Słowacja. Czy nielegalna migracja wpłynie na wynik wyborów?
24 września 2023Nowe Zamki, miasteczko na południu Słowacji, niedaleko granicy słowacko-węgierskiej, doświadczyło ostatnio dużego napływu nielegalnych migrantów. Setki z nich tymczasowo osiedliły się w centrum miasta.
Sytuacja zaostrzyła się pod koniec ubiegłego miesiąca, kiedy 800 migrantów z Bliskiego Wschodu, głównie z Syrii, przywieziono do pobliskich biur Policji ds. Cudzoziemców – słowackiej jednostki policji, której zadaniem jest zajmowanie się migracją. Chociaż migranci nie łamali prawa, miejscowi skarżyli się na śmieci, hałas, smród i ludzi śpiących na ziemi.
W sierpniu nielegalna migracja była problemem jedynie w miastach i wsiach na granicy słowacko-węgierskiej. Teraz jednak, tuż przed zaplanowanymi na 30 września wyborami parlamentarnymi, problem rozprzestrzenił się na sąsiednie gminy, a nawet na stolicę, gdzie migranci zgromadzili się na dworcu Bratysława Główna.
– To był naprawdę straszny widok. Ludzie spali na karimatach, dzieci w śpiworach, a nawet suszyli ubrania na drutach rozwieszonych między drzewami – mówi Tobias, dziennikarz, który codziennie dojeżdża do Bratysławy pociągiem.
Dziś na stacji prawie nie ma migrantów. Lokalna policja zabrała większość z nich na teren jednostki Policji ds. Cudzoziemców.
Za napływem migrantów stoi Orban?
Głos w sprawie zabrała prezydentka Słowacji Zuzana Czaputova. W wywiadzie udzielonym 4 września zauważyła, że wielu migrantów nie miało problemów z przedostaniem się do jej kraju z Węgier. Wyraziła także zdziwienie faktem, że Węgry zwolniły z więzień ponad 1400 osób skazanych za handel ludźmi i oświadczyła, że chciałaby omówić tę kwestię ze swoją węgierską odpowiedniczką Kataliną Novak.
Niektórzy politycy, jak np. Frantiszek Mikloszko z Ruchu Chrześcijańsko-Demokratycznego, twierdzą, że ten nagły wzrost nielegalnej migracji to rzeczywiście sprawka premiera Węgier Viktora Orbana, który chce wpłynąć na wynik wyborów i pomóc populiście Robertowi Fico powrócić do władzy.
Fico, trzykrotny były premier Słowacji, jest pod wieloma względami bardzo podobny do Orbana: łączy ich wrogie nastawienie do NATO i UE oraz pojednawcze stanowisko wobec Rosji. Gdyby Fico znowu stanął na czele słowackiego rządu, Orban zyskałby bliskiego sojusznika.
– To mocne spekulacje – mówi Grigorij Meseżnikov, prezes Instytutu Spraw Publicznych w Bratysławie. – To prawda, że Orban wypuścił z więzienia część przemytników, ale w niczym nie przypomina on prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki – ten naprawdę w 2021 r. wepchnął nielegalnych imigrantów na polską granicę. Ale nie ma dowodów na to, że Orban robi to samo – wyjaśnia w rozmowie z DW.
Meseżnikov twierdzi, że jedynym rozwiązaniem obecnej sytuacji byłaby współpraca Słowacji i Węgier na granicy Węgier i Serbii.
Nielegalna imigracja a wybory
Poparcie dla partii Smer-SD Fico pozostaje w dużej mierze stabilne – nawet w czasie kryzysu migracyjnego.
Najnowszy sondaż Agencji Focus daje Smerowi 19 proc. głosów, czyli o jeden punkt procentowy mniej niż ostatni sondaż tej pracowni z sierpnia. Z drugiej strony poparcie dla Postępowej Słowacji (PS), partii prowadzącej liberalną politykę migracyjną, stale rośnie i wynosi obecnie ponad 16 proc.
– Słowacja nie jest już tym ksenofobicznym krajem, jakim była kiedyś – twierdzi Meseżnikov. – Żyje i pracuje tu ponad 100 tys. migrantów z Ukrainy i nie mamy z nimi żadnych problemów. Wielu Słowaków przekonało się, że migranci nie stanowią dla nas zagrożenia – dodał.
Prawica żeruje na problemie migracji
Choć nie wydaje się, aby nielegalna imigracja wpłynęła na wyborców, partie takie, jak Republika czy Smer nadal próbują wykorzystać ją na swoją korzyść.
W zeszłym tygodniu członkowie Smeru zebrali się przed siedzibą rządu, aby zaprotestować przeciwko temu, co uważają za nieskuteczną politykę antymigracyjną rządu.
Ich konferencję prasową przerwał lider ruchu OLaNO (Zwyczajni Ludzie i Niezależne Osobistości) Igor Matovicz, który wsiadł do pick-upa z głośnikami i głośno oskarżył stojący na czele poprzedniego rządu Smer, że sam ma słabą politykę antymigracyjną. Sytuacja przerodziła się w bójkę pomiędzy Matoviczem a byłym ministrem spraw wewnętrznych Robertem Kalinakiem (Smer).
OLaNO ma obecnie w sondażach 6 proc. poparcia.
Słowacja to dla migrantów kraj tranzytowy
Ekspert ds. bezpieczeństwa Radovan Branik twierdzi, że większość migrantów chce, aby ich podróż do Europy Zachodniej była jak najłatwiejsza. – Nielegalni migranci zwykle tylko przejeżdżają przez Słowację. Zostają kilka dni, ale tak naprawdę chcą dostać się do Niemiec – zauważa w rozmowie z DW.
Wiele osób z Bliskiego Wschodu przyjeżdża na Słowację w nadziei na uzyskanie dokumentu, który pozwoli im pozostać w Unii Europejskiej. Jest to jednak złudna nadzieja. – Nie ma takiego dokumentu – wyjaśnia ekspert. – Słowacja wydaje jedynie dokument, który jest potwierdzeniem ich pobytu w naszym kraju. Nielegalni przemytnicy często okłamują imigrantów i mówią im, że ten dokument jest ważny we wszystkich krajach UE. Zwykle kończy się na gorzkim rozczarowaniu.
Fico zbojkotował próbę zmiany prawa
Zaświaczenie o pobycie tolerowanym, o którym mówi Branik, to w UE wyjątek, który przyciąga nielegalnych migrantów. Wydaje go słowacka policja i straż graniczna, a możliwość jego wydawania została wprowadzona w 2018 roku przez rząd Roberta Fico i byłego ministra spraw wewnętrznych Roberta Kalinaka.
Tymczasowy premier Ludovit Odor próbował przerwać jego wydawanie, ale nie udało mu się przedłożyć w parlamencie odpowiedniego projektu ustawy. Większość partii, które najgłośniej krzyczą o nielegalnej migracji (np. Smer czy Republika), nie pojawiła się na posiedzeniu parlamentu, co oznaczało, że nie było wystarczającej liczby posłów do debaty nad wprowadzonym przez premiera projektem ustawy antymigracyjnej .
Radovan Branik uważa, że obecny rząd może zrobić niewiele, aby zmienić sytuację. Według eksperta jedynym skutecznym rozwiązaniem byłoby utworzenie finansowanych przez UE obozów dla uchodźców w państwach graniczących ze strefą Schengen, takich jak Serbia oraz Bośnia i Hercegowina.
– Odwiedziłem granicę między Słowacją, Węgrami i Austrią – opowiada w rozmowie z DW. – Dziesięć metrów ode mnie widziałem migrantów ukrywających się na polu kukurydzy. Tak czekają na zmiany węgierskich służb. Kiedy radiowóz po słowackiej stronie odjeżdża, wbiegają na Słowację, a gdy tylko nasi policjanci próbują się do nich zbliżyć, uciekają do Austrii, a potem z powrotem na Węgry. Tych granic nie da się strzec – mówi.