To, co Erdogan robi z mediami, jest oznaką jego słabości
29 października 2015„Tagesspiegel” zauważa:
„Jeśli jeden z większych koncernów medialnych kraju nawiedza policja z rakietkami wodnymi i gazem łzawiącym, rząd nie może się dziwić, że nasuwają się pytania o stan demokracji… Tym ostatnim uderzeniem w wolność prasy Erdogan może jednak ostatecznie sobie sam zaszkodzić… Najazd policji na siedzibę holdingu Koza Ipek doprowadzi przed drugimi w tym roku wyborami do parlamentu do wzrostu napięć…
Z zagranicy krytycy Erdogana nie mogą spodziewać się większego wsparcia. Unii Europejskiej Erdogan jest potrzebny, aby mogła uporać się z kryzysem uchodźczym i dlatego nie chce drażnić tureckiego przywództwa. Opublikowanie tegorocznego sprawozdania UE o postępach negocjacyjnych z Turcją, które zawiera wiele krytyki wobec Ankary, zostało przesunięte z tego powodu na czas po wyborach. Niemieccy i europejscy krytycy takiej ostrożnej polityki, którzy już protestowali przeciwko ostatniej wizycie kanclerz Niemiec Angeli Merkel, tylko utwierdzą się w swym osądzie.
Być może Ankara swoją akcją przeciwko niewygodnym mediom, należącym do holdingu Koza Ipek, posunęła się za daleko…Do tego takie postępowanie wobec mediów jest wyraźną oznaką słabości. Rząd jest najwidoczniej tuż przed samymi wyborami niepewny, czy da radę osiągnąć swoje cele legalnymi środkami”.
„Süddeutsche Zeitung” stwierdza:
„Władze Turcji nawet nie próbują zatuszować tego brutalnego postępowania wobec mediów. Cały świat może oglądać to w telewizji na żywo…Ta demonstracja siły ujawnia nerwowość rządzących. Partia może nie uzyskać koniecznej do zmiany konstytucji większości, może też nie uzyskać absolutnej większości. Kampania przeciwko krnąbrnym mediom staje się coraz bardziej bezwzględna. Czuć w tym desperację”.
„Die Welt” wskazuje:
„Turecka demokracja potrzebuje także wsparcia ze strony Europy. Niemiecki rząd powinien się poważnie zastanowić, czy – w zamian za współpracę – chce temu reżimowi nadskakiwać i go wspierać. W ten sposób oszukiwałby wszystkich krytycznych dziennikarzy i opozycyjne społeczeństwo obywatelskie, które wciąż jeszcze istnieje w Turcji”.
„Rhein-Neckar-Zeitung” pyta:
„Czy Europa może sobie pozwolić na robienie interesów z politycznym autokratą? Powaga sytuacji w kryzysie migracyjnym zmusza do pragmatycznego stanowiska – to znaczy, pomocy finansowej dla zapewnienia zaopatrzenia uchodócom tam, gdzie jest to potrzebne, nawet, jeśli istnieje zagrożenie, że wzmocni to reżimową Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Jednakże UE nie wolno teraz robić ustępstw ws. praw człowieka czy też w negocjacjach akcesyjnych. Dlaczego miałaby tak robić? Jeszcze przed rokiem Erdogan odpowiedział na krytykę po nalocie na jedną z redakcji: >>Nam jest obojętne, czy UE nas przyjmie czy też nie<<. Jeszcze dobitniej nie można było tego wyrazić".
opr. Barbara Cöllen