me Therapeut auf vier Pfoten
6 lipca 2010To, co chłopiec przeżył w ciągu ośmiu lat swojego życia było takim horrorem, że chłopiec się psychicznie załamał. Nie był w stanie okazać jakichkolwiek uczuć. W terminologii psychologicznej taki stan nazywa się „głuchotą emocjonalną”. Jego historię opisał niedawno tygodnik Welt am Sonntag.
Dopiero, gdy naukowiec Henry Julius przyprowadził na terapię psa, lody zostały przełamane. Chłopiec głaszcząc czworonoga zaczął płakać, po czym zwierzył się psu ze swojego nieszczęścia. Do człowieka nie miał krzty zaufania. „W jego przypadku rolę odegrała nie tylko śmierć rodziców” - wyjaśniał niedawno na łamach tygodnika Welt am Sonntag Henry Julius, profesor z Instytutu Pedagogiki Specjalnej na Uniwersytecie w Rostocku. „Narkotyki już wcześniej tę rodzinę zniszczyły. Chłopiec poczynił doświadczenie, że w bólu i smutku człowiek go nie ukoi”.
Strzeż się człowieka, zaufaj psu
Gdy rodzice wywołują stres, dzieci przenoszą go na każdą nową relację międzyludzką. Obojętnie z jak sympatycznymi i życzliwymi ludźmi mają do czynienia. Takie dzieci przed każdym człowiekiem mają się na baczności – wyjaśnia Julius.
Dla straumatyzowanych dzieci pies należy do innej kategorii. Naukowcy od dawna świadomi są wysokiego potencjału terapeutycznego zwierząt. Obojętnie, czy towarzyszą dzieciom molestowanym seksualnie, zaniedbywanym przez rodziców, ludziom starszym i samotnym, więźniom zakładów karnych, czy też straumatyzowanym żołnierzom. Jednak w świecie fachowym ten potencjał często jest bagatelizowany.
Henri Julius i Andrea Beetz z rostockiego uniwersytetu chcą to zmienić. Pomagają im w tym neurobiolog Kerstin Uvnaes-Moberg z Instytutu Karolinska w Sztokholmie oraz etnolog, prof. Kurt Kotrschal, dyrektor placówki naukowej im. Konrada Lorenza w austriackim Gruenau.
Udany eksperyment
Ci naukowcy, popierani przez światowego producenta karmy dla zwierząt domowych „Mars Petcare”, skupili się obecnie na zbadaniu podstaw fizjologicznych relacji między zwierzęciem a człowiekiem.
Pierwszą część badań przedstawili niedawno w Sztokholmie na Międzynarodowym Kongresie poświęconym interakcjom między człowiekiem a zwierzęciem IAHAIO.
Podczas eksperymentu 80 chłopców w wieku od 6 - 10 lat ze szkół wspomagających wychowanie w rodzinie w Rostocku i Linzu oraz 13 innych uczniów szkół podstawowych musiało przejść test stresowy. W ramach eksperymentu uczniowie musieli streścić opowiadanie w obecności obcych ludzi albo wyrecytować na pamięć szeregi liczbowe. W opanowaniu tremy miała im pomóc studentka, natomiast innej grupie miały pomóc pluszowe zwierzątka. Obok chłopców z trzeciej grupy położył się spokojny, kudłaty pies-terapeuta. W czasie testu wolno było dzieciom psa głaskać. Głaskanie czworonoga zdziałało cuda. Poziom hormonu stresowego - kortyzolu- prawie się podczas eksperymentu nie podniósł, po czym znacznie opadł. Natomiast grupy, którym towarzyszyła studentka albo które miały do dyspozycji pluszowe zwierzątka, w ogóle się nie uspokoiły; wręcz przeciwnie - poziom kortyzolu w czasie eksperymentu mocno w tych grupach wzrósł a i po nim przez długi czas utrzymywał się na bardzo wysokim pułapie.
Pies działa na człowieka jak oksytocyna
„Z badań z matkami z dziećmi wiemy, że oksytocyna, zwana potocznie hormonem miłości, obniża stres” - podkreśla Julius. „Dotykanie psa ma prawdopodobnie taki sam efekt”.
Ten związek naukowcy pragną dokładnie zbadać. Ponieważ nie chcą niepotrzebnie stresować dzieci pobierając im do tego celu krew, szukają innych parametrów odpowiedzialnych za wzrost kojącego hormonu.
Jednak nie w każdym przypadku kupno psa jest dobrym pomysłem - mówi Julius. Gdy rodzina zdecyduje się na groźnie wyglądającego czworonoga, nie wyświadczy dziecku przysługi: stanie się bowiem jeszcze bardziej strachliwe i niepewne.
Jana Schlueter WaS / Iwona Metzner
Red. odp.: Bartosz Dudek