Ukraina. Studenci z afrykańskich krajów uciekają przed wojną
28 lutego 2022W Czerniowcach na zachodniej Ukrainie jeszcze panuje pokój. Rosyjska ofensywa zarządzona przez Władimira Putina nie uderzyła jeszcze w stolicę ukraińskiej Bukowiny. Miasto, oddalone o niecałe 50 km od granicy z Rumunią, jest obecnie miejscem schronienia dla wielu osób z oblężonych terenów i przystankiem na drodze do emigracji. Wśród uchodźców próbujących przedostać się do Rumunii są tysiące studentów z Afryki. Wielu z nich studiuje medycynę w Czerniowcach, inni informatykę w Odessie.
„Nigdy nie zapomnę”
Tylko kilka pociągów przejeżdża przez Burdujeni, dworzec kolejowy miasta Suczawa, położonego w północno-wschodnim krańcu Rumunii, niedaleko przejścia granicznego Siret. Perony są w większości puste, poczekalnia prawie nieużywana, większość pomieszczeń w zabytkowym budynku jest zamknięta. Dziesiątki Afrykańczyków siedzą na podłodze w hali dworcowej, dzieląc się nielicznymi gniazdkami elektrycznymi, by naładować telefony komórkowe.
Prawie jedna czwarta z ponad 75 tys. obcokrajowców studiujących na Ukrainie pochodzi z krajów afrykańskich, najwięcej z Ghany i Nigerii. Przyjechali do Europy na studia i zostali zmuszeni do ucieczki przez wojnę. – Doświadczyłem czegoś, czego nigdy nie zapomnę – mówi John z Ghany, student ostatniego roku medycyny. Wraz z bratem Emmanuelem, który również studiuje medycynę, i innymi studentami różnych narodowości przedostał się na granicę. Trudno było jednak opuścić Czerniowce, ponieważ miasto stało się nagle ośrodkiem dla wielu osób, które studiowały również w innych miastach Ukrainy. – Nie ma taksówek, a jeśli już się jakąś znajdzie, jest bardzo droga. W sklepach szybko kończy się towar – mówi John.
Nie wszystkim jednak udało się uciec przed rosyjskimi bombami. – Mamy przyjaciół w Kijowie i Sumach, nie mogą wyjechać, bo nie ma już połączeń – dodaje ze smutkiem John. Z powodu długich kolejek samochodów ich autobus również miał trudności z dotarciem do granicy rumuńskiej.
Dramatyczne sceny
W ciągu ponad sześciu godzin spędzonych po stronie ukraińskiej na przejściu granicznym Porubne-Siret John był świadkiem dramatycznych scen rozdzielania ukraińskich rodzin: matki zabierały dzieci i wjeżdżały do Rumunii, ojcowie – powołani do obrony kraju – wracali. – Nie mogę sobie wyobrazić takiej sytuacji – mówi John.
Na razie zajęcia na uniwersytecie zostały odwołane na dwa tygodnie. Oczywiście pod warunkiem, że wojna szybko się skończy. – Ukraińscy mężczyźni muszą wstępować do wojska, a większość naszych nauczycieli to mężczyźni – dodaje Emmanuel. – Nie sądzę, by zrezygnowali z walki, by uczyć nas online.
Mukhtar, student medycyny z Nigerii, jest bardziej optymistyczny i ma nadzieję, że wkrótce będzie mógł wznowić studia. – Musieliśmy uciekać – mówi – bo rodzice obawiali się o nasz los.
Mówi, że było mu bardzo przykro widzieć po ukraińskiej stronie granicy, że mężczyznom w wieku około 60 lat nie wolno było opuszczać kraju. – To samo może spotkać niektórych naszych nauczycieli – dodaje.
Imponująca gotowość do pomocy
Nie wszyscy studenci z afrykańskich krajów, którzy uciekli z Ukrainy, są w stanie kontynuować podróż do ojczyzny – wyjaśnia Sami Priciu. Ten młody człowiek przyjechał z południowej Rumunii na północną granicę, aby pomagać uchodźcom. Mówi, że istnieje ryzyko, iż nie starczy im czasu. – W paszportach mają wizę na trzy dni. Oznacza to, że muszą w bardzo krótkim czasie zorganizować lot do swoich krajów ojczystych – mówi Sami. Niektórym z nich brakuje jednak pieniędzy, a ich rodzice z trudem zdobywają bilety w domu. – Nie jest to takie proste. Możliwe, że nie wszyscy dostaną się na lot – mówi rumuński pomocnik.
Po godzinach oczekiwania po stronie ukraińskiej i przejściu granicy z Rumunią, gdzie dowiadują się o uproszczonych zasadach wjazdu, Sami i inni rumuńscy wolontariusze odbierają uchodźców. Ciepłe schronienie, słodycze i zabawki dla dzieci, kilka rumuńskich lei na artykuły pierwszej potrzeby, ciepłe jedzenie. – Dalej, po lewej stronie drogi są namioty. Powiedz im, że chcesz kurczaka. „Pui” to kurczak. Nie wiem, czy to jest halal – powtarza cierpliwie jeden z wolontariuszy. Wielu uchodźców chce po prostu odpocząć, a potem kontynuować podróż. Władze rumuńskie zapewniają im bezpłatny transport prawie wszędzie do Europy.
– Jest tu tak wielu wspaniałych ludzi. Przyjęliście nas, byliście tacy mili! – mówi Mukhtar, zanim odjeżdża w kierunku Bukaresztu. Tam chce poszukać połączenia lotniczego do Lagos.