Ukraina: Gdy zima staje się bronią
7 grudnia 2022Właśnie zaczyna się najpiękniejsza pora roku – w każdym razie tak twierdzą Polina i jej przyjaciółki. Lista życzeń dla świętego Mikołaja została już bowiem napisana, a teraz nawet zaczyna padać śnieg. Od rozpoczęcia wojny prawie wszystkie pozostałe dzieci opuściły odległą wioskę na północno-wschodnim skraju obwodu charkowskiego, a szkoła również jest już od dawna zamknięta. Pierwszy śnieg w roku jest więc mile widzianą odmianą.
Strach przed spadkiem temperatury
– Od teraz możemy chodzić na sanki i urządzać bitwy na śnieżki – wyjaśnia z entuzjazmem Polina. Dziesięciolatka i jej koleżanki też już prawie skończyły lepić pierwszego bałwana. Udało im się nawet znaleźć marchewkę na jego nos. A prognoza pogody wskazuje, że ich małe dzieło sztuki raczej nie roztopi się w najbliższym czasie. Na najbliższe dni prognozowane są temperatury do minus dwunastu stopni.
Większość dorosłych w regionie jest mniej zadowolona z tej prognozy pogody. Wręcz przeciwnie: przy spadających temperaturach rośnie obawa, że nie przetrzymają tu najbliższych miesięcy. – Mróz tutaj z nocy na noc jest coraz silniejszy. Nawet nie chcę myśleć, do czego to może doprowadzić – mówi Iryna.
Emerytka mieszka na obrzeżach miasta Izjum na wschodzie Ukrainy, na typowym osiedlu z wielkiej płyty z czasów sowieckich. Sześciopiętrowy budynek został kilkakrotnie trafiony ogniem artyleryjskim, prawie wszyscy sąsiedzi uciekli. Iryna została. – A dokąd miałam iść? Żeby uciec, trzeba mieć co najmniej samochód i jakieś oszczędności – tłumaczy. – Większość osób starszych nie może tak łatwo stąd wyjechać. Poza tym gdy tu nikogo nie będzie, na pewno przyjdą szabrownicy – dodaje emerytka.
Iryna zainwestowała ostatnie pieniądze w nowe okna, zasłoniła je też grubymi kocami, aby mniej zimna przenikało z zewnątrz. Ale okna zostały wybite przez ciśnienie wybuchów. Podczas ostrzału w ostatnich miesiącach zniszczone zostało również centralne ogrzewanie jej bloku mieszkalnego. Jesienią wolontariusze przynieśli Irynie grzejnik elektryczny na zimowe miesiące. Jest za to wdzięczna do dziś – ale w jej domu nadal często jest zimno.
Od kilku tygodni Rosja masowo rozszerza ataki na infrastrukturę energetyczną Ukrainy, a przerwy w dostawie prądu są na porządku dziennym. – Całkiem niedawno przez dwa dni nie mieliśmy prądu – mówi kobieta. W takich sytuacjach pozostaje jej tylko jedno: ubrać się jeszcze grubiej, zużyć ostatnie zapasy gazu i zrobić gorącą herbatę.
Starsi nie chcą opuszczać domów
Wzdłuż całej linii frontu to właśnie osoby starsze są szczególnie narażone na skutki spadających temperatur. Nawet jeśli mają członków rodziny, którzy mogą ich zabrać do mniej zniszczonych regionów lub nawet za granicę, wielu nie chce opuszczać znanego sobie otoczenia. Jeszcze kilka dni temu matka Oksany Melnyk mieszkała we wsi po drugiej stronie linii frontu, w okupowanej przez Rosję części wschodniej Ukrainy. Przez wiele miesięcy Oksana namawiała ją, by opuściła wioskę, ostrzegając przed coraz bardziej zaciętymi walkami w regionie i zbliżającą się zimą. Ale siedemdziesięciolatka pozostała uparta. – Myślała, że jakoś to przeżyje, że wszystko jakoś minie – relacjonuje Oksana. – Jednak teraz wszyscy już wiemy: do końca jeszcze daleko – mówi.
W końcu Oksana zebrała całą swoją odwagę i wsiadła do swojej ponad 40-letniej Łady. Wraz ze znajomym jechała zniszczonymi drogami jedynego korytarza łączącego tereny kontrolowane przez Ukraińców z terenami okupowanymi przez Rosjan. Będąc już na miejscu, udało jej się przekonać matkę, by wreszcie spakowała walizki. – Ciągle jej tłumaczyłam: Tu chodzi o twoje życie. Co jest naprawdę cenne? Nie twoje mieszkanie, nie jakiś samochód czy cokolwiek innego. Tylko życie jest cenne.
W Zaporożu jest bezpiecznie – i ciepło
W drodze powrotnej kobiety kilkakrotnie utknęły w błocie, były zatrzymywane na dziesiątkach rosyjskich i ukraińskich punktów kontrolnych, także ich zabytkowa Łada miała problemy z silnikiem. W końcu jednak dotarły do centrum pomocy w stolicy regionu Zaporożu, które zostało utworzone specjalnie dla uchodźców z terenów okupowanych przez Rosję.
Dla obu kobiet jest to pierwsze od wielu dni w miarę bezpieczne schronienie – a przede wszystkim miejsce, w którym mogą się wreszcie ogrzać. Oksana mówi, że na początku nie chciała wierzyć, że Rosja celowo używa zimy przeciwko ludności cywilnej. Ale teraz jest dla niej jasne, że właśnie to się dzieje. – Modlę się tylko, żeby Bóg dał im powód do zatrzymania się – wzdycha – i niech odejdą w pokoju. Niech tylko opuszczą nasz kraj, żeby nie zginęło więcej ludzi.
Matka i córka nie wiedzą, co dalej z nimi będzie. Najpierw chcą pojechać do Odessy. Oksana ma tam mieszkanie. Jak wiele innych miejsc na Ukrainie, Odessa jest obecnie regularnym celem zmasowanych nalotów. Ale przynajmniej zimowe miesiące w tym portowym mieście na wybrzeżu Morza Czarnego nie są tak ciężkie jak tutaj, na wschodzie kraju.
Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>