UE: Milion pocisków dla Ukrainy
20 marca 2023Unijni ministrowie obrony oraz spraw zagranicznych zatwierdzili w poniedziałek (20.03.2023) w Brukseli wspólny plan dostarczenia Ukrainie miliona pocisków o kalibrze 155 milimetrów w ciągu najbliższych 12 miesięcy.
– To historyczna decyzja. Mamy trzy ścieżki. Miliard na jak najszybsze dostawy dla Ukrainy. Kolejny miliard euro na wspólne zamówienia amunicji. I zalecenie zwiększenia zdolności produkcyjnych w UE – ogłosił Josep Borrell, szef unijnej dyplomacji.
Historyczna decyzja
Pierwotny projekt UE zakładał dostarczenie miliona pocisków już do końca grudnia, ale dzisiejsza decyzja ministrów, by wydłużyć ten czas o dodatkowe prawie trzy miesiące, wskazuje na obawy, że Unii niełatwo będzie się wywiązać z obietnic dostaw. I głównym problemem nie są teraz pieniądze na wsparcie planowanej kontrofensywy Ukraińców, lecz ograniczona podaż pocisków artyleryjskich na rynku zbrojeniowym.
– Nie byliśmy w Europie przegotowani na tak długą wojnę o wysokiej intensywności działań artyleryjskich, lecz raczej tylko na wojnę z użyciem wysoko rozwiniętych technologii – przyznaje jeden z zachodnich dyplomatów w Brukseli.
Nieoficjalne wyliczenia UE, którymi posługiwano się w zakończonych dziś rokowaniach o amunicji, powołują się na „niektóre szacunki, że Rosjanie wystrzeliwali w ostatnich miesiącach 20-50 tysięcy pocisków artyleryjskich dziennie, a Ukraińcy tylko 4-7 tysięcy dziennie”. Tymczasem Ukraińcy „potrzebują co najmniej 357 tysięcy sztuk amunicji (kalibru 155 milimetrów), by właściwie wspierać swe cele bojowe”.
Dwa miliardy euro, które zgodnie z dzisiejszą decyzją Rady UE pójdą na dofinansowanie amunicji dla Ukrainy, pochodzą Europejskiego Funduszu Pokoju (EPF), na który wszystkie kraje Unii zrzucają się współmiernie do swego PKB, czyli najwięcej Niemcy, a w drugiej kolejności Francja.
Rosnąca presja
Do finansowania broni dla Ukrainy potrzebna jest jednomyślność wszystkich państw Unii, ale trzy kraje z konstytucyjną regułą neutralności, czyli Austria, Irlandia i Malta, a także Węgry po raz kolejny zastosowały „konstruktywną absencję”, czyli formalnie nie wzięły udziały w podejmowaniu decyzji.
– Rośnie presja na kraje, które są propokojowe. Węgry nie ulegają rosnącej presji – komentował szef węgierskiej dyplomacji Peter Szijjarto, ale Budapeszt, stosując „konstruktywną absencję”, nie usiłuje wetować unijnego planu dostaw dla ukraińskiej artylerii.
Dotychczas z EPF na Ukrainę przewidywano 3,6 mld euro (dziś dodano kolejne dwa miliardy), z czego wydano 450 tysięcy euro na dofinansowanie 350 tysięcy pocisków artyleryjskich. Średnia cena jednego pocisku wyciąganego z magazynów krajów Unii to było zatem 2600 euro, przy czym EPF dopłacał około połowę. Natomiast w zatwierdzonym dziś planie średnia cena jednego nowego pocisku to już 4000 euro nadal przy refinansowaniu 50-60 proc. przez EPF dla kraju dostarczającego amunicję Ukraińcom.
Polska była wśród krajów Unii pragnących rozszerzyć wspólne zamówienia amunicji u producentów w UE i Norwegii na rzecz Ukrainy oraz dla uzupełnienia magazynów państw Unii (uszczuplonych) na producentów spoza Unii, ale niechętna była temu m.in. Francja.
– W praktyce nie chodzi o wykluczanie fabryk z USA, bo Amerykanie już sami dostarczają Ukrainie tyle pocisków kalibru 155 milimetrów, ile mogą wyprodukować i kupić m.in. w Korei Płd. – tłumaczy urzędnik UE zaangażowany w rozmowy o dozbrajaniu Ukrainy.
Polska z poślizgiem
Wspólne zamówienia amunicji, które są złamaniem kolejnego pacyfistycznego tabu UE, ma koordynować Europejska Agencja Obrony (EDA), za czym optowała m.in. Polska. A także chętne grupy krajów Unii mogą porozumiewać się między sobą co do wspólnych zakupów, za czym z kolei opowiadały się Niemcy tłumaczące, że już wcześniej zaczęły rozmowy z procentami broni. Jednak dziś minister obrony Boris Pistorius zadeklarował w Brukseli, że Berlin skorzysta z obu ścieżek, czyli EDA oraz międzyrządowej.
– Chcemy w naszych umowach ramowych z przemysłem otworzyć się na partnerów z UE – powiedział Boris Pistorius, wymieniając Danię i Holandię jako strony zainteresowane dołączeniem do niemieckich kontraktów. Niemcy do końca marca oczekują zgłoszenia od innych chętnych krajów Unii, a z kolei pierwsze wspólne zamówienia koordynowane przez EDA mogą zostały złożone – wedle nieoficjalnych informacji – w maju.
Dziś 17 państw Unii (plus Norwegia) oficjalnie zadeklarowało gotowość do udziału we wspólnych zamówieniach na amunicję. Nie ma wśród nich Polski, ale – jak tłumaczą polscy urzędnicy – kończą się „krajowe procedury”, które mają pozwolić na podpis Polski już w najbliższych dniach.
Breton dopinguje
Duże unijne zamówienia na amunicję mają być rynkowym sygnałem dla przemysłu, że warto inwestować w rozkręcanie mocy produkcyjnych, choć przykładowo niemiecki Rheinmetall sygnalizuje, że to nadal za mało, jeśli Unia oczekuje bardzo szybkiej, a zatem kosztownej rozbudowy fabryk. Unijni ministrowie dziś tylko wstępnie uzgodnili, że UE potrzebuje dodatkowych działań na rzecz rozkręcania przemysłu zbrojeniowego. Thierry Breton, komisarz UE, przekonuje, że należy do tego wykorzystywać tanie pożyczki z Europejskiego Banku Inwestycyjnego oraz „zwykły” budżet UE, który nie może finansować dostaw broni, ale – przy postulowanej przez Bretona interpretacji traktatów – mógłby wspierać przemysł obronny.
Na razie Breton jeździ po fabrykach amunicji w UE (w najbliższą środę będzie w Polsce) tak, jak w 2021 roku podróżował po fabrykach szczepionek, zbierając prośby o polityczne wsparcie o udrożnienie łańcuchów dostaw (nawet szklanych fiolek). Również teraz wąskim gardłem planu dla Ukrainy może być – jak już teraz ostrzegają producenci – brak dostatecznie szybkich dostaw surowców oraz składników (w tym materiałów wybuchowych).