"Tagespiegel" o sąsiedztwie Polski i Niemiec
16 czerwca 2016„O jakości sąsiedztwa świadczy dzień powszedni. A także, jak rozwijało się ono na przestrzeni lat” – stwierdza na wstępie artykułu „Czy jesteśmy jeszcze dobrymi sąsiadami” Christoph von Marschall w berlińskim dzienniku „Der Tagesspiegel” (TAZ). Niemiecki publicysta zauważa na wstępie, że miasta nad Odrą i Nysą jak Guben i Gubin podzielone granicą od II wojny światowej znów mają wspólną oczyszczalnię. Tysiące polskich i niemieckich dzieci chodzi na pograniczu do polsko-niemieckich szkół, podobnie jak w Berlinie oddalonym o 70 km od granicy Polski z Niemcami, „gdzie tworzyli je dalekowzroczni ludzie” jeszcze przed przystąpieniem Polski do Unii.
„Przemiany społeczne potrzebują pionierów. Odważne osoby wskazują drogę, by po sporach czy wojnach skłonić je do pojednania” – stwierdza autor. A roli tej, jak podkreśla, podejmowali się w przeszłości często politycy. Jednak spoglądając wstecz na 25 lat jakie upłynęły od podpisania 17 czerwca 1991 r. Traktatu o Dobrym Sąsiedztwie rzuca się w oczy, że są „fazy odwrotnego podziału ról: ludzie żyją ze sobą jak sąsiedzi, a polityka zostaje w tyle” – pisze Christoph von Marshall. W jego opinii „niemiecki i polski rząd powierzchownie zachowują jedynie pozory dobrego sąsiedztwa”. Pomaga im w tym plan rozgrywek na Euro 2016. 16 czerwca na dzień przed jubileuszem podpisania traktatu Niemcy i Polacy rozgrywają ze sobą mecz, a w czwartek prezydent Andrzej Duda przybywa do Berlina. Zaś dzień później Joachim Gauck składa wizytę w Warszawie.
PiS podaje w wątpliwość proeuropejski kurs Polski
„W rzeczywistości partnerstwo znajduje się w kryzysie, w każdym razie w kryzysie politycznym” – wskazuje „Tagesspiegel”. W opinii gazety, partia PiS rządząca po uzyskaniu większości wykorzystuje władzę, by „zakwestionować proeuropejski kurs poprzedniej ekipy rządowej”. PiS chce mocniej wyeksponować narodową niezależność i zachowuje się tak, jakby „musiał bronić interesów Polski przed projektami UE i Niemiec, chcących rzekomo wyrządzić Polsce szkodę”. Po drugie, zdaniem dziennika, PiS, by zatrzymać na dłużej władzę narusza zasady państwa prawa ograniczając trójpodział władzy, podporządkowując sobie sądownictwo i media. Nie uznaje wyroków TK oraz usiłuje uczynić z mediów publicznych narzędzie propagandy.
„Rząd Niemiec zdecydował się nie ustawiać się w szeregu pierwszych i najgłośniejszych krytyków tych działań” – pisze gazeta z Berlina. Zadanie to pozostawił instytucjom europejskim, które wszczęły procedury kontroli praworządności oraz przywódcom Stanów Zjednoczonych, którzy dysponują przed szczytem NATO w Warszawie możliwościami wywierania silnego nacisku na obecny polski rząd – zauważa Marschall. „Niemiecka powściągliwość jest mądra. Rząd Niemiec nie chce PiS oraz pociągającemu za sznurki prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu dostarczyć powodów do nakręcania antyniemieckiej propagandy”– konstatuje TS.
Berliński dziennik wskazuje też, że obecny kryzys pozwala ocenić, jakie postępy mimo historycznych obciążeń poczynili Niemcy i Polacy w ciągu 25 lat od podpisania Traktatu o Dobrym Sąsiedztwie oraz w ciągu 12 lat członkostwa Polski w UE. Pozwala przyjrzeć się też temu, co znów się kwestionuje, gdyby nagle osłabła wola dalszego wspólnego działania. TS przytacza przykłady wzajemnych korzyści dla Polski i Niemiec wynikających z polsko-niemieckiej współpracy np. cieszące się zainteresowaniem wśród studentów obu krajów uczelnie: Uniwersytet Europejski Viadrina we Frankfurcie nad Odrą oraz Collegium Polonicum w Słubicach. TS wskazuje na intensywną transgraniczną turystykę zakupową, tanie usługi i inne dobrodziejstwa, z których korzystają mieszkańcy polsko-niemieckiego pogranicza. Wszystko to pozwala też likwidować wzajemne uprzedzenia – podkreśla berliński dziennik. Obszary wspólnych działań Polski i Niemiec zwieńczone sukcesami to też transgraniczna współpraca niemieckiej i polskiej policji oraz polskich i niemieckich ekologów w rezerwacie w Dolinie Dolnej Odry – pisze „Tagesspiegel”.
(czytaj na następnej stronie...)
Normalność granicząca z cudem
„Spoglądając wstecz ta normalność, jaka wyrosła w ciągu tylko 25 lat, graniczy z cudem” – konstatuje gazeta. Nie dlatego, że pozostaje to wyłącznie w związku z postanowieniami wielkiej trójki w Jałcie i Poczdamie dotyczącymi przebiegu granic, które przez wiele dekad dzieliły oba kraje. Nie bez znaczenia był też fakt, że nowe obszary na zachodzie Polski zasiedlali Polacy ze Wschodu, którzy nie mieli wcześniej żadnego doświadczenia z niemieckim sąsiedztwem. Podobnie mało doświadczeń mieli mieszkańcy NRD po drugiej stronie Odry i Nysy, gdyż przed II wojną światową zamieszkałe przez nich tereny były położone w samym środku Rzeszy Niemieckiej. „Na szczęście Tadeusz Mazowiecki, demokratycznie wybrany szef polskiego rządu oraz kanclerz Helmut Kohl nie musieli zaczynać od zera, kiedy po pokojowej rewolucji w 1989 r. przekserowali długo zaniedbywane sąsiedztwo na nowe tory” – wskazuje ”Tagesspiegel”. Berliński dziennik przypomina także pierwsze sygnały polsko-niemieckiego pojednania z 1965 r.: Memorandum Wschodnie Kościoła Ewangelickiego Niemiec (EKD) oraz orędzie biskupów polskich do niemieckich. Część członków Związku Wypędzonych domagała się wprawdzie w Karcie Wypędzonych z 1950 r. prawa do ojczyzny – pisze gazeta - ale wcześnie zrezygnowała z woli zemsty i odwetu. Gazeta przypomina również niebagatelną rolę uznania przez rząd Niemiec w 1970 r. granicy na Odrze i Nysie.
„Niezwykły, nowy stosunek do geograficznej bliskości w latach 1990-1991 oraz rewolucyjne starania, by tę bliskość z całego serca przekształcić w dobre sąsiedztwo i solidne partnerstwo, można odczytać ze zdjęć z tamtego okresu” – pisze dziennik powołując się na zdjęcie przedstawiające nieco sztywno obejmujących się Kohla i Mazowieckiego w Krzyżowej zrobione 12 listopada 1989 roku. „Tagesspiegel” zaznacza przy tym, że także spotkanie kanclerza z następcą Mazowieckiego Janem Krzysztofem Bieleckim podczas podpisywania traktatu o dobrym sąsiedztwie było poprawnie przyjazne, ale nie serdeczne.
Po podpisaniu polsko-niemieckiego traktatu na wzór stosunków niemiecko-francuskich powstały instytucje, które miały wesprzeć proces zbliżenia jak Polsko-Niemiecka Współpraca Młodzieży. Rosła stale liczba związków partnerskich między szkołami i miastami obu krajów. „Nie brakowało jednak także takich incydentów jak ten z 1995 r., kiedy we Frankfurcie nad Odrą przeprowadzono obławę policyjną z psami na pracujących na czarno Polaków. Niektóre polskie media pisały z wyrzutem w nagłówkach, że odbyło się to jak w Auschwitz” – przypomina „Tagesspiegel”.
Berlin nie może sobie wybrać partnera w Warszawie
Berliński dziennik podkreśla, że z czasem w relacjach polsko-niemieckich na poziomie politycznym znikało stopniowo zakłopotanie. Jednocześnie ze względu na częste zmiany premierów w Polsce nie doszło do rozwoju bardziej osobistych kontaktów z kanclerzem. Dopiero Jerzy Buzek zapewnił na 4 lata kontynuację, a były komunista i prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski stał się „gwarantem i orędownikiem dobrosąsiedzkich stosunków”. Po przystąpieniu Polski do NATO i UE Polska i Niemcy stały się, nie tylko formalnie sojusznikami. „Stworzyły świadomie wspólnotę interesów na wzór Niemiec z Francją na Zachodzie” - konstatuje TS.
Przejęcie rządu przez PiS w 2005 r. „stało się ostrzeżeniem przed następstwami ograniczenia dobrej woli” dla dobrosąsiedzkich stosunków. PiS stracił władzę po dwóch latach. „A teraz znów pojawiło się wyzwanie (dla niemieckiego rządu, red) tyle, że gwałtowniej” –zaznacza „Tagesspiegel”. Berlin nie może sobie sam wybrać partnera w Warszawie, ale może zabiegać o popularyzowanie swego punktu widzenia, że szerokie partnerstwo jest wartością samą w sobie – stwierdza berlińska gazeta. „Rząd Niemiec może wskazać Polsce na korzyści bez grożenia konsekwencjami. Może wykorzystać konsultacje międzyrządowe do przyspieszania realizacji wspólnych projektów, które nie kolidują ze światopoglądem PiS” – uważa berliński dziennik
Opr. Alexandra Jarecka