Tajskie prostytutki w Niemczech
22 czerwca 2018Na początku jest marzenie. O kupnie domu czy sfinansowaniu studiów dzieci. Potem przychodzi rzeczywistość: brak pracy, brak wykształcenia, brak pieniędzy. Sytuacja, jaką znają dziesiątki kobiet w Tajlandii. Sprzedają to, co mają do sprzedania: własne ciało.
Setki tysięcy prostytutek w Tajlandii
Wedle danych ministerstwa zdrowia w Bangkoku w 2015 roku było 120 tysięcy prostytutek w Tajlandii. Jednak z danych organizacji Empowerment Foundation, która walczy o poprawę jakości ich życia wynika, że liczba ta może sięgać 300 tysięcy. Są na ogół w wieku od 20 do 25 lat, jednak na ulicy pracują także 60-latki. Ponad trzy czwarte to samotne matki, które oprócz dzieci zajmują się także starymi rodzicami. Większość z nich nie ma wykształcenia, a pracę znają jedynie z pól ryżowych.
Marzenia o lepszym życiu
Usługi świadczone na ulicach Bangkoku czy innych dużych miast Tajlandii są jednak dużo tańsze niż w Europie, dlatego wiele kobiet marzy o emigracji. – Kobiety płacą za zorganizowanie wizy i pisma polecającego do osoby, która ma zorganizować pracę na miejscu i chronić je przed kontrolami urzędników – mówi Liz Hilton z Empowerment Foundation. Często kobiety wyjeżdżają ze sfałszowanymi wizami lub jako opiekunki do dzieci. Gdy wiza się kończy, wiele z nich ryzykuje nielegalny pobyt, wpadając w całkowitą zależność od osób, które z jednej strony chronią je przed policją, z drugiej zaś wyzyskują finansowo.
Siatka handlarzy ludźmi w Niemczech
Podczas kwietniowej akcji niemieckiej policjizatrzymano ponad 100 osób, w tym tajskie prostytutki oraz niemiecko-tajskie małżeństwo podejrzane o handel ludźmi. Para od lat była mózgiem siatki wyzyskiwaczy rozsianych po całych Niemczech. Szmuglowane kobiety i transseksualiści z Tajlandii trafiali najpierw do miasta Siegen w Nadrenii Północnej – Westfalii, po czym umieszczano je w domach publicznych w całych Niemczech. Chodzi o setki osób.
Złudne przepisy
Od 2011 roku w UE obowiązują wytyczne dające osobie, która ma być wydalona z terenu UE, czas na decyzję, czy będzie zeznawać jako świadek, co umożliwia przedłużenie pobytu. Kobiety, które zdecydują się zeznawać w procesie handlarza ludźmi czy przemytnika, robią to w nadziei na pozostanie w danym kraju UE. W każdej chwili jednak proces może zostać zawieszony, a one odesłane do swojej ojczyzny.
- Fakt, że zgoda na pobyt kobiet w ogóle jest uzależniona od ich gotowości do składania zeznań przed sądem, jest wysoce wątpliwy – oburza się Livia Valensise z berlińskiej organizacji Ban Ying Kritik, która zajmuje się doradzaniem ofiarom handlu ludźmi. Jej zdaniem stwarzanie nadziei na pobyt, a następnie odesłanie ofiary do kraju pochodzenia przepisy, znacznie pogarsza jej stan psychiczny.