Trump rozpoczął szczyt NATO od ataku na Niemcy
11 lipca 2018Tuż po śniadaniu Donalda Trumpa z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergien na początku szczytu NATO w Brukseli dzień zapowiadał się na dyplomatyczną katastrofę. „Niemcy są całkowicie pod kontrolą Rosji, otrzymują stamtąd 60 do 70 procent swojej energii i budują jeszcze nowy gazociąg”, powiedział prezydent USA w bojowym nastroju. Niemcy są „zakładnikiem Rosji”, a przy tym chcą jeszcze obrony ze strony USA. „Myślę, że NATO powinno się temu przyjrzeć, to bardzo nie na miejscu”, dodał jeszcze amerykański prezydent.
Jasne było, że chodzi o polityczny atak. Polityka energetyczna członków sojuszu nie należy do kompetencji NATO, co potwierdził też Stoltenberg. Ale Trump już na początku szczytu dał w ten sposób upust swojemu gniewowi o nierówny podział wydatków w NATO oraz swojej osobistej niechęci wobec Angeli Merkel.
Co prawda na koniec dnia Trump zmienił swój ton i chwalił współpracę z Merkel jako „bardzo dobrą”, jednak pierwszy dzień szczytu unaocznił narastające od tygodni różnice zdań między amerykańskim prezydentem oraz europejskimi sojusznikami, przede wszystkim Niemcami.
Spór o wydatki obronne zaognia się
Już przed trwającym w środę i czwartek (11-12.07.2018) szczytem NATO, prezydent USA na Twitterze wrzucił wydatki na obronność i konflikt handlowy do jednego worka i zarzucił członkom sojuszu nieuczciwość, bo jego zdaniem to USA płacą więcej za ich obronę, a Europejczycy stosują w zamian utrudnienia handlowe i okładają cłem amerykańskie towary.
Głównym punktem spornym jest poziom wydatków na obronność. W 2014 roku na szczycie w Walii państwa NATO zobowiązały się do podniesienia budżetów obronnych do równowartości 2 procent PKB, ale w 2017 roku poza USA taki poziom osiągnęło tylko pięć krajów. Niemcy zapowiedziały przed szczytem, że do 2024 roku podniosą wydatki do poziomu 1,5 procent PKB. Trump chce, by Niemcy wydawali więcej.
„Spodziewam się otwartych i szczerych dyskusji“, powiedział sekretarz generalny sojuszu na otwarciu szczytu, co oznacza między dyplomatami „poważne kłótnie". Zdaniem Stoltenberga także między sojusznikami panują różnice poglądów. Trump miał wygłosić swoje zarzuty „bezpośrednim językiem”, ale mimo to wszystkie państwa członkowskie zgadzają się co do podstawowych zasad współpracy. Stoltenberg będzie musiał trzymać się tego założenia, albowiem inaczej szczyt może mu się wymknąć spod kontroli.
Stoltenberg ma też nadzieję, że przywódcy ponownie zobowiążą się do zwiększenia w najbliższych latach wydatków na obronność. Dodał, że „po dekadach oszczędności budżet obronny zwiększy się najsilniej od poprzedniej generacji”. Poza tym pochodzący z Norwegii sekretarz generalny próbował odwrócić uwagę amerykańskiego prezydenta od procentowego poziomu wydatków na obronę i przypominał, że dużą rolę grają także zdolności obronne oraz infrastruktura, które państwa wnoszą do sojuszu.
Chodzi o więcej niż magiczne dwa procent
Podobnie wypowiadała się niemiecka minister obrony Ursula von der Leyen: „Chętnie zobaczyłabym, że on (Trump) jako biznesmen spojrzy nie tylko na liczby, ale także na to, co na koniec rzeczywiście trafia do NATO". Jej zdaniem można wydawać 2 procent PKB na obronę, ale i tak nie wszystkie środki zasilą NATO. Tym samym sugerowała ona, że wydawane przez Stany Zjednoczone 3,5 procent PKB tylko częściowo trafiają do NATO w Europie, a w dużym stopniu wydawane są w innych regionach.
Von der Leyen zaznaczyła, że Niemcy wystawiają drugi co do wielkości kontyngent wojskowy w Afganistanie, a budżet obronny wzrośnie do 2025 roku o 80 procent. Przy tym silny wzrost gospodarczy i PKB cały czas zwiększa tę sumę. Do tego w Niemczech panuje zgoda co do faktu, że Bundeswehra i tak nie byłaby w stanie w tak krótkim czasie zagospodarować zbyt wielu dodatkowych miliardów na nowe wyposażenie.
Spójność NATO pod znakiem zapytania
Spory o podział wydatków w NATO miały już miejsce w przeszłości, ale jeszcze nigdy otwarcie nie kwestionowano dalszego istnienia obronnego sojuszu. Sytuacja jest tak napięta, że od wielu dni wszyscy zainteresowani – poza Trumpem – publicznie podkreślają wagę NATO. Jens Stoltenberg podkreślił, że „silne NATO jest dobre i dla Europy i dla Stanów Zjednoczonych, bo pozwala im być globalną siłą”. Także prezydent Rady Europejskiej Donald Tusk pisał na Twitterze bezpośrednio do Trumpa: „USA nie mają i nie będą mieć lepszego sojusznika od Europy. Wydajemy na obronę więcej od Rosji i tyle samo, co Chiny”.
Widać, że w Brukseli Trump szczególnie wziął na celownik Angelę Merkel, co wynika także z niedobrego kontaktu pomiędzy tą dwójką. Z kręgów amerykańskich dyplomatów pochodzi cytat Trumpa, który miał rzekomo powiedzieć, że Merkel symbolizuje wszystko to, co on odrzuca.
Merkel: Niemcy gotowe zwiększyć swój budżet obronny
„Oczekuję kontrowersyjnej dyskusji i wiem, że są na ten temat różne opinie, ale Niemcy wiele poświęcają dla NATO, wystawiamy drugi co do wielkości kontyngent wojsk i w Afganistanie bronimy także interesów USA”, odpowiadała Angela Merkel na poranną krytykę Trumpa. „Sama doświadczyłam, jak część Niemiec była okupowana przez Związek Radziecki i jestem szczęśliwa ze zjednoczenia oraz z tego, że teraz sami możemy decydować o swojej polityce”.
Przypomniała, że w czasie zimnej wojny Niemcy wydawały na obronę ponad 3 procent PKB, ale po jej zakończeniu wszystkie kraje zmniejszyły budżet obronny. „Teraz jesteśmy gotowi znów zwiększyć swoje wydatki, zgodnie z postanowieniami z Walii”, powiedziała niemiecka kanclerz.
Po południu zmiana tonu
Kilka godzin po porannym komentarzu na śniadaniu ze Stoltenbergiem Trump spotkał się z Angelą Merkel. Amerykański prezydent zmienił swój ton i optymistycznie wypowiadał się o spotkaniu, na którym liderzy omawiali wydatki na obronę, stosunki handlowe oraz budowę Nord Stream 2.
Wbrew demonstrowanej przed szczytem niechęci wobec Merkel, Trump w superlatywach wypowiadał się o wzajemnych stosunkach: „Mamy z kanclerz bardzo, bardzo dobre relacje. Mamy wspaniałe relacje z Niemcami”. Także Merkel wyraziła zadowolenie ze spotkania: „mimo wszystko, jesteśmy partnerami” mówiła ostrożnie, wyrażając zainteresowanie współpracą w przyszłości.
Trump optymistycznie oceniał perspektywy współpracy: „Wierzę, że nasz handel wzrośnie i wzrośnie także wiele innych rzeczy”, mówił, choć przed drugim dniem szczytu dodał jeszcze w swoim charakterystycznie nieprzewidywalnym stylu: „zobaczymy, co się wydarzy”.