Wiele hałasu o nic?
22 stycznia 2009Tom Cruise, odtwórca roli pułkownika Stauffenberga, wrzuca własne szklane oko do whisky współspiskowca, by nawiązać z nim kontakt... To bardzo osobliwy szczegół z nowego filmu, za który nikt nie ręczy. Eksperci zarzucają hollywoodzkiemu eposowi niedokładność historyczną. Jednym z nich jest Peter Steinbach, dyrektor Miejsca Pamięci Niemieckiego Ruchu Oporu w Berlinie: „To, co widzę, to w zasadzie historia bez kontekstu, która Trzecią Rzeszę; narodowy socjalizm wykorzystuje jedynie jako tło. Tak jak to już znamy z wielu amerykańskich filmów fabularnych.”
Stauffenberg nie był supermanem
Inni podkreślają w licznych felietonach, że „Operacja Walkiria“ jest kosztownym i pracochłonnym kawałkiem fikcji, a nie dokumentalnym filmem historycznym. „Thrillera nie można oceniać pod kątem naukowym.” – mówią. Z kolei w przekonaniu historyka Steinbacha, reżyser i autor scenariusza przerysowali główną postać i przesadnie ją gloryfikują. Prawdziwy Stauffenberg nie był ani supermanem, ani też bohaterskim, samotnym bojownikiem - jak go przedstawiono w filmie. Według niego zignorowano również kompleksowość ruchu oporu i jego wymiar polityczny: „zawsze mówię i jest to dla mnie bardzo ważne, że tu nie chodziło o pucz wojskowy, a o zapoczątkowanie przewrotu, którego zwieńczeniem miał być nowy ład w Niemczech. W ruchu oporu intensywnie spierano się na temat zasadniczych kwestii tego nowego ładu. Zastanawiano się, jak ukarać tych, którzy podeptali prawo, jak się rozprawić z kryminalną elitą, co zrobić z kościołami, uniwersytetami, szkołami, z gospodarką.”
"Operacja Walkiria jednak "poprawna" historycznie?
Natomiast biograf Stauffenberga, Peter Hoffmann, twierdzi że film ten jest w dużej mierze poprawny historycznie. Pokazuje na przykład, że nie każdy niemiecki oficer był narodowym socjalistą. Według ministra kultury, Bernda Neumanna, ta wielka produkcja filmowa przyczyni się wręcz do zapoznania się szerszej międzynarodowej publiczności z mało znanym rozdziałem niemieckiej historii. Niezależnie od tego umysły zaprzątała i zaprząta po dziś dzień sprawa obsadzenia tytułowej roli scjentologiem z przekonania. Żądano przyznania tej roli „nieobciążonemu“ aktorowi. Latem 2007 roku do grona oponentów dołączył sam syn zamachowca na Hitlera, Berthold Graf von Stauffenberg. Natomiast Florian von Donnersmarck, znany reżyser ; między innymi „Życia nad podsłuchu”, stawał w obronie Cruisa twierdząc, że ten znany aktor „rozświetli” ponury rozdział historii Niemiec, a tym samym zrobił więcej dla wizerunku Niemiec na świecie, niż udałoby się to dziesięciu mistrzostwom świata w piłce nożnej - jak się dosłownie wyraził. „Osobliwy to pogląd” –utrzymuje felietonista działu kultury hamburskiego tygodnika „Die Zeit”.
Respekt wobec postaci historycznych
Córka Stauffenberga, Konstanze, powiedziała po obejrzeniu filmu w II programie telewizji niemieckiej: „Na film poszłam z dosyć negatywnym nastawieniem. Muszę przyznać, że się mile rozczarowałam. Film jest wyciszony, gra aktorów subtelna. Zadali sobie wiele trudu. Podobało mi się, że do wszystkich charakterów odniesiono się z dużym respektem.“
Inni, którzy też film ten oglądali jeszcze zanim wszedł na ekrany mówią, że to dosyć niewinny film; że raban jaki się wokół tego filmu podniósł, był zupełnie niepotrzebny. Tom Cruise przybył do Niemiec na europejską premierę. W stolicy rozwinięto przed nim czerwony dywan.