Taksówkarze wszystkich krajów, łączcie się!
11 czerwca 2014Internet wkroczył także na teren, jak dotąd strzeżony przez wiele regulacji. Dał bowiem pole do popisu prywatnym, niezrzeszonym w korporacjach oferentom usług przewoźniczych. Cierpliwość profesjonalnych taksówkarzy się skończyła i na 11 czerwca zapowiedzieli akcje protestacyjne w wielu europejskich metropoliach.
W ślimaczym tempie
W Berlinie, jak podaje policja, kierowcy taksówek skrzyknęli się na gwiaździsty zlot w kierunku Stadionu Olimpijskiego - wzięło w nim udział ponad 450 taksówek, lecz ta akcja nie wywołała większych zakłóceń w komunikacji.
Dotkliwsza w skutkach była już akcja we Francji: w Paryżu setki taksówek zablokowały najpierw ruch samochodowy na międzynarodowych lotniskach Charles de Gaulle i Orly, by potem w ślimaczym tempie pojechać w kierunku centrum miasta.
W Madrycie taksówkarze zapowiedzieli strajk, który trwać ma cały dzień. I faktycznie, na lotnisku Barajas nie można było uświadczyć ani jednej taksówki.
W Londynie tysiące taksówkarzy chciało bardzo powolnie jechać przez miasto i zablokować Trafalgar Square. Policja radziła od razu przesiąść się do autobusów i metra.
Mniej dotkliwe w skutkach akcje protestacyjne miały miejsce m.in. w Hamburgu, Barcelonie i kilku miastach Włoch.
Przestarzałe regulacje
Protest skierowany jest przede wszystkim przeciwko firmom takim jak Uber Technologies, które na rynek wypuściły aplikacje na smartfony, pozwalające w pobliżu znaleźć prywatnego kierowcę, gotowego do świadczenia przewoźniczej usługi. To torpedowanie reguł obowiązujących w branży, uskarżają się zawodowi taksówkarze.
- Taksówkarze protestują, bo na rynku znaleźli się oferenci usług przewozowych łamiący prawo i niedotrzymujący reguł konkurencji - zaznacza Michael Mueller z Niemieckiego Zrzeszenia Taksówek i Wynajmu Samochodów w Berlinie. Prywatni kierowcy często nie mają odpowiednich polis ubezpieczeniowych, nie poddają się regularnym kontrolom stanu zdrowia, nikt nie kontroluje ich kwalifikacji, ani stanu technicznego pojazdów.
Taksówkarze protestują także przeciwko przestarzałym, ich zdaniem, regulacjom utrudniającym im pracę i zbyt drogim licencjom, jakie muszą płacić wchodząc do korporacji.
Wolność wyboru
Tę krytykę odrzuca firma Uber twierdząc, że ich aplikacja to dodatkowa możliwość transportu pasażerskiego, która uświadamia ludziom, że mają wolność wyboru przewoźnika. Patrick Studener, odpowiedzialny za implementację Uber na rynku europejskim podkreśla, że także szoferzy związani z ich firmą muszą poddawać się różnym kontrolom, zanim zostaną dopuszczeni do partycypacji w usługach za pomocą tej aplikacji. Sprawdza się ich prawo jazdy, ubezpieczenia, muszą przedłożyć zaświadczenie z policji o braku adnotacji w krajowym rejestrze karnym. W Berlinie aplikacja Uber działa już od półtora roku.
Jak donosił "Forbes" także polskim korporacjom wkrótce może przybyć amerykański konkurent. Uber szykuje się do startu w Polsce: ma zarejestrowaną spółkę i rekrutuje pracowników.
dpa / Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik