Włoscy politycy hołdują starożytnej dekadencji
23 września 2012W kryzysie Włochy muszą oszczędzać. Całe społeczeństwo musi zaciskać pasa: wyższe podatki, dłuższy czas pracy, horrendalne ceny paliw. Lecz są wyjątki i to w gronie tych, którzy właściwie powinni świecić przykładem.
Deputowani regionalnego parlamentu Latium żyją ponad tymi problemami. Urządzili np. w studiach filmowych Cinecitta przyjęcie w starożytnych kostiumach z szampanem, ostrygami i uroczymi westalkami za prawie 60 tys. euro - i to wszystko na koszt podatnika.
- Co można myśleć o człowieku, który zarabia miesięcznie 52 tys. euro netto, ale idzie do supermarketu i robi zakupy za 80 tys. na koszt partii? - pyta Pietro Senaldi z gazety Libero. Ma na myśli Franca Fiorito, byłego szefa klubu parlamentarnego partii Berlusconiego Popolo della Libertá w parlamencie Latium. - Oni po prostu nie znają umiaru - twierdzi Senaldi.
52 tys. euro dla "Batmana"
Miesięczne dochody deputowanego Fiorito dają sumę 52 tys. euro dzięki rożnorakim posadkom, funduszom i gratyfikacjom, co już jest skandalem, nawet jeżeli wszystko to odbywa się legalnie. A ponieważ jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia i nie bardzo wiadomo, kiedy skończyć teraz Fiorito nie pełni już funkcji szefa klubu Popolo della Libertá (PdL). Zainteresowała się nim bowiem prokuratura. Istnieje podejrzenie, że z kasy swej partii zdefraudował miliony, kupując domy i samochody. Ale ten polityk ciężkiej wagi, znany w Rzymie pod przezwiskiem "Batman" nie boi się ręki sprawiedliwości.
- Ani liry nie wziąłem nigdy od partii - zarzeka się. - Zawsze rzetelnie gospodarowałem powierzonymi mi pieniędzmi, co udowodniłem prokuraturze, i nie zamierzam już do tego powracać. Może ktoś inny popełnił jakieś głupstwa, ale to na pewno nie byłem ja - zapewnia.
W trakcie dochodzenia wyszło na jaw, że każdy z deputowanych PdL miał do dyspozycji 100 tys. euro "na pielęgnowanie relacji z elektoratem". W rozliczeniach tych sum pojawiają się na przykład rachunki za torebki Gucciego czy szampana. Ponad połowę wydatków dokumentują sfałszowane faktury.
Nie wiedziała o niczym
Przewodnicząca parlamentu Latium, zaufana Berlusconiego Renata Polverini musiała wiedzieć, jak funkcjonował ten system, lecz twierdzi, że o niczym nie wie. Zaapelowała do deputowanych, by otworzyli nową kartę w historii. - Jeżeli zdecydowanie nie zareagujemy, znużenie ludzi polityką uniemożliwi nam reprezentowanie naszych wyborców - powiedziała. - Apeluję o intensywną refleksję nad tym, co będziemy mówić i robić w najbliższych dniach.-
Regionalny parlament zaczął porządki od własnego podwórka: uchwalił zredukowanie o połowę liczby komisji. A to oznacza mniejsze wydatki na posiedzenia i dotacje dla przewodniczących. - Ale nie zmienia to zasadniczego problemu - twierdzi dziennikarz gazety Libero - że włoskie partie dosłownie pływają w pieniądzach podatników.
- Dostają 200 mln euro rocznie i nie mają żadnych wydatków - pomstuje dziennikarz. - Jasne, że tylko chodzą do restauracji, biorą sobie kochanki. Biorą pieniądze dosłownie za nic. I muszą je wydawać, bo inaczej nie będą płynąć następne.-
Regiony we Włoszech odpowiadają mniej więcej niemieckim krajom związkowym, lecz ich parlamenty mają dużo mniejsze kompetencje. Za to ich deputowani otrzymują wynagrodzenie, przy którym nawet pobory niemieckiej kanclerz (ok. 8000 tys. miesięcznie) są śmiesznie niskie.
tagesschau.de / Małgorzata Matzke
red.odp.: Alexandra Jarecka