TSUE broni Sądu Najwyższego. Czy władze Polski posłuchają?
19 października 2018TSUE nakazał Polsce zawieszenie przepisów o wysyłaniu sędziów Sądu Najwyższego na emeryturę w wieku 65 lat (zamiast 70 lat), przywrócenie sędziów już wypchniętych na emerytury do pracy w SN na warunkach sprzed kwestionowanej ustawy, wstrzymanie działań w celu nominacji nowych sędziów na miejsce wypchniętych na emeryturę, a także wstrzymanie działań w celu wyznaczenia nowego I prezesa Sądu Najwyższego lub kogoś pełniącego jego obowiązki. Polskie władze twierdzą, na podstawie kwestionowanej ustawy, że kadencja obecnej I prezes Małgorzaty Gersdorf się skończyła. Polska ma co miesiąc przekazywać Komisji Europejskiej sprawozdania z wykonywania postanowienie o środkach tymczasowych.
– TSUE przychylił się do wniosku Komisji Europejskiej o zarządzenie środków tymczasowych, czyli przywrócenie Sądu Najwyższego do sytuacji sprzed 3 kwietnia, kiedy weszła w życie ustawa o Sądzie najwyższym – skomentował w mediach społecznościowych prof. Laurent Pech, specjalista od prawa unijnego w University of Sussex. Postanowienie o środkach tymczasowych, które podjęła wiceprezes TSUE Rosario Silva de Lapuerta, nie przesądza o ostatecznym wyroku, na który przyjdzie poczekać miesiące. Ale do zarządzenia środków tymczasowych przez TSUE trzeba „fumus boni iuris”, czyli wstępnego przekonania Trybunału, że skarga jest niepozbawiona poważnych podstaw.
Czy Polska posłucha?
Polska wysyłała dotychczas niejasne sygnały co do swej gotowości do podporządkowania się decyzjom TSUE w sprawie Sądu Najwyższego. - Pomimo wielokrotnych pytań zadawanych stronie polskiej nadal nie znam jasnej odpowiedzi, czy władze Polski podporządkują się TSUE – powiedział I wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans po dyskusji Rady UE o Polsce w ostatni wtorek (16.10.2018) w Luksemburgu. Minister ds. europejskich Konrad Szymański podczas obrad ze swymi kolegami z innych krajów Unii zwykł przypominać, że Polska ma doświadczenie wypełniania nawet trudnych czy kosztownych orzeczeń Trybunału w Luksemburgu, ale zarazem unikał jednoznacznych deklaracji co do „hipotetycznych sytuacji” w przyszłości.
– Myślę, że Szymański po prosto sam jeszcze nie wie, jaka będzie decyzja Warszawy – tłumaczył nam w tym tygodniu zachodni dyplomata zajmujący się w Brukseli tematem praworządności w Polsce.
Decyzji Komisji Europejskiej o wniesieniu skargi towarzyszyły obawy, że władze Polski zechcą wykorzystać polski Trybunał Konstytucyjny pod kierownictwem Julii Przyłębskiej do generowania orzeczeń podważających decyzje TSUE (czy też przepisy traktatowe, na których są oparte) jako sprzecznych polską konstytucją. Już w tym tygodniu prokurator generalny (i minister sprawiedliwości) Zbigniew Ziobro wniósł do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niekonstytucyjności zapisów Traktatu o Funkcjonowaniu UE dotyczących pytań prejudycjalnych do TSUE (pytań o wiążącą interpretację przepisów UE), jeśli dotyczą ustroju sądownictwa oraz postępowań przed sądami w krajach unijnych. Niektórzy z naszych rozmówców w Brukseli obawiają się, że to przygrywka do kolejnych wniosków Ziobry do Trybunału Konstytucyjnego wymierzonych w zapisy traktatu o skargach Komisji Europejskiej, jeśli dotyczą sądownictwa krajów członkowskich (a zatem i polskiego Sądu Najwyższego).
Polski precedens przed TSUE
Pozwanie Polski w sprawie Sądu Najwyższego to pierwsza skarga w historii Unii, w której Komisja Europejska powołała się na złamanie artykułu 19 Traktatu o UE, który zobowiązuje kraje członkowskie do „ustanowienia środków zaskarżenia niezbędnych do zapewnienia skutecznej ochrony sądowej w dziedzinach objętych prawem Unii”. Ponadto przywołała Kartę Praw Podstawowych, która w artykule 47 stanowi, że „każdy, kogo prawa i wolności zagwarantowane przez prawo Unii zostały naruszone, ma prawo do skutecznego środka prawnego przed sądem”, a również „każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd”.
Ta skarga jest zatem oparta na – kwestionowanym przez władze Polski - założeniu, że sędziowie polscy są jednocześnie sędziami Unii, bo orzekają m.in. na postawie i w zakresie prawa unijnego. A skoro są sędziami Unii, to instytucje UE (w tym TSUE) – jak przekonuje Komisja Europejska - są uprawnione do zajmowania się niezawisłością polskiego wymiaru sprawiedliwości. Takiej samej wykładni TSUE użył po raz pierwszy w lutym tego roku w uzasadnieniu swego orzeczenia dotyczącego sporu o płace sędziów w Portugalii, ale wtedy był to argument niejako pomocniczy. I dopiero sprawa polskiego Sądu Najwyższego to prawdziwy precedens, bo odwołuje się wprost na takiej wykładni art. 19 Traktatu o UE, która modyfikuje twierdzenia, że sądownictwo jest wyłączną kompetencją krajów UE (a nie jest w ogóle kompetencją wspólnotową).
Gdyby sądownictwo było - jak przekonują władze Polski – wyłączną kompetencją krajów, to Unia mogłaby dochodzić swych racji w kwestii Sądu Najwyższego tylko w ramach „politycznego” artykułu 7 Traktatu o UE (do sankcji trzeba jednomyślności pozostałych krajów Unii), a nie na drodze zwykłego postępowania przeciwnaruszeniowego. Postępowanie przeciwnaruszeniowe kończy się skargą do TSUE, a potem rozstrzygnięciem przez apolitycznych i niezawisłych sędziów TSUE, a nie – jak w postępowaniu z artykułu 7 – poprzez głosowania przedstawicieli państw członkowskich Unii w Radzie UE oraz w Radzie Europejskiej.