub jej braku), w tym ewentualnej redukcji funduszy wypłacanych Ankarze na reformy czysto teoretycznie przygotowujące Turków do wstąpienia do UE. – Musimy to rozdzielić. Współpraca z Turkami w sprawie migracji idzie nam dobrze. Fundusze przedakcesyjne to zupełnie inna historia - tłumaczy dyplomata zaangażowany w przygotowania do szczytu.
Rada Europejska w pisemnych konkluzjach ze szczytu zamierza wezwać do „pełnego zaangażowania na rzecz współpracy z Turcją”.
Pieniądze dla Włoch i Afryki
Pod względem migracji teraz głównym problemem jest „szlak środkowośródziemnomorski” – z wybrzeży Libii przez Cieśninę Sycylijską do Włoch. Od początku tego roku do Włoch przez morze przeprawiło się 110 tys. ludzi (głównie migrantów ekonomicznych), ale w ostatnich trzech miesiącach ruch spadł o 64 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2016 r. - To dzięki Włochom. Ale nie możemy tylko pozostawać wdzięczni Włochom. UE musi wzmóc wysiłki – powiedział Tusk. Rzym m.in. współpracuje z lokalnymi władzami i różnymi watażkami kontrolującymi różne odcinki wybrzeża Libii, a często po prostu płaci im za zwalczanie (bądź zwalczanie przemytu ludzi).
Główny ciężar unijnych działań ma teraz przenieść się na osłabianie, prowadzących do Libii, szlaków migracyjnych w Afryce Subsaharyjskiej. Chodzi przed wszystkim o Mali i Niger. Kraje Unii zawiązały w 2015 r. Fundusz na Rzecz Afryki, z którego miałaby być opłacana współpraca w kwestii migracji. Sęk w tym, że jak dotąd wpłaty były lichutkie. Główny płatnik Niemcy przekazały 23 mln euro, a Polska – zaledwie 1,1 mln euro. Tusk wzywał w czwartek przywódców krajów UE, by szybciej i głębiej sięgnęli do kieszeni. - Mój rząd pojął już decyzję o wpłacie dodatkowych 30 mln złotych, czyli około 7 mln euro - powiedziała w czwartek premier Beata Szydło.
Relokacja bez przyszłości
Sprawy migracji były również jednym z tematów środowej kolacji szefa Komisji Europejskiej Jeana-Claude’a Junckera z premierami Grupy Wyszehradzkiej. Według unijnych dyplomatów „rozmowa była intensywna, ale w poprawnej atmosferze” i „bez podejmowania zobowiązań, jak rozwiązywać konkretne problemy”.
Tusk pytany o Grupę Wyszehradzką tłumaczył, że w wielu punktach ma zbieżne poglądy z jej premierami. - Nie widzę jakoś specjalnie przyszłości dla projektu relokacji – powiedział już w przeddzień szczytu UE. Tusk nigdy nie krył sceptycyzmu co do rozdzielnika do 160 tys. uchodźców z 2015 r. (Polska i Węgry go bojkotują), co we wrześniu 2015 r. było powodem bardzo mocnego, acz niedługiego ochłodzenia jego relacji z kanclerz Merkel.
Zmiany systemu azylowego (łącznie z nowym stałym rozdzielnikiem), które Komisja Europejska zaproponowała w 2016 r., musiałyby zostać zatwierdzone zarówno przez Radę UE (ministrowie krajów Unii), jak i przez Parlament Europejski, gdzie w tej kwestii dominują wręcz federalistyczne nastroje. Europoselska komisja ds. wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych (LIBE) przyjęła w czwartek swe wytyczne co do reformy uzgodnione przez przedstawicieli aż pięciu frakcji (w tym największej, centroprawicowej z m.in. CDU, CSU, a z Polski – PO). Zgodnie z tymi wytycznymi rozdzielnik nie miałby być zastrzeżony dla największych kryzysów migracyjnych, lecz w zasadzie działać cały czas. – To nasze stanowisko negocjacyjne. Nie rozumiem czekania na osiągnięcie jednomyślności w Radzie UE. Głosowanie większościowe jest całkowicie zgodne z traktatem lizbońskim – tłumaczy nam europosłanka Cecilia Wikström z Szwecji, która była odpowiedzialna za wypracowanie europoselskiego kompromisu.
Projekt LIBE odrzuca możliwość wykupywania się od przyjmowania uchodźców (Komisja Europejska zaproponowała 250 tys. euro za jedną osobę), ale karą za ich nieprzyjmowanie byłoby zawieszanie unijnych funduszy dla opornych krajów UE. Wikström jest krytyczna wobec planów Tuska, by kompromis co reformy azylowej między krajami Unii odłożyć do maja, czerwca przyszłego roku. – To psuje szyki estońskiej prezydencji w Radzie UE, która chce przedstawić projekt kompromisu tej jesieni. Tusk jest politykiem, więc powinien uprawiać politykę i nie robić uników – przekonuje Wikström.
Polska i Węgry nie chcą polubownych przesiedleń
Projekt LIBE w tak radyklanej formie nie ma szans w Radzie UE, ale niewykluczone, że estońska prezydencja wkrótce zaprezentuje propozycję kompromisu, która zakładałaby rozdzielanie uchodźców w absolutnej ostateczności i po długich okresach przejściowych. Natomiast obecnie - bardzo mocno wspieranym przez Paryż i Berlin – głównym pomysłem Brukseli jest program dobrowolnych przesiedleń do UE bezpośrednio z ONZ-owskich obozów dla uchodźców. Bruksela miała nadzieję, że dobrowolne przesiedlania choćby niewielkiej liczny azylantów pomogą polubownie zażegnać konflikt o uchodźców z Grupą Wyszehradzką. Ale zarówno Polska, jak i Węgry – w przeciwieństwie do m.in. Słowacji - odrzucają także przesiedlenia.
Tomasz Bielecki, Bruksela