Ukraina. Czy grozi nam trzecia wojna światowa?
23 marca 2022Kiedy półtora tygodnia temu rosyjskie rakiety uderzyły w wojskowy ośrodek szkoleniowy pod Lwowem, zabijając 35 osób, wstrząsy od eksplozji były odczuwalne nawet w Polsce. Brakowało zaledwie 20 kilometrów, by pociski trafiły terytorium kraju należącego do NATO. Atak na jednego sojusznika jest traktowany jako atak na wszystkich - to żelazna zasada Sojuszu. Doradca prezydenta USA Joe Bidena ds. bezpieczeństwa narodowego, Jake Sullivan, ostrzegł, że USA będą "bronić każdego centymetra terytorium NATO".
Strach przed bronią jądrową
Eksperci nie chcą jeszcze mówić o trzeciej wojnie światowej, ale obawy przed taką eskalacją konfliktu istnieją od dawna. - Pomysł, że teraz wysyłamy tam nasz sprzęt bojowy, nasze wojska, samoloty, pilotów i czołgi - nie oszukujmy się - to jest trzecia wojna światowa - mówił niedawno prezydent USA Joe Biden. Stąd NATO nie kwapi się do bezpośredniej interwencji na Ukrainie, np. poprzez ustanowienie strefy zakazu lotów. Ryzyko konfrontacji z Rosją byłoby zbyt duże.
Ale co, jeśli do tego dojdzie? Taka wojna światowa mogłaby być prowadzona konwencjonalnie, tzn. bez użycia broni jądrowej. Istnieje jednak duże niebezpieczeństwo użyci broni jądrowej. Zachodni sojusznicy inaczej zareagowaliby na użycie poza terytorium NATO tzw. taktycznej broni jądrowej o stosunkowo małej lub średniej sile rażenia niż w przypadku ataku z wykorzystaniem strategicznych głowic jądrowych. Mają one potencjał, by obrócić cały świat w gruzy.
Ruletka Putina
Czy Putin posunąłby się tak daleko? Podczas gdy niektórzy eksperci uważają, że jego groźby użycia broni nuklearnej to blef, inni sądzą, że były agent KGB może doprowadzić do nuklearnego Armagedonu. - Putin musi wiedzieć, że NATO to także sojusz nuklearny - mówi DW były szef MSZ i MON, dziś europoseł Radosław Sikorski. - On wie, że nie da się przeżyć wojny atomowej. Dzień, w którym Putin sięgnąłby po broń jądrową, byłby ostatnim w jego życiu - przekonuje Sikorski.
Niemiecko-amerykański historyk Conrad Jarausch porównuje strategię Putina do strategii Adolfa Hitlera z 1939 roku. Jarausch zauważa, że Putin wywołał konflikt regionalny i jednocześnie ostrzegł Zachód, że "jeśli zareaguje na masową skalę, wybuchnie trzecia wojna światowa".
Nie ma jednak takiego automatyzmu - podkreśla Stefan Garsztecki, politolog i historyk z Uniwersytetu Technicznego w Chemnitz. Jego zdaniem nie musi dojść do kolejnych etapów eskalacji, jak w 1939 roku, pod warunkiem, że zostaną podjęte zmasowane "środki zaradcze". Widać to również na przykładzie "zamrożonych konfliktów" w Gruzji i Republice Mołdowy - zaznacza naukowiec. Uważa on, że NATO musi wyraźniej określić tzw. czerwone linie, a więc granice tolerancji. Jego zdaniem jeśli Kijów i Odessa zamienią się w europejskie Aleppo, wtedy Zachód może poważnie zastanowić się nad ustanowieniem "strefy zakazu lotów".
Kluczowa rola Chin
Pierwotnie regionalny konflikt, który powoduje wybuch globalnego konfliktu: w historii zdarzało się to już wiele razy - mówi Sven Lange, komendant Centrum Historii Wojskowości Bundeswehry w Poczdamie. Najlepszym tego przykładem jest pierwsza wojna światowa.
Jednak w przypadku wojny światowej "sama rola Rosji nie jest decydująca", twierdzi Lange, lecz raczej to, jaką pozycję zajmą dwie światowe potęgi - USA i Chiny. W jego ocenie Pekin nie może być obecnie tym zainteresowany. - Wierzę, że ze strony Chin będzie wsparcie dla Rosji, ale nie będzie ono tak silne, by doprowadzić do ich bezpośredniego konfliktu z USA - uważa Lange.
Tymczasem w Europie Wschodniej narasta niepokój, gdyż wojna jest coraz bliżej. Wizyta prezydenta USA Joe Bidena w Polsce w tym tygodniu powinna uspokoić wschodnią flankę Sojuszu.
Ograniczanie konfliktu
Tymczasem w Europie Wschodniej coraz częściej słychać głosy wzywające NATO do wysłania na Ukrainę myśliwców, zamknięcia jej przestrzeni powietrznej, a Niemcy do rezygnacji z dostaw surowców energetycznych z Rosji, tak aby Putinowi zabrakło pieniędzy na wojnę. Wydaje się, że im dalej na wschód, tym większe prawdopodobieństwo eskalacji. - Wszyscy już uczestniczymy w tej wojnie - powiedziała niedawno w wywiadzie dla telewizji ZDF ukraińska pisarka Katia Petrowskaja. "Jeśli wyciągnęliśmy wnioski z historii, to wiemy, że nie ma już sposobu na powstrzymanie tej wojny, jeśli nie podejmiemy radykalnych działań" - dodała.
W Niemczech takie wypowiedzi spotykają się najczęściej z chłodną analizą. Zdaniem politologa Herfrieda Muenklera z Uniwersytetu Humboldtów w Berlinie, najważniejsze jest "absolutne ograniczenie konfliktu w czasie i przestrzeni, aby nie dopuścić do przekształcenia się go w pożogę". Katia Petrowskaja retorycznie robi coś zupełnie przeciwnego. - To może być zrozumiałe w obliczu okrucieństw na Ukrainie, ale jest to równoznaczne z przepowiadaniem wielkiej wojny - mówi. Nie ma żadnej sensownej alternatywy dla obecnych działań NATO - powiedział DW Muenkler.
Analogie z 1939 r.
Niektórzy historycy już przypominają analogie do II wojny światowej, zwłaszcza w odniesieniu do działań Putina. Wiece ludowe, które miały legitymizować "Anschluss" lub inwazję Armii Czerwonej na Polskę 17 września 1939 roku, to "te same wzorce, które Putin powtórzył na Krymie i we wschodniej Ukrainie" - mówi Stefan Garsztecki. - Hitler od 1938 r. prowadził politykę rewizji postanowień pokoju wersalskiego, a Putin w podobny sposób próbuje rewidować konsekwencje rozpadu ZSRR - mówi Herfried Muenkler.
Radosław Sikorski dokonuje nawet bezpośredniego porównania Putina z Hitlerem: "Putin jest jak Hitler przed Holokaustem, ale po inwazji na Polskę w 1939 roku" - mówi. Muenkler przestrzega przed porównaniem z niemieckim dyktatorem, "ponieważ tworzy ono jednoznaczność tam, gdzie jej jeszcze nie ma". Hitler kierował się ideologią rasową, która obecnie nie jest rozpoznawalna u Putina - przekonuje Muenkler.