W Pradze nauczą, jak burzyć reaktory
6 czerwca 2020Pieniądze podobno leżą na ulicy, wystarczy się po nie schylić. Trzeba je tylko zobaczyć i wiedzieć, jak się do nich dobrać. Naukowcy z CzVUT dostrzegli ich całkiem sporo, i to tuż za progiem. Konkretnie za zachodnią granicą - w Niemczech, gdzie gabinet Angeli Merkel po katastrofie japońskiej elektrowni jądrowej Fukushima w 2011 roku podjął decyzję o zakończeniu produkcji prądu z rozszczepienia jądra uranu i przejściu na energię ze źródeł odnawialnych. W tej chwili w rozbiórce znajdują się 22 reaktory, a do 2022 roku powinno dojść ich jeszcze siedem.
Zadanie na dziesięciolecia
O zamiarze uruchomienia na jednej z najstarszych uczelni technicznych w Europie nowego kierunku studiów, którego absolwenci będą demontować elektrownie atomowe, informuje dziennik „Hospodárzské noviny”. Mają to być jedyne takie studia w Europie, „bardzo perspektywiczne”, przekonuje gazeta, powołując się zarówno na kierownictwo Wydziału Fizyki Jądrowej CzVUT, jak i na innych ekspertów, wśród których wymienia przewodniczącą Państwowego Urzędu Bezpieczeństwa Jądrowego SÚJB Danę Drabovą.
Zdaniem Ondrzeja Novaka z Katedry Reaktorów Jądrowych absolwenci tworzonego właśnie kierunku nie będą musieli obawiać się, że zabraknie dla nich pracy: „Demontaż elektrowni jądrowej, selekcja odpadów i decyzja, co z nimi zrobić w zależności od stopnia ryzyka, jakie przedstawiają, to zadanie na dziesięciolecia” – zapewnia.
Praktyka w Niemczech
„Nasi absolwenci będą potrzebowali pięć lat praktyki, żeby nabrać doświadczenia, a akurat Niemcy dostarczają dobrą okazję ku temu” – mówi z kolei „Hospodárzskim novinom” dziekan wydziału Igor Jex. A potem absolwenci nowego kierunku będą potrzebni w kraju.
W drugiej połowie lat 30. dobiegnie bowiem końca żywotność czterech reaktorów elektrowni Dukovany. Były uruchamiane sukcesywnie w latach 1985-87 i po 50 latach pracy powinny zostać definitywnie wyłączone.
Wprawdzie premier Andrej Babisz półtora roku temu wystąpił z konceptem przedłużenia ich żywotności o kolejne dziesięć lat, ale ten pomysł nie spotkał się z akceptacją ekspertów. Dana Drabová wskazała na doświadczenie USA, gdzie większość reaktorów ma licencje na 60 lat pracy. „Ale z tych bloków już kilka zostało wyłączonych, kilka jest wyłączanych, a w wypadku innych planuje się to. Dlatego, że po 50 latach ich życie nie jest łatwe” – informowała wtedy szefowa SÚJB premiera.
Pokłady bogactw naturalnych
Zdaniem ekspertów z Katedry Dozymetrii i Zastosowań Promieniowania Jonizującego praskiej politechniki, odłączane od sieci reaktory nie będą jedynie kupami trudnego do likwidacji gruzu. Lenka Thinová widzi w nich nawet pokłady bogactw mineralnych. „Odpadów radioaktywnych, które trzeba będzie umieścić pod ziemią, jest niewiele” – wyjaśnia czeskiej gazecie. „Najczęściej będzie to beton i żelazo, które częściowo będą mogły zostać ponownie wykorzystane przez przemysł”.
I tu właśnie największe pole do popisu będą mieli absolwenci nowego kierunku studiów na CzVUT. Ale nie tylko. „Źródła promieniowania jonizującego są wykorzystywane w wielu działach przemysłu” – dodaje Ondrzej Korzistka z tej samej katedry. „Także z tymi urządzeniami trzeba będzie postępować w zgodzie z nową legislatywą atomową. Studenci nowego kierunku nauczą się także i tego”.
Największym i jak dotąd nigdzie na świecie nierozwiązanym problemem wynikającym z wykorzystywania energii atomowej jest jednak wypalone paliwo jądrowe – uranowe pręty, w których przebiegały reakcje nuklearne. Ale to jest produkt uboczny czynnych, nie zaś wyłączonych już reaktorów.
Cudzoziemcy mile widziani
Prodziekan Wydziału Fizyki Jądrowej CzVUT Václav Czuba mówi „Hospodárzskim novinom”, że także uczelnie w Brnie, Pilznie, Ostrawie i Libercu przygotowują się na czas likwidacji niemieckich reaktorów, ale i budowę nowych w Dukovanach, która powinna się zacząć w 2029 roku. Jego zdaniem jednak żadna z nich nie przygotowuje tak kompleksowego programu, jak politechnika w Pradze.
I choć – jak mówi gazecie Drabová – ludzie chętniej coś budują niż burzą, Czuba ma nadzieję rok w rok przyciągać na nowy kierunek dziesięcioro studentów. Idealnie by było, jak mówi, gdy połowa była z zagranicy. Dlatego też nauka będzie prowadzona nie tylko po czesku, ale i angielsku. Po raz pierwszy powinna ruszyć jesienią, w nowym roku akademickim.
Problemem Politechniki Czeskiej jest trwający od dłuższego czasu spadek zainteresowania studiami technicznymi, piszą „Hospodárzské noviny”. Uczelnia może kształcić więcej studentów, niż się o to ubiega. „Za to nasi absolwenci mają stuprocentowe zatrudnienie” – mówi prodziekan Czuba czeskiemu dziennikowi ekonomicznemu.