Szukamy polskich inżynierów

Już od 1.listopada tego roku niemieckie firmy mogą zatrudniać inżynierów z nowych krajów Unii Europejskiej bez wcześniejszego sprawdzania, czy w urzędzie pracy nie ma zarejestrowanych bezrobotnych niemieckich inżynierów. Dla polskich inżynierów oznacza to możliwość zatrudnienia w Niemczech bez biurokratycznych barier.

- Wolny dostęp do rynku pracy nastąpiłby za parę lat niezależnie od dzisiejszych zmian. Zdecydowaliśmy się na wcześniejszą liberalizację na rynku pracy, ponieważ jest to z korzyścią dla gospodarki. Jej zapotrzebowania nie jesteśmy obecnie w stanie samodzielnie pokryć - oświadczył minister gospodarki Michael Glos.

Rząd planuje również przygotowanie specjalnego programu regulującego w przyszłości migrację. Socjaldemokracja opowiada się za specjalnym systemem punktowym, chadecy jednak go odrzucają. Widoczna jest jednak pewnego rodzaju zmiana myślenia w niemieckich elitach politycznych.

- Jeszcze przez kilka lat dostęp do naszego rynku pracy będzie ograniczony dla obywateli nowych członków Unii Europejskiej. Naszym celem jest w pierwszej linii otwarcie granic rynku pracy dla tych grup zawodowych, których nam brakuje. Tylko taka migracja ma sens. Co do tego mam wrażenie, że nasze pozycje jako partnerów w koalicji się zbliżyły - oświadczyła kanclerz Angela Merkel.

Więcej ofert pracy dla Polaków?

Choć ułatwienia w zatrudnieniu mają głównie dotyczyć inżynierów, niemieckie urzędy pracy będą teraz również intensywniej poszukiwały innych pracowników w nowych krajach Unii Europejskiej. W polskich urzędach pracy może się więc w najbliższych miesiącach pojawić więcej ofert pracy w Niemczech. Niemiecki związek pracodawców pozytywnie zareagował na zapowiedzi aktualnych zmian, jednak podkreślił, że nie wystarczą one, by długodystansowo pokryć zapotrzebowanie gospodarki na wykwalifikowaną siłę roboczą. Pracodawcy domagają się dalszej liberalizacji w dostępie do rynku pracy, w tym także zniesienia bariery zarobkowej dla obcokrajowców. W tej chwili zagraniczni fachowcy spoza krajów Unii Europejskiej muszą zarabiać co najmniej 85 tysięcy euro rocznie, by otrzymać wizę i pozwolenie na pracę. Związek pracodawców opowiada się za obniżeniem tego progu do 60 tysięcy euro rocznie. Na razie koalicja odrzuciła jednak tą propozycję.

Oprócz sytuacji na rynku pracy rząd debatował również nad polityką energetyczną. Niemcy chcą do roku 2020 zredukować emisję dwutlenku węgla o ponad 30 procent. W dziedzinie ochrony środowiska Berlin ma ambitne plany.

- Chcemy stać się jednym z najbardziej oszczędnych regionów świata w zużyciu energii. Chcemy się w tej dziedzinie nadal rozwijać, tak, by w przyszłości nadawać tempo w Europie. Ważne przy tym jest, byśmy dokonali tego nie kosztem rynku pracy, lecz tak, by ochrona środowiska służyła zatrudnieniu. To są nasze cele - przekonywał minister gospodarki Michael Glos.

Dwudniowe spotkanie członków rządu służyło również podsumowaniu dotychczasowej koalicji SPD i CDU. W listopadzie rząd wielkiej koalicji stanie na półmetku. Dotychczasowy bilans wypada pozytywnie. Zwiększono rozwój gospodarczy i zmniejszono bezrobocie – czyli stawiono czoła największym wyzwaniom sprzed dwu laty. Choć na ile jest to zasługą rządu a na ile koniunktury – to sprawa do dyskusji.