Szkoły w lockdownie. „Dzieci tracą, ale i zyskują”
21 kwietnia 2021Więcej czasu spędzonego przy grach komputerowych, śledzeniu mediów społecznościowych i telefonowaniu do rówieśników niż na rzeczywistej nauce – do takiego wniosku doszli analitycy z monachijskiego instytutu Ifo. W porównaniu ze zwykłymi zajęciami w szkołach przed wybuchem pandemii niemieccy uczniowie tracą ponad trzy godziny lekcyjne dziennie. Tymczasem w Niemczech trwa dyskusja w sprawie właściwego wskaźnika nowych zakażeń koronawirusa, według którego należy zamykać szkoły.
Przed pandemią uczniowie spędzali na zajęciach szkolnych średnio 7,4 godziny dziennie. Obecnie, jak wynika z badań Ifo, tylko 4,3 godziny. To nieco więcej niż w pierwszym lockdownie, ale analitycy Ifo są mimo to rozczarowani niemiecką polityką oświatową w koronakryzysie. Ich zdaniem „pomimo długiego okresu przygotowawczego i jednoznacznych apeli rodziców i naukowców, nie udało się zrealizować właściwego modelu nauki zdalnej i hybrydowej, obejmującego wszystkich uczniów”.
Szkody są wielorakie
Kierownik badań instytutu Ifo w tym zakresie, Ludger Woessmann, skrytykował obecną sytuację, w której tylko jedna czwarta uczniów ma dostęp do lekcji prowadzonych w trybie online. W jego przekonaniu ten model prowadzenia zajęć powinien jak najszybciej objąć wszystkich uczniów w całym kraju. Nie jest to, jak podkreślił, zadaniem samych uczniów i ich rodzin, tylko niemieckiej polityki oświatowej. Najlepiej byłoby, jak twierdzi, gdyby niemieckie kraje związkowe wypracowały jednolite rozwiązania tego problemu. Wymogiem chwili są, według niego, jasne i obowiązujące wszystkich w tym samym stopniu przepisy w sprawie prowadzenia zajęć szkolnych online. Tym bardziej, że aby to zrealizować, nie potrzeba pieniędzy, które są dostępne, tylko gotowości do działania.
W przypadku części uczniów utrata godzin lekcyjnych jest znacznie wyższa niż przeciętna wynosząca 3,1 godziny dziennie. – Na szczególna uwagę zasługuje to, że 23 procent uczniów spędza obecnie na nauce mniej niż dwie godziny dziennie – podkreslił Ludger Woessmann. – Koronakryzys stanowi nadzwyczajne obciążenie dla procesu nauczania i sytuacji społecznej wielu dzieci i nastolatków – dodał ekspert Ifo.
Zamknięcie szkół odbija się niekorzystnie także na stanie zdrowia i sprawności fizycznej uczniów. W tej chwili już 31 procent rodziców zwraca uwagę na to, że ich dzieci przybrały na wadze, między innymi przez brak ruchu.
Druga strona medalu
Z drugiej strony zamknięcie szkół przyniosło części uczniów więcej pożytku niż szkód. Takiego zdania jest prawie jedna czwarta (28 procent) rodziców, którzy zwracają uwagę na to, że w tej chwili ich dzieci są mniej szykanowane przez swoich rówieśników.
Ponadto dwie trzecie rodziców informuje, że ich dzieci dużo lepiej radzą sobie teraz z technologiami informacyjnymi, a 24 procent rodziców twierdzi, że dzieci nauczyły się lepiej radzić sobie z sytuacją kryzysową.
Dla związku zawodowego nauczycieli „Oświata i Wychowanie” wyniki analizy instytutu Ifo nie stanowią niespodzianki. Dowodzą przede wszystkim trudności, jakie napotykają nauczyciele chcący pomóc swoim uczniom.
– Jeśli jedna trzecia rodziców donosi, że mają stale, niemal codziennie, problemy z platformami lub kanałami internetowymi, wystawia to bardzo złe świadectwo naszemu modelowi digitalizacji życia – oświadczył przewodniczący związku Udo Beckmann. W jego przekonaniu ministrowie krajów związkowych odpowiedzialni za politykę oświatową muszą zwiększyć wysiłki na rzecz poprawy obecnego stanu rzeczy.
Politycy się spierają
Posłanka do Bundestagu z partii FDP Katja Suding skrytykowała w oparciu o wyniki tej analizy nie tylko landowych ministrów, ale także federalną minister ds. edukacji i badań Anję Karliczek z CDU. Zarówno kraje związkowem jak i władze federalne w przeświadczeniu Katji Suding „nie uczynili wszystkiego, co powinni, żeby zagwarantować uczniom prawo do nauki”. Jej zdaniem CDU, CSU i SPD muszą teraz „zrobić wszystko, co możliwe, żeby umożliwić normalną naukę w szkołach”.
Ludger Woessmann z Ifo ograniczył się w tej sprawie do uwagi, że nic nie zastąpi normalnych lekcji w szkołach, zwłaszcza w przypadku młodszych uczniów. Ale, jak podkreślił, nie jest wirusologiem i może tylko optować za jak najszybszym powrotem uczniów do szkół wszędzie tam, gdzie aktualna sytuacja epidemiczna na to pozwala.
Prezes Niemieckiej Izby Lekarskiej Klaus Reinhardt opowiedział się za wznowieniem nauki w szkołach tam, gdzie tygodniowy wskaźnik nowych zakażeń koronawirusem na sto tysięcy mieszkańców nie przekracza 165. Podobne stanowisko zajęły partie CDU, CSU i SPD.
Na razie jednak w różnych landach obowiązują różne przepisy w tej sprawie. Na przykład w Bawarii nauka w szkołach jest możliwa tylko tam, gdzie ten wskaźnik wynosi 100, ale w Hamburgu może on wynosić nawet 200.
(DPA/jak)