Szwedzi rewidują swoją politykę. "Byliśmy naiwni"
21 listopada 2015Po aresztowaniu mężczyzny podejrzanego o przygotowywanie zamachu sytuacja w kraju jest napięta. Szwedzkie władze są przekonane, że udało im się zapobiec zamachowi, za którym kryją się powracający z wojny z Syrii obywatele szwedzcy pochodzenia arabskiego. To nie przypadek - Szwecja jest krajem, z którego na wojnę do Syrii wyjeżdża stosunkowo wielu islamistów. - Muszę przyznać, że Szwecja była pod tym względem naiwna. Może było nam trudno zaakceptować, że w naszym otwartym społeczeństwie, wśród nas są ludzie - obywatele Szwecji - którzy sympatyzują z mordercami "Państwa Islamskiego, stwierdził premier Szwecji, Stefan Löfven. W czasie konferencji prasowej wygłosił jakby przemówienie do narodu. Ze śmiertelną powagą wybierał słowa mówiąc o bezpieczeństwie państwa. Kraj, znany na całym świecie ze swojego liberalnego podejścia, zwany niekiedy "humanitarnym mocarstwem" zmuszony jest najwidoczniej do ograniczenia swojej wspaniałomyślności, by móc stawić czoła terrorowi. Niebezpieczeństwo zdaje się być realne - w Szwecji przebywa już 120 osób, które wróciły z wojny w Syrii. O ile jeszcze kilka tygodni temu niektórzy politycy w Sztokholmie mówili o tym, że byłym bojownikom PI należy pomóc przy poszukiwaniu pracy i mieszkania, o tyle teraz socjaldemokratyczny premier Szwecji nie przebiera w słowach. - Przesłanie pod adresem tych, którzy opuszczają Szwecję, by popełniać w innych krajach przestępstwa przeciwko ludzkości jest takie: jeśli wrócą, zostaną aresztowani, postawieni przed sądem i skazani - groził Löfven.
"Konkretne informacje" na temat grożących zamachów spowodowały, że szwedzki Urząd Ochrony Konstytucji po raz pierwszy podniósł stopień zagrożenia terrorystycznego o jedej stopień poniżej maksymalnego. To oznacza poważne zagrożenie.
Aresztowany mężczyzna, któremu zarzuca się przygotowywanie zamachów w samym Sztokholmie, pochodzi z Iraku. Według niepotwierdzonych informacji policja ma na celowniku także jego wspólników.
Władze w Sztokholmie zamierzają w walce z terroryzmem sięgnąć po kolejne środki. Premier Löfven zapowiedział więcej kontroli. W miejscach publicznych zainstalowane zostaną dodatkowe kamery. Policja będzie jeszcze uważniej śledzić internet. Poza tym co najmniej do połowy grudnia obowiązywać będą kontrole graniczne.
Czujni Duńczycy
Zamachy w Paryżu sprowokowały także debatę na temat bezpieczeństwa w sąsiedniej Danii. Duńczycy mają świeżo w pamięci zamachy na kawiarnię i synagogę z lutego 2015 roku. Również Duńczycy podnieśli stopień zagrożenia terrorystycznego. Sytuację ocenia się jako poważną.
Bezpośrednio po zamachach w Paryżu szerokim echem w Danii odbiła się wypowiedź polityka prawicowo-populistycznej Duńskiej Partii Ludowej. Sören Espersen powiedział, że należy bombardować pozycje Państwa Islamskiego, nawet jeśli są one zlokalizowane tam, gdzie ukrywają się osoby cywilne. Później Espersen zrealatywizował swoją wypowiedź tłumacząc, że chodziło mu to, że wolno bombardować jedynie cele wojskowe, ale trzeba liczyć się też ze stratami wśród ludności cywilnej.
Randi Häussler, NDR (Sztokholm)