UE nadal spiera się o wysokość pułapu ceny na gaz
13 grudnia 2022Przedstawiciele 27 państw Unii odłożyli na przyszły tydzień kolejną rundę negocjacji co do kluczowych elementów pułapu ceny hurtowej gazu w UE wskutek nacisków – przewodzonej przez Niemcy – grupy krajów wzywających do większych ograniczeń nałożonych na mechanizm ścinania ceny gazu sprowadzanego do Unii. Państwa Unii, jak przekonywał we wtorek wieczorem (13.12.2022) niemiecki minister gospodarki i energii Robert Habeck, zgodziły się na 90 proc. projektu, ale główne czy też mające rangę „symbolu” decyzje odsunięto na 19 grudnia.
– Za każdym razem wydaje się, że jesteśmy bliżej kompromisu. Ale gdy dochodzimy do ustalenia ceny maksymalne gazu okazuje się, że chyba inaczej rozumiemy cel pułapu. W kolejny poniedziałek ma być ostateczne głosowanie Rady UE – powiedziała minister Anna Moskwa.
Komisja Europejska zaproponowała w listopadzie pułap cenowy na gaz hurtowy w Unii za pomocą ograniczeń nałożonych na holenderski indeks giełdowy TTF, z którym powiązane jest około 80 proc. handlu gazem w UE. Jednak zaproponowany przez Komisję pierwotny próg 275 euro za MWh wywołał rebelię państw zabiegających od paru miesięcy o limit cenowy. Kraje pod przewodnictwem Niemiec, Holandii i Danii wzywały do ostrożnego podejścia, podczas gdy grupa obejmująca Belgię, Włochy, Grecję i Polskę forsowała bardziej agresywne rozwiązanie. I w rewanżu ten drugi obóz (z Polską) do teraz blokuje inne antykryzysowe przepisy UE m.in. dotyczące wspólnych zamówień na gaz, by zbić ich cenę.
Rząd Mateusza Morawieckiego, wedle nieoficjalnych informacji, od kilku tygodniu promował próg 150-180 euro za akceptowalny dla Warszawy. Czeska prezydencja w Radzie UE rozpoczynała dzisiejsze negocjacje od oferty 200 euro (obecna cena na rynkach to 137 euro), podczas rokowań pojawiało się nawet 160 euro, ale nie udało się wykuć na jej podstawie kompromisu – Szampan musimy jeszcze potrzymać w lodówce – powiedział po obradach czeski minister Jozef Sikela.
M.in. Niemcy są sceptyczne wobec pułapu ceny hurtowej na gaz
Celem limitu jest pomoc w zapobieganiu niekontrolowanemu wzrostowi cen energii, jak to miało miejsce latem, kiedy ceny skoczyły do rekordowego poziomu 345 euro. Rosnące koszty energii powodują dwucyfrową inflację w wielu krajach Unii i dotkliwie uderzają również w największą gospodarkę UE, czyli Niemcy. Wobec ograniczonych dostaw gazu rurociągowego z Rosji, które w efekcie niewiele pomogą w uzupełnieniu zapasów UE w przyszłym roku, decydenci i analitycy spodziewają się, że wysokie ceny utrzymają się również w 2023 roku.
Pułap cenowy ma być aktywowany automatycznie, gdy ceny z indeksu TTF będą utrzymywać się przez powyżej wyznaczonej ceny, a jednocześnie przez kilka dni będą o wyższe o określoną liczbę euro od światowych cen skroplonego gazu LNG. W takim przypadku kontrakty z cenami powyżej unijnego progu byłby nielegalne. Projekt pułapu cenowego („mechanizmu korekcji rynkowej”) jest skrojony głównie na potrzeby przyszłorocznych zakupów, gdy państwa Unii będą próbowały zapełniać magazyny gazu na zimę 2023/24, co zanosi się na wyzwanie znacznie trudniejsze od tegorocznej zimy.
Komisja Europejska ma w Unii monopol na inicjatywę prawodawczą, a Bruksela była w ostatnich miesiącach sceną rzadko spotykanych w Unii tarć między większością państw Unii żądających projektu limitu cenowego oraz oporną Komisją Europejską, która aż do połowy listopada odmawiała złożenia tego projektu. Jako pierwszy do wprowadzenie limitu cen wezwał wiosną ówczesny włoski premier Mario Draghi, który wskazywał na kolosalne dochody gazowe Norwegii z eksportu do Unii. Od września Włochy, Polska, Belgia i Grecja inicjowały wspólne apele do Komisji, a ostatecznie pod postulatem co do projektu podpisało się 15 państw Unii (w tym Francja i Hiszpania), a zatem większość wystarczająca do zatwierdzenie projektu przez Radę UE.
Natomiast Niemcy, Holandia, Austria, Dania to kraje bardzo sceptyczne wobec jakiegokolwiek pułapu ceny hurtowej na gaz, a skoro już musi być przyjęty – promujące jego rozwodnienie. Tłumaczą, że próg cenowy to ryzyko rynkowych zaburzeń oraz zagrożenie dla bezpieczeństwa dostaw, gdyby zniechęceni eksporterzy przekierowali się na inne rynki, a Rosjanie odwetowo całkowicie zaprzestali już i tak bardzo zredukowanych dostaw swego surowca. Ale niektórzy krytycy bogatej Północy przekonują, że – tę wersję można usłyszeć w Polsce – Niemcy nie chcą unijnego progu cenowego, bo po prostu stać je na pomoc dla swych firm i obywateli.