Tylko nadprodukcja gwarantuje niskie ceny żywności [KOMENTARZ]
22 listopada 2014Z okazji Międzynarodowej Konferencji ds. żywienia w Rzymie mnożą się różnego rodzaju akcje, podczas których politycy i organizacje pozarządowe wskazują na to, że mieszkańcy krajów wysoko uprzemysłowionych marnotrawią jedzenie.
Tydzień Globalnej Edukacji (Global Education Week) organizowany przez Radę Europy, obrał sobie temat „Bezpieczeństwo wyżywienia i marnotrawstwo żywności”. Równolegle do niego Komisja Europejska organizuje Tydzień Redukcji Odpadów. W programie tego wydarzenia kładzie się nacisk na „marnotrawstwo żywności”.
W istocie wszyscy muszą słuchać lub czytać to samo: „Jedni mają za dużo do jedzenia, z którego część wyrzucają na śmietnik, podczas gdy gdzie indziej ludzie muszą głodować. To prawdziwy skandal!”
W Niemczech przypomina to kampanię byłej minister rolnictwa Ilse Aigner z 2013 roku, która miała na celu wychowanie konsumentów do niemarnotrawienia żywności. Posłużono się wtedy danymi statystycznymi, według których jedna ósma kupowanej żywności jest wyrzucana na śmietnik.
Ta argumentacja, która przypomina napomnienia mamy przy stole, żeby do końca opróżnić talerz, przemawia wprawdzie do emocji, ale jest z ekonomicznego punktu widzenia całkowicie bezsensowna.
Żaden rozsądny człowiek nie wyrzuca chętnie jedzenia, za które płaci z własnej kieszeni. „Zgadza się”, słychać uwagi krytyków. „Jedzenie jest po prostu zbyt tanie i dlatego nie cenimy jego wartości”. Ale i ten argument obalić jest łatwo.
Bezpieczeństwa wyżywienia nie można zagwarantować bez niskich cen. A te z kolei można oferować na rynku przy wyraźnej nadprodukcji.
Nie wystarczy produkować danej ilości dla zaspokojenia popytu, ponieważ wtedy pojawią się spekulanci, którzy spowodują podwyżki cen poprzez sztuczne ograniczenie zaopatrzenia.
Jeśli będziemy mieli solidną nadprodukcję, nieuchronnie skonfrontowani zostaniemy z wyrzucaniem żywności. Będzie to robił jednakże nie konsument, który za żywność płaci, lecz producent, który ma nadwyżki.
Jeśli spojrzymy na to w ten sposób, to rzeki pełne mleka i góry masła z lat osiemdziesiątych we Wspólnocie Europejskiej, wcale nie były konsekwencją mijającej się z celem, lecz niezwykle skutecznej polityki rolnej. Intensywne i subwencjonowane rolnictwo na skalę przemysłową zapewniło w każdym razie, że od końca wojny w Europie nie ma głodu.
W nowoczesnych krajach uprzemysłowionych funkcjonują tak dobrze łańcuchy przetwarzania od rolnictwa zmechanizowanego i intensywnego po magazynowanie, produkcję żywności i pakowanie oraz handel detaliczny, i są ze sobą tak ściśle powiązane, że praktycznie nie ma strat, a mimo to co roku gwarantuje się wysoką jakość produkcji dla miliardów ludzi.
To rzeczywiście cud. Tego jeszcze nie było w historii ludzkości. Na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat na całym świecie więcej ludzi uniknęło głodu, niż kiedykolwiek wcześniej. Jednocześnie populacja Ziemi wzrosła o prawie dwa miliardy ludzi.
Tego, że mimo to około 870 mln ludzi na naszej planecie głoduje (a tym samym o prawie 130 mln mniej niż w 1990 roku) w żadnym wypadku nie można zaakceptować. Ale powodów tego stanu rzeczy nie należy szukać w kubłach na śmieci bogatych krajów ani w rzekomym „marnotrawstwie żywności”, lecz w diabelskim kręgu zamkniętego dostępu do rynków, korupcji, niskiego poziomu edukacji, pozbawianiu praw i w biedzie w danych krajach. To jest ten prawdziwy skandal!
Fabian Schmidt