Szczyt V4 w Lednicy: Grupa Wyszehradzka znowu solidarna
11 czerwca 2020To niewątpliwie najważniejsza informacja, którą Andrej Babisz i trzej jego goście – Mateusz Morawiecki, Viktor Orbán oraz Igor Matovicz – wysyłają z zamku Liechtensteinów w Lednicy na południu Moraw. Jeszcze w dzisiejszym wydaniu czeski dziennik „Hospodárzské noviny” pisał bowiem, że „Babisz trzyma z Orbánem” i „w V4 nie ma zgody na podział europejskich bilionów”. Chodzi o 20 bilionów koron, bo takiej kwocie w czeskiej walucie odpowiada 750 miliardów euro, którymi ma być napełniony unijny Fundusz Odbudowy. W przeciwieństwie do Polski i Słowacji, które przychylnie przyjęły korzystne dla nich propozycje Komisji Europejskiej, pokrzywdzone przez Komisję Europejską Czech i Węgry jako jedyne dwa kraje UE je odrzuciły.
Babiszowi przede wszystkim od początku nie podoba się to, że jednym z ważnych kryteriów ustalania wysokości wsparcia z Funduszu ma być średnia stopa bezrobocia z lat 2015-19. Nic dziwnego, bo akurat Czesi mają od dawien dawna najniższe bezrobocie w całej Unii. Dla Babisza właściwym kryterium byłaby wielkość spadku produktu krajowego brutto, choć także tego wskaźnika nie uważa za idealny. Nie uwzględnia on bowiem kapitału, który wraca do starych państw członkowskich w postaci dywidend, które – jak to z kolei wskazał Morawiecki – wynosi 50 miliardów euro rocznie.
Natomiast Orbán nie godzi się na to, żeby porównywalna pod względem obszaru, liczby ludności i wielkości gospodarki od Węgier Portugalia dostawała o 30 procent więcej niż jego kraj.
Babisz, Orbán: Dyskusja będzie długa
To, że wyszehradzcy premierzy się porozumieli, niekoniecznie znaczy, że już nic nie zagraża Funduszowi Odbudowy. Bo nadal mają wobec niego sporo zastrzeżeń: – Ta koncepcja nazywana Nowym Pokoleniem jest daleko od tego, jak Węgrzy postrzegają świat – mówił na konferencji prasowej po szczycie w Lednicy Viktor Orbán. – Uważamy, że pieniądze najpierw należy zarobić, a dopiero potem można je wydawać. Jeżeli ktoś odwraca tę kolejność i żyje na kredyt, powinien ponosić konsekwencje takiego wyboru – tłumaczył.
Węgierskiemu premierowi nie podoba się też pomysł takich rabatów, jakie miała Wielka Brytania. – Teraz podobne rabaty mają otrzymać bogate kraje. To system, na który nie możemy się zgodzić. Bogate kraje powinny odstąpić od takich pomysłów – powiedział Orbán.
Ale Węgry jednak postrzegają unijną propozycję pozytywnie, ponieważ widzą, jaka intencja jej towarzyszy. – Sytuacja jest wyjątkowa, dlatego potrzebne są nam nadzwyczajne środki – dodał szef węgierskiego rządu, po czym zastrzegł, że czeka nas dużo pracy. – Bo według aktualnego programu bogate kraje dostaną więcej pieniędzy niż biedne. To jest problem natury moralnej, a na to nie możemy się godzić. Dobra polityka gospodarcza musi się kierować zasadami moralności.
W tym samym duchu mówili wcześniej zarówno czeski gospodarz spotkania, jak i jego polski gość: – Nie chcemy, żeby kraje biedniejsze dotowały bogatsze. Dlatego dyskusja na temat alokacji środków z pewnością będzie długa – stwierdził Babisz. – Sprawiedliwe zasady są takie, że mniej zamożne państwa, a cały czas Środkowa Europa do takich należy, nie mogą być poszkodowane względem bardziej zamożnych – wskazał Morawiecki.
Morawiecki: Potrzeba elastyczności
Jednak generalnie Polska ma inne spojrzenie w tej kwestii, niż Czechy i Węgry, co raczej nie zaskakuje w sytuacji, gdy propozycje Komisji Europejskiej czynią z niej trzeciego pod względem wielkości beneficjenta nadzwyczajnej unijnej pomocy.
– Te dodatkowe co najmniej 750 miliardów euro bardzo pomogą w odbiciu się po kryzysie. Jesienią, zimą potrzebne będą nowe środki na rozruszanie gospodarki – podkreślił w Lednicy szef polskiego rządu i dodał, że się cieszy ze znalezienia wspólnego stanowiska V4 w tej kwestii.
Najważniejsza zdaniem Morawieckiego będzie elastyczność. – Na co innego potrzebuje północ, na co innego południe Europy, na co innego Centralna Europa, czyli nasze państwa. Ta elastyczność to warunek konieczny, żeby ten europejski fundusz mógł być rzeczywiście kołem zamachowym ponownego szybkiego wzrostu w całej Unii Europejskiej. I mam nadzieję, że tak będzie – podkreślił. I jeszcze dodał, że Fundusz Odbudowy nie może zastąpić polityk traktatowych, czyli polityki spójności i wspólnej polityki rolnej. Przeciwnie, wsparte pieniędzmi z tego Funduszu mogą się przyczynić się do jeszcze szybszego wychodzenia z kryzysu.
Matowicz: Jesteśmy solidarni
Premier Igor Matovicz, który od niedawna kieruje rządem w Bratysławie, podkreślił, że to, co na podstawie kryteriów podziału wybranych przez Komisję Europejską przypada na Słowację z Funduszu Odbudowy, jest całkiem dobrym wynikiem. – Ale muszę być solidarny i rozumieć stanowisko przede wszystkim Węgier, czy też Czech, gdzie ten rezultat nie jest aż tak dobry. I właśnie dlatego chcemy trzymać się razem i chcemy wspólnie wysłać sygnał, że mielibyśmy postępować sprawiedliwie. Nie powinno bowiem dochodzić do sytuacji, że kraj, który ma podobną liczbę ludności, podobny produkt krajowy brutto na mieszkańca i znajduje się na południu Europy, wyjdzie na tych programach lepiej, niż kraj ze środka Europy.
– Z egoistycznego punktu widzenia Słowacji możemy być zadowoleni. Ale trzymamy się razem i chcemy, żebyśmy wszyscy czterej byli równie zadowoleni. A w szczególności, żeby zadowoleni byli mieszkańcy wszystkich czterech państw, które tu reprezentujemy – dodał Igor Matovicz, dla którego spotkanie w Lednicy było pierwszym wyszehradzkim szczytem.
Grupa Wyszehradzka mówi więc znów jednym głosem. Na forum Unii Europejskiej będzie próbowała wspólnie ugrać jak najwięcej. Czy jej się to uda, czas pokaże.
Czas też pokaże, czy w razie niepowodzenia, demonstrowana w Lednicy jedność V4 przetrwa. Czy środkowoeuropejska solidarność przetrwa, czy znów ważniejsze okażą się narodowe interesy, które trzy miesiące temu kazały ustawić szlabany na granicach i zakazać obywatelom pozostałych państw na wjazd na swoje terytorium. Wtedy bowiem ani w Bratysławie, ani w Pradze, ani w Budapeszcie, ani nawet w Warszawie nikt o solidarności nawet nie wspomniał.