Wielka Brytania: przyszli migranci będą słono płacić
11 marca 2020Zmiana nie dotknie ponad 3,6 miliona obywateli UE, którzy obecnie mieszkają w Wielkiej Brytanii i zarejestrują się na czas w tzw. systemie osiedleńczym, gwarantującym ich obecne prawa – w tym bezpłatny dostęp do opieki zdrowotnej – po wyjściu kraju z UE.
Nowi imigranci z Unii Europejskiej, którzy przyjadą po zakończeniu okresu przejściowego ws. brexitu w grudniu br., będą jednak po raz pierwszy od lat poddani takim samym ostrym zasadom, jak osoby przyjeżdzające z innych zakątków świata. Już wcześniej brytyjski rząd zaprezentował założenia nowego, punktowego systemu imigracyjnego, który wprowadzi m.in. minimalny próg zarobków na poziomie 25,6 tys. funtów.
W trakcie środowej (11.03.2020) prezentacji projektu budżetu, minister finansów Rishi Sunak potwierdził jednak, że Immigration Health Surcharge – dopłata za dostęp do opieki zdrowotnej – obejmie od przyszłego roku również nowych migrantów z UE. Jej kwota wzrośnie jednocześnie z obecnego poziomu 400 funtów do 624 funtów rocznie dla osoby dorosłej i 470 funtów (obecnie 300 funtów) dla dziecka.
Według rządowych szacunków, opłata ma w ciągu kolejnych pięciu lat przynieść 1,5 miliarda funtów, co pomoże sfinansować działanie służby zdrowia.
Kubisiak: Cios dla atrakcyjności migracyjnej W. Brytanii
Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego ocenił w rozmowie z Deutsche Welle, że to „kolejna zmiana, która może dla wielu potencjalnych migrantów skutkować pojawieniem się znakiem zapytania, czy w ogóle chcą wyjechać do Wielkiej Brytanii”.
– Patrząc na zarobki migrantów z Europy Środkowo-Wschodniej, nie tylko Polaków, ale też Rumunów czy Bułgarów, to może być spora bariera kapitałowa, żeby podjąć decyzję o wyjeździe – tłumaczył.
Jak zaznaczył, to kolejny ruch brytyjskiego rządu, który ma „odstraszać pracowników o niższych zarobkach” i „realizacja zobowiązań zwolenników brexitu o ograniczeniu imigracji w białych rękawiczkach: bez dyskryminacji, ale przez stawianie trudnych do spełnienia progów finansowych”.
Kubisiak przypomniał, że po referendum ws. brexitu z 2016 roku napływ Polaków do Wielkiej Brytanii wyraźnie zahamował, choć nie wykluczył, że pod koniec obecnego roku może jeszcze dojść do fali wyjazdów, „aby zdążyć w ostatniej chwili przed przymknięciem granic i wprowadzeniem nowych, znacznie bardziej restrykcyjnych przepisów migracyjnych”.
– Dla krótkoterminowych migrantów w gorzej zarabiających sektorach gospodarki, to może być ostatnia szansa, żeby się załapać. Tutaj pojawia się jednak pytanie o stan brytyjskiej gospodarki i ewentualne konsekwencje obecnego kryzysu wywołanego koronawirusem" – powiedział.
Drozdowicz: to zerwanie z ideą migracji jako wartości samej w sobie
Z kolei Barbara Drozdowicz z East European Resource Centre w Londynie, największej polskiej organizacji pomocowej w Wielkiej Brytanii, powiedziała, że wejście w życie nowej opłaty jest „przypomnieniem, że w przyszłości nowi migranci z Polski będą zrównani w swoim statusie prawnym z wszystkimi innymi narodami świata i trzeba się liczyć z tym, że koszt wyjazdu znacznie wzrośnie”.
– To nie będzie migracja dla biednych ludzi – powiedziała wprost, wskazując, że już na etapie ubiegania się o wizę będzie konieczne pokrycie często wielotysięcznych opłat.
– To zerwanie z europejskim zrozumieniem swobody przepływu osób jako celu samego w sobie. System kanadyjski, australijski i ten, który wejdzie życie w Wielkiej Brytanii patrzy na migranta jako na instrument gospodarczy państwa przyjmującego, który musi w pierwszej kolejności udowodnić swoją wartość – tłumaczyła.
Jak dodała, kolejne sygnały dotyczące przyszłych zasad migracyjnych powinny także posłużyć jako przypomnienie dla ponad 900 tys. Polaków, którzy już mieszkają w Wielkiej Brytanii, aby jak najszybciej złożyli wnioski w ramach tzw. statusu osiedleńczego (EU Settlement Scheme) i zagwarantowali swoje prawa po brexicie.
Termin składania aplikacji mija w czerwcu 2021 roku. – Jak ktoś się nie zarejestruje na czas, to może stać się nielegalnym imigrantem lub być traktowanym jako nowy przybysz, wpadając w te wszystkie nowe pułapki migracyjne – przestrzegła Drozdowicz.