Zdjęcie szubienicy z szybkością błyskawicy obiegło media społecznościowe. Zwolennicy islamofobicznego ruchu "Pegida" z Drezna powiesili na niej politykę migracyjną Angeli Merkel i jej rządu. To średniowieczna symbolika, która idzie w parze z również średniowieczną retoryką. Kto od początku do końca śledził demonstrację "Pegidy", ten potrafił złożyć oba te elementy w jeden obraz. Zresztą niepiękny.
Brutalna symbolika szubienicy szokuje. Przy dokładnym przyjrzeniu się temu samodzielnie zmajstrowanemu stelażowi, ujawnia się element wielkiej strategii medialnej małego ruchu. Fachowcy od komunikacji nazywają to brunatnym marketingiem wirusowym - i to niestety w mistrzowskim wykonaniu. Jednak warto nie tylko popatrzeć na obraz, ale i wsłuchać się w język i apele rzekomo "zatroskanych obywateli". Bo tutaj zaczyna się taniec na granicy podburzania do nienawiści.
Demaskujący język
Najpierw na podium "Pegidy" mowa jest o "obozie w dżungli", tam gdzie chodzi o ośrodki dla uchodźców. Potem słychać o "naporze inwazorów", gdy mowa o kolumnach maszerujących imigrantów. Gdzie indziej parlament i rząd Niemiec nazywani są "berlińskimi dyktatorami". Nie brakuje też porównań ze światem zwierząt. Uchodźcy to "stada" czy "bydło".
Nie sposób nie dosłyszeć wołania o to, by przyłożyć siekierę do pnia demokracji. Wzywa się do "nieposłuszeństwa". Niemieckie państwo nie troszczy się bowiem o ochronę własnych obywateli - brzmi przesłanie.
Jawnie szefowie "Pegidy" wzywają policjantów, by wypowiedzieli posłuszeństwo Republice Federalnej. Jawnie apelują do mieszkańców miejscowości, gdzie znajdują się ośrodki dla uchodźców, by "zrobili z nimi porządek". Przywódcy protestu wzywają też jawnie demonstrantów, by na co dzień stawiali opór "systemowi Republiki Federalnej". Najlepiej coraz bardziej zdecydowanie - wśród przyjaciół i na ulicy. I kiedy z 9 tysięcy gardeł rozlega się krzyk "dołączcie do nas" przechodzą człowieka dreszcze.
Bronić demokracji
Bez wątpienia - tutaj propaguje się obalenie demokracji. "Pegida" życzy sobie innych Niemiec. Takich, które ignorują demokrację i prawa człowieka, a stawiają na maszerujące równym krokiem bandy mężczyzn w glanach. Rzekomo "zatroskani obywatele" spod znaku "Pegidy" to medialni profesjonaliści. I tak trzeba ich też traktować. Brunatne podteksty są zamierzone, choć najchętniej ze zdumienia i obrzydzenia chciałoby się ich nie widzieć i nie słyszeć. Na ulicach Drezna wybiła godzina kozłów ofiarnych - tym razem uchodźcy są wszystkiemu winni, tak jak 80 lat temu rzekomo wszystkiemu winni byli Żydzi.
Trudno sobie wyobrazić co by było, gdyby urzeczywistniły się marzenia zwolenników "Pegidy" z Drezna. - To my jesteśmy przyszłością - wrzeszczy ta mała grupa, w której wyobrażeniach dokonuje się mariaż ksenofobii, zmęczenia demokracją i ochoty na rewoltę. Ich majaczenia w mgnieniu oka rozprzestrzeniają się w sieci zyskując tysiące "lajków". Najwyższy czas, by brunatnym profesjonalistom medialnym stawić czoła i wszystkimi dostępnymi kanałami przekazać inne przesłanie. A gdyby tak miliony razy podzielić się zdaniem "Nie, Pegidzie dziękujemy!" Nie wolno nam odstawić demokracji do kąta. Kto ze mną?
Richard Fuchs
tł. Bartosz Dudek